Ewa Szarkowska: Z jakimi uczuciami przeczytał Pan czerwcowy raport NIK o stanie polskiej transplantologii? Czymś Pana zaskoczył?
Roman Danielewicz: W zasadzie nie. W podsumowaniu kontroli NIK na temat organizacji i finansowania przeszczepienia narządów znalazło się – dla naszego środowiska transplantologów – wiele rzeczy oczywistych, bo widzimy to codziennie. Rzeczywiście pandemia wpłynęła bardzo znacząco na aktywność transplantacyjną w wielu ośrodkach, co jest łatwo wytłumaczalne i nikt z tego powodu nie stawia zarzutów. Dotyczyło to przede wszystkim ośrodków zgłaszających zmarłych dawców, gdzie Oddziały Intensywnej Terapii były zajęte leczeniem pacjentów z COVID-19, więc to była rzecz oczywista, jakkolwiek bolesna dla całego systemu. Również ośrodki transplantacyjne, zlokalizowane w szpitalach, gdzie nie było możliwości stworzenia „zielonych stref”, zawiesiły przeszczepianie narządów od dawców żywych, z obawy przed zakażeniem zarówno biorców, jak i dawców. Jeśli chodzi o to, że przez większość czasu trwania Narodowego Programu Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej nie udało się osiągnąć zakładanego wzrostu liczby przeszczepień, też to wiedzieliśmy. Myślę jednak, że w 2010 roku, kiedy tworzono ten program, troszkę optymistycznie określono zwiększenie liczby przeszczepień narządów od zmarłych dawców o 100 procent, a liczby przeszczepień nerki od żywych dawców o 500 proc. To był bardzo ambitny cel, którego rzeczywiście nie udało się zrealizować z powodu pandemii, ale nie tylko. Przez wiele lat nie zmieniała się wycena procedur transplantacyjnych i były one niedoszacowane. Wciąż borykamy się też z problemem niewystarczającego zaangażowania w procedurę pobierania narządów szpitali położonych poza ośrodkami transplantacyjnymi, jak również niedostatecznej wiedzy i świadomości społeczeństwa dotyczącej transplantacji. Natomiast wiele celów narodowego programu zostało osiągniętych, więc na pewno dużo zmieniło się na korzyść, jakkolwiek na razie nie widać, żeby to przełożyło się na oczekiwany wzrost liczby dawców i przeszczepień.
E.S.: Jednym z celów programu była rozbudowa elektronicznych rejestrów transplantacyjnych. NIK uznała, że trwa to stanowczo za długo. Jak Pan to ocenia ze swojego punktu widzenia?
R.D.: Kiedy budowano w „Poltransplancie” modułowe rejestry transplantacyjne, bardzo liczyliśmy na to, że doklejanie nowych modułów pozwoli na stałe rozwijanie ich funkcjonalności. Okazało się jednak, że w powodu dużej liczby danych, jakie spływają, zaistniała konieczność całkowitej przebudowy rejestrów. Niestety, prace koncepcyjne i wykonawcze nad nowym systemem teleinformatycznym postępują dosyć wolno. Ciągle słyszymy, że już, już, ale niestety wciąż nie jest ta sprawa sfinalizowana, więc chyba nie będzie to szybka zmiana. A szkoda, bo wciąż nie ma narzędzi, które pozwalałyby na tworzenie zbiorczych raportów i głębsze analizy danych. Natomiast to nie jest tak, że dotychczasowe rejestry nie funkcjonują. Podstawowe funkcje z punktu widzenia codziennej działalności ośrodków transplantacyjnych, takie jak zgłaszanie zmarłych dawców, koordynacja pobrania narządów czy rejestrowanie wykonanych przeszczepień, to wszystko działa sprawnie.
E.S.: Kolejnym zarzutem NIK wobec ministra zdrowia było zaprzestanie prac nad projektem nowej ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów, co w opinii Izby nie pozwoliło na dokonanie zmian, poprawiających organizację i funkcjonowanie systemu medycyny transplantacyjnej w Polsce. Pan też tak uważa?
R.D.: W 2017 roku, kiedy pojawił się projekt nowelizacji ustawy transplantacyjnej, rzeczywiście bardzo liczyliśmy na to, że zmiana ustawy może wiele rzeczy poprawić. Projekt został potem przez resort zdrowia zarzucony.
Ze strony ministerstwa słyszymy głosy, że są też inne sposoby usprawnienia systemu niż tylko zmiana ustawy, że wiele rzeczy można poprawić poprzez działania organizacyjne i takie są też podejmowane. I rzeczywiście nic się nie zawaliło przez to, że nowa ustawa nie powstała. Trzeba jednak pamiętać, że obecna ustawa o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów została uchwalona w 2005 roku, ma więc już 17 lat i na pewno jest wiele rzeczy, które można w niej zmienić. Mam tu na myśli choćby zapisanie w ustawie obowiązku szpitali, które same nie mają programów transplantacyjnych, zgłaszania możliwości pobrania organów od zmarłych dawców. Obecnie takie zapisy są na poziomie jednego z rozporządzeń ministra zdrowia do ustawy transplantacyjnej i, niestety, obowiązek ten nie jest w pełni realizowany. Potencjał donacyjny ma w Polsce około 400 szpitali, a tylko jedna trzecia z nich zgłasza możliwość pobrania narządów od zmarłych dawców, a 30–50 procent pobranych narządów do przeszczepień pochodzi zaledwie z kilkunastu placówek. To wynika również z kwestii finansowych, ale też z braku jednoznacznych zapisów na poziomie ustawy. Poprzez liczne działania i współpracę ośrodków transplantacyjnych udaje się mobilizować placówki, które mogą zgłaszać zmarłych dawców, ale wciąż nie przekracza to 30 procent szpitali, które mogłyby to robić. Oznacza to ogromny niewykorzystany potencjał donacyjny.
Dalszy ciąg wywiadu dostępny jest TUTAJ.
Źródło: „Służba Zdrowia”