Halina Pilonis: Pierwsze próby traktowania homoseksualizmu jako choroby sięgają drugiej połowy XIX w. Richard von Krafft-Ebing w pracy Psychopathia Sexualis zaliczył go do około 200 opisywanych dewiacji seksualnych. Jego zdaniem, źródłem homoseksualizmu była „inwersja przy porodzie" lub „inwersja nabyta". Czy dziś znamy przyczyny, z których powodu część ludzi ma homoseksualną orientację seksualną?
Sławomir Jakima: Nie znamy wciąż przyczyn powstawania orientacji seksualnych. Podejmowano na gruncie genetycznym, biologicznym czy psychoanalitycznym wiele prób wyjaśnienia, dlaczego część osób rodzi się z homoseksualną orientacją seksualną. Szukano przyczyn hormonalnych i próbowano wiązać to z poziomem testosteronu w życiu płodowym. Sprawdzano, czy sposób wychowania, np. brak ojca ma na to wpływ. Niestety, wciąż nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Jedno jest jednak pewne – orientacji seksualnej nie wybiera się i we wszystkich częściach globu mniej więcej 4% osób jest homoseksualnych. Co ciekawe, procentowo więcej jest homoseksualnych mężczyzn niż kobiet.
H.P.: W 1975 r. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne usunęło homoseksualizm z klasyfikacji zaburzeń psychicznych (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders) drogą głosowania. Opowiedziało się za tym 3/5 członków. Nie istniały więc obiektywne, niepodważalne przesłanki, aby takiej decyzji nie podejmować poprzez liczenie