Stres jest zjawiskiem obcym dla naszego organizmu i wbrew pozorom nie spotykamy się z nim codziennie. Gdy nas dopadnie, w pierwszej kolejności atakuje umysł, a jeżeli przez długi czas jesteśmy narażeni na negatywne bodźce (stresory) odbija się to na funkcjonowaniu poszczególnych układów i narządów naszego organizmu. Niestety, nie doceniamy siły rażenia, jaką ma stres. Często też nie wierzymy, że może nas zaprowadzić na skraj zdrowotnego bankructwa.
Postęp cywilizacyjny przyniósł nam dłuższe i wygodniejsze życie, ale nic nie ma za darmo. Pandemia i wymuszona przez nią izolacja, trudna sytuacja gospodarcza i polityczna, na każdym z nas – w mniejszym bądź większym stopniu – się odcisnęły. Czujemy się coraz bardziej samotni, zagubieni. Jesteśmy zabiegani, pochłonięci rywalizacją, przytłoczeni nadmiarem obowiązków w pracy i w domu. Staramy się to wszystko pogodzić, ale czy nam się to udaje? W bardzo wielu przypadkach – nie. Każdy z nas inaczej reaguje na stres, ale warto pamiętać, że nawet dobry stres, jeśli utrzymuje się zbyt długo lub pojawia często, może nam zaszkodzić. Objawem stresu może być ciągły niepokój, drażliwość, huśtawka nastrojów, gniew, obniżona samoocena, gniew, drżenie rąk, tiki nerwowe, nieradzenie sobie z codziennymi obowiązkami, a także obniżone libido. Fizycznym objawem stresu może być kołatanie serca, trudności z oddychaniem, bezsenność, pogorszenie pamięci i koncentracji, odczuwanie ucisku w klatce piersiowej lub w gardle, częste bóle głowy, bóle w lędźwiowym odcinku kręgosłupa, niestrawność, biegunki lub zaparcia, problemy skórne, a u kobiet zaburzenia miesiączkowania.
W gąszczu badań i gabinetów
Dolegliwości fizyczne, które odczuwamy z powodu życia w silnym stresie są przez wiele osób traktowane dosłownie. Skoro mam kłopoty z oddychaniem, mam chore płuca. Kołacze mi serce, pójdę do kardiologa. I tak bez końca. Poszukując na własną rękę przyczyn dolegliwości organicznych, wkręcamy się w jeszcze większy stres, ponieważ kolejne badania laboratoryjne czy obrazowe niczego nie wyjaśniają. Kolejne wizyty u specjalistów nie dają odpowiedzi na pytanie – co mi dolega? To jeszcze bardziej nas irytuje i opuszczamy gabinet z przekonaniem, że lekarz się nie zna, że brakuje mu wiedzy, bo nie potrafił rozpoznać „mojej” choroby.
– W takich sytuacjach należy się zastanowić, czy dolegliwości pacjenta i występujące u niego objawy nie mają związku z psychosomatyką – mówi dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach, specjalista medycyny ogólnej i medycyny męskiej, dyrektor rozwoju ds. medycznych i naukowych, Klinika Sanse Med Concept, autorka książki „Chorzy ze stresu. Problemy psychosomatyczne”. – Oczywiście zawsze należy wykluczyć choroby organiczne. To podstawa. Jeżeli objawy nawracają i dotyczą różnych narządów i jeśli nie pasują do obrazu konkretnej choroby, można przypuszczać, że pacjent jest psychosomatykiem. Gdy mamy pewność, że nie ma choroby organicznej, musimy pacjentowi wytłumaczyć, dlaczego źle się czuje. Nie jest to łatwe. Większość pacjentów oczekuje od lekarza konkretu – ma pan chory żołądek, tu jest recepta na leki, wizyta kontrolna za miesiąc. W przypadku dolegliwości psychosomatycznych tak się nie da. Terapia wymaga czasu, ale przede wszystkim zrozumienia przez pacjenta powiązań między naszym mózgiem, a innymi narządami.
