1500
Przemierzając setki metrów wraz z wolontariuszem Mirkiem kierujemy się do dyżurki pielęgniarskiej. (Mirek, to student trzeciego roku medycyny i pomagał mi zmieniać wkłucia, wykonywać drobne zabiegi medyczne i interweniować, gdy czegoś brakowało w sprzęcie medycznym).
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
W drodze zauważam, że jedna z pacjentek wygląda inaczej niż godzinę wcześniej. Trzeba zaznaczyć, że szpital tymczasowy leczył pacjentów z covid-19, jednak wielu pacjentów oprócz zakażenia koronawirusem borykało się również z wieloma innymi schorzeniami.
U chorej tej obciążonej otyłością i cukrzycą pojawiła się bardzo szybka akcja serca 150 uderzeń na minutę. Podchodzę do pacjentki i pytam:
– Czy wszystko u Pani dobrze?
– wdech-wydeeeech – nie wiem.
Patrzę na chorą, poprawiam wtyczki w kardiomonitorze, zmieniam elektrody, poprawiamy z Mirkiem pacjentkę tak, by był do niej łatwiejszy dostęp i odruchowo zerkam na wkłucia naczyniowe. Myślę sobie hmm… „tylko jedno na nadgarstku i o niewielkiej średnicy, trochę mało jakby była potrzebna poważna interwencja”. Dopytuję pacjentkę ponownie:
– Czy od godziny, czy dwóch coś się zmieniło w Pani samopoczuciu?
–wdech- wydeeech – nieee wiem. Duszno mi.
Obejście naszego sektora (około 50 chorych) w celu skontrolowania stanu pacjentów i sprzętu medycznego trwał ponad godzinę.
– Jeśli teraz odejdziemy, to inna osoba z personelu medycznego, nie wolontariusz czy firma sprzątająca, tylko pielęgniarka, lekarz lub ratownik podejdzie do tej pani mniej więcej za godzinę, a wówczas stan może się pogorszyć, do śmierci włącznie. W mojej ocenie splątanie pacjentki nastąpiło z dwóch powodów. Poziom saturacji 87%, podczas podawania tlenu w dużym przepływie i dodatkowo bardzo szybka akcja serca z niewiadomej przyczyny. Przynieś, proszę, kartę zleceń a ja w tym czasie założę drugie wkłucie i poprosimy jakiegoś lekarza.
Nie było to proste, bowiem na tych setkach metrów kwadratowych hali, z daleka trudno ocenić kto jest kim.
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
W danym momencie jedyna zauważona lekarka była w trakcie intubowania pacjenta…
Akcja serca u chorej wzrosła do 160 uderzeń na minutę, była spocona. Ewidentnie stan się pogarszał. Pozostawiłam Mirka z pacjentką i poszłam szukać lekarza, ponieważ bez zlecenia nie mogę podać leków, które zwolnią przyspieszoną akcję serca. W akcie desperacji. wpadłam na OIOM i poprosiłam o interwencję anestezjologa Jacka. W drodze do pacjentki referuję:
– Pacjentka z otyłością, cukrzycą, od 10 minut stan się pogarsza, silnie spocona, akcja serca 160 uderzeń /minutę, ciśnienie krwi w normie, diureza zachowana, skóra nieco marmurkowata, SpO2 (saturacja) w granicach 90%.
– Jak Pani się ustabilizuje będę szukać internisty.
Anestezjolog nie oponował, zlecił to, co było trzeba i wrócił do swoich chorych.
Trzeba zawsze pamiętać, że za realizację zleceń lekarskich odpowiada osoba, która je podaje, dlatego tak ważne jest posiadanie niezbędnej wiedzy, by kontrolować to, co w nich jest napisane. Nim podasz lek, sprawdź trzy razy.
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
Podczas podawania leków wyjaśniam zainteresowanemu Mirkowi, dlaczego założyłam drugi dostęp do żyły:
– Ponieważ niektóre leki niezwykle drażnią naczynia krwionośne i powinny być podawane do dużych dostępów naczyniowych o odpowiednim przepływie, ponadto w mojej ocenie, jeśli zlecone leki nie pomogą, może wystąpić za chwilę stan zagrożenia życia, a w takim momencie utworzenie kolejnego wkłucia, bywa bardzo trudne, także z uwagi na pacjentki fizjonomię i środki ochrony osobistej, w które jesteśmy ubrani.
Fot. Jolanta Dubas
Szpital tymczasowy MCK Katowice.
Na szczęście udało mi się znaleźć duże naczynie i założyć kaniulę odpowiednią do tego typu procedur, jako wsparcie pierwszego dojścia. Lek nr 1 i serce pacjentki nadal bije zbyt szybko. Lek nr 2 podaję powoli…i obserwując pacjentkę i akcję serca na monitorze i widzę, że organizm reaguje.. 155, 152, 150, 148… 148, 145, 150, 145, 140, 143 uderzeń serca na minutę.
– O super. Jest reakcja.
Proszę Mirka, by już spokojnie poszukał teraz lekarza, ponieważ trzeba pobrać chorej gazometrię i zanieść, jak wcześniej ustaliliśmy, na OIOM anestezjologowi. Kończę powoli procedury przy pacjentce.
Mirek w tym czasie dociera do mnie z wolną już lekarką, pobieramy krew na gazometrię… Uff… za pierwszym podejściem…
Mirek pobiegł na OIOM, by przekazać lekarzowi, który zlecał leki dla tej chorej, że w pierwszej pompie infuzyjnej jest już podawany lek, a bolusy z kolejnymi dały skutek w akcji serca 140/min.
Zostaję z chorą uciskając nadgarstek po nakłuciu dotętniczym i liczę, że to już koniec mojej zmiany i zaraz ktoś nadejdzie…
Byłam mokra od potu, odwodniona i głodna.
Szczerze? Po tej sytuacji ledwo stałam na nogach.
Na szczęście już przyszła zmiana. Na szczęście, można już było iść na przerwę i odpocząć.
Katarzyna Kowalska
Mgr pielęgniarstwa
Spec. pielęgniarstwa operacyjnego
Pielęgniarka systemu
Prezes SPC
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Zapraszamy na dalszy ciąg raportu już za tydzień.