Podczas wtorkowej konferencji prasowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i nowej przewodniczącej Grażyny Cebuli-Kubat zaprezentowano raport „Lekarz jako pracownik 2020 – 2022. Jak zmienia się rynek pracy” oparty na dwóch ankietach przeprowadzonych we współpracy z portalem Medycyna Praktyczna. Pierwsze badanie zostało przeprowadzone w lutym 2020 roku, a więc tuż przed pandemią.
OZZL sprawdzał zarówno to, jak i gdzie pracują lekarze oraz co głównie motywuje ich do pracy w publicznym lub prywatnym systemie oraz jakie, ewentualnie, publiczny system musiałby zapewnić warunki finansowe, by medycy zgodzili się pracować na wyłączność. W ostatnich miesiącach politycy PiS – m.in. wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia Bolesław Piecha – sugerowali, że jest przygotowywane takie rozwiązanie, które zagwarantuje lekarzom specjalistom „godziwe” wynagrodzenie – mowa o kwotach rzędu trzech średnich krajowych brutto – pod warunkiem rezygnacji z pracy w sektorze prywatnym (a w wersji bardziej radykalnej, pod warunkiem pracy wyłącznie w jednej placówce).
Czy lekarze zgodziliby się na takie rozwiązanie? Tylko kilka procent z nich w tej chwili zdecydowanie mówi „nie”. Większość określiła poziom wynagrodzenia (chodzi o podstawowe wynagrodzenie, bez dyżurów i dodatków), które skłoniłoby ich do pracy tylko w sektorze publicznym. Warto zwrócić uwagę, że OZZL uruchomił ankietę po tym, jak w środku wakacji Jarosław Kaczyński stwierdził: - Lekarz może zarabiać naprawdę bardzo dużo" (...). Ja nie mam nic przeciwko temu. Jak to jest naprawdę wybitny lekarz to niech zarabia, nie chcę tutaj nikogo denerwować, ale i 60, czy nawet 80 tys. miesięcznie. Niektórych to może oburzyć, ale niech nawet tak będzie, ale pod jednym warunkiem: że pracuje tylko w tym jednym miejscu, a nie, że jest ciężko zmęczony, bo zaraz leci dorabiać więcej. To nie może być wyścig.
Największa grupa lekarzy (45 proc., co ciekawe dokładnie tyle samo wskazało identyczny przedział kwotowy dwa lata wcześniej) wybrała opcję 15-20 tysięcy złotych (netto). Tylko 10 proc. określiło stawkę na 30-40 tysięcy złotych, a 9 proc. na 10-15 tysięcy złotych (w 2020 roku było to aż 32 procent). Można to zinterpretować tak, że lekarze wcale nie są tak „pazerni” na pieniądze, jak sądzą politycy (choć oczywiście ich ostateczne zarobki zależą od liczby dyżurów, więc podane kwoty nie są ostateczne). Ale badanie pokazuje coś więcej: największe motywatory do pracy w publicznym systemie, z punktu widzenia lekarzy, to możliwość rozwoju zawodowego oraz możliwość lepszego leczenia pacjentów. Te zaś, w ciągu dwóch lat, pogorszyły się w publicznym, a nieco poprawiły w prywatnym systemie ochrony zdrowia. Z drugiej strony znacząco mniej lekarzy (10 proc. w 2020 roku, 4 proc. w 2022 roku wskazuje, że wynagrodzenia są tym czynnikiem, który motywuje ich do pracy w publicznych placówkach).
Dlaczego lekarze łączą pracę w publicznym i prywatnym systemie? Połowa odpowiada, że ze względów finansowych. Ale pytani o szczegóły, wskazują również, że prywatny sektor zapewnia lepszą organizację pracy, bardziej przyjazny stosunek do pracowników i – generalnie – lepszą atmosferę. To obszary, które nie są z kolei mocną stroną sektora publicznego.
Badanie pokazało również, że lekarze zaczęli ograniczać czas pracy. – Lekarze chcą pracować mniej, mieć też swoje życie prywatne a w pracy możliwość większego skupienia się na pacjencie. Lekarze chcą traktować pacjenta po partnersku, chcą bardziej jakościowego i bezpiecznego dla pacjenta i lekarza procesu leczenia – mówiła Grażyna Cebula-Kubat. - Praca w sektorze publicznym staje się dla lekarza coraz mniej atrakcyjna. Zniechęca organizacja pracy i stosunek do pracowników oraz kontekst wynagrodzenia jakie lekarz może uzyskać na rynku prywatnym – komentowała Anna Gołębicka, ekonomistka, ekspert komunikacji i zarządzania, prezentując wyniki badania.