Chicagowska siódemka
Schorzenia psychosomatyczne nie są odkryciem ostatnich lat. Już w pierwszej połowie XIX wieku wprowadził je do terminologii medycznej psychiatra niemieckiego pochodzenia, Johann Heinroth. W 1950 roku Franz Alexander opracował listę siedmiu chorób, w powstawaniu których ogromne znaczenie mają emocje przeżywane przez pacjenta. Alexander zajmował się zarówno aspektami czysto somatycznymi, jak i ludzką psychiką – uczony był lekarzem oraz psychoanalitykiem. Uznany został za jedną z osób, które wniosły najbardziej znaczący wpływ w rozwój medycyny psychosomatycznej. Ale nie był jedynym uczonym, którego interesowało powiązanie konfliktów psychicznych ze stanem ludzkiego zdrowia – tym aspektem zajmował się również m.in. Sigmund Freud.
Za najczęściej występujące choroby psychosomatyczne uznawano wówczas chorobę wrzodową żołądka, nadciśnienie tętnicze, astmę oskrzelową, reumatoidalne zapalenie stawów, zapalne choroby jelita grubego, atopowe zapalenie skóry oraz nadczynność tarczycy.
– Obecnie listę tę można znacznie wydłużyć, ponieważ mamy coraz więcej dowodów na to, że niektóre schorzenia somatyczne ściśle łączą się ze stanem psychologicznym – dodaje lekarka. – Zaliczyłabym do nich otyłość, zaburzenia snu, zaburzenia apetytu, migreny, zaburzenia tikowe, choroby autoimmunologiczne, uzależnienia. W codziennej praktyce lekarze zapominają, jak silny jest związek ciała i duszy. Nawet jeśli pamiętają o tym, nie mają czasu na dogłębne przeanalizowanie stanu zdrowia pacjenta. W podstawowej opiece zdrowotnej lekarz ma mało czasu dla każdego pacjenta. Zdarza się, że albo wypisuje skierowanie na kolejne badania, albo odsyła go do jakiegoś specjalisty.
A i sam pacjent oczekuje szybkiej reakcji, łatwego rozwiązania, bo chce się pozbyć problemu – boli głowa, ma przestać boleć. Żyjemy w ciągłym biegu, jesteśmy przebodźcowani, bez chwili na relaks czy refleksję. Gonimy każdą godzinę, minutę, bo przecież kolejny projekt nie zrobi się sam, a jak nie wyrobimy normy, to nie będzie premii. Jeśli do tego dołożymy zanieczyszczenia powietrza, przetworzoną żywność, fast foody, brak aktywności fizycznej, niedostatek snu – nie możemy się dziwić, że organizm się buntuje. Szacuję, że około 50% pacjentów trafiających do lekarzy to psychosomatycy.
Patologia stresu
Ostry stres, nazywany też pozytywnym, jest zjawiskiem naturalnym. Był i będzie obecny w naszym życiu. I dobrze, bo pozwala wyjść z niewygodnej sytuacji, uniknąć zagrożenia. Z tym rodzajem stresu dobrze sobie radzimy. Stres przewlekły jest bardzo niebezpieczny, ponieważ często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy pod jego wpływem. Stres przewlekły może być prowokowany przez impulsy podprogowe, które „nakręcają” nas do działania. Przez jakiś czas to się nam podoba, bo pracujemy na wysokich obrotach. Ale nie zdajemy sobie sprawy, że długotrwale utrzymująca się taka, czyli niekończąca się, burza hormonalna w mózgu, ogromnie wyczerpuje organizm. Hormony wydzielane podczas stresu oddziałują na cały organizm. Decydują nie tylko o gospodarce węglowodanowej, ale osłabiają także układ odpornościowy. Związek między układem nerwowym a układem odpornościowym jest dobrze udokumentowany. Przewlekły stres istotnie obniża zdolność organizmu do obrony przed infekcjami. Słaby układ immunologiczny nie tylko nie chroni nas przed infekcjami wirusowymi i bakteryjnymi, ale sprzyja także rozwojowi wielu chorób, w tym nowotworowych.
Przewlekły stres prowadzi do wzrostu ciśnienia tętniczego, a to może być przyczyną udaru mózgu. Stres przyspiesza akcję serca, przez co nie dopływa do niego dostateczna ilość tlenu. To może prowadzić do niewydolności narządu oraz zawału mięśnia sercowego. Serce to narząd, który zbiera informacje o funkcjonowaniu całego organizmu i reaguje na zmiany, jakie w nim zachodzą. Przedłużający się stres może zatem doprowadzić do jego uszkodzenia. Szkód, jakie wyrządza stres w naszym organizmie jest o wiele więcej.
Trudni pacjenci
– Każdy pacjent musi być dokładnie zbadany, jeśli jednak w celowanych badaniach nie ma nic patologicznego, a obserwując pacjenta dostrzegamy jego złożoną osobowość, łatwiej nam postawić diagnozę – mówi dr Ewa Kempisty-Jeznach. – Wszystkich pacjentów, tych z chorobami organicznymi i z dolegliwościami psychosomatycznymi, należy traktować na równi. Wyleczony pacjent psychosomatyczny daje lekarzowi taką samą satysfakcję, jak pacjent z dobrze kontrolowaną cukrzycą, astmą oskrzelową czy chorobą wieńcową.
Psychosomatykami częściej są kobiety. Problem dotyka także mężczyzn do 50. roku życia. Zdarzają się też dzieci, które cierpią, np. na bóle brzucha z powodu stresu szkolnego lub konfliktów z rówieśnikami. To ludzie aktywni zawodowo, dobrze wykształceni, inteligentni, dobrze zarabiający. Są to osoby, które prowadzą zdrowy tryb życia, uprawiają sport i dobrze się odżywiają, bez nałogów. Postępują właściwie, ale nie idzie za tym dobre samopoczucie. I dlatego trudniej im zrozumieć, że ciało cierpi z powodu przemęczonej psychiki.
Psychosomatyk obciąża także rodzinę, a jego dolegliwości są kopiowane przez dzieci. Życie z psychosomatykiem jest bardzo trudne, bo żyje się z człowiekiem wiecznie niezadowolonym, źle się czującym, rozgoryczonym.
– Dolegliwości, o których rozmawiamy nie są wymysłem rozkapryszonych pacjentów – dodaje lekarka. – One są, bolą, nie pozwalają się skupić, skoncentrować, czasem nie pozwalają pracować i spokojnie żyć. To ogromne zadanie dla lekarzy pierwszego kontaktu, bo do nich pacjenci mają najwięcej zaufania i z nimi mają najczęściej kontakt. Poza tym lekarze pierwszego kontaktu dobrze znają swoich pacjentów, bo zajmują się nimi przez wiele lat. W psychosomatyce jest wiele takich rzeczy, które pacjent o racjonalnym nastawieniu do życia może traktować jak coś spirytualnego. Ale tu nie ma żadnej magii. Z drugiej strony pacjent, ten twardo stąpający po ziemi, oczekuje od lekarza konkretu: 2 + 2 = 4. W medycynie nie zawsze tak jest. Otacza nas coraz więcej nowoczesnych stresorów, do których nasz organizm nie jest przyzwyczajony, na które nie nauczył się jeszcze prawidłowo reagować. Dolegliwości psychosomatyczne są ewolucyjną odpowiedzią na zmianę otaczającej nas rzeczywistości. Musimy to dostrzec i nauczyć się leczyć te dolegliwości.
Choroby psychosomatyczne są wielkim wyzwaniem dla współczesnego systemu ochrony zdrowia. W zagonionym świecie jakby nie ma miejsca na roztkliwianie się nad każdym pacjentem. Problem braku czasu w ochronie zdrowia dotyczy całego świata. Ale największym wyzwaniem jest zmiana myślenia wśród lekarzy. Konieczne jest przypomnienie lekarzom, że choroby psychosomatyczne istnieją i musi się znaleźć czas na ich leczenie, bo takich schorzeń będzie przybywało. Poza tym często popełnianym błędem jest to, że zbyt szybko kieruje się pacjentów do psychiatry, który przepisuje antydepresanty. Tymczasem na drodze dochodzenia do prawdy między internistą a psychiatrą jest wielu innych specjalistów, którzy mogą pomóc. To np. psycholodzy.
– Jestem przekonana, że w ciągu kilku najbliższych lat będziemy kształcić lekarzy psychosomatycznych – mówi Ewa Kempisty-Jeznach. – Tak już się dzieje na Zachodzie. Nie uciekniemy przed tym. To się musi stać rzeczywistością, bo takie będą potrzeby zdrowotne społeczeństwa. Musimy się nauczyć, że ciało i umysł (dusza) są ze sobą ściśle powiązane. Musi do nas dotrzeć, że będzie coraz więcej pacjentów ze zdrowym ciałem, ale z rozklekotaną duszą.
Źródło: „Służba Zdrowia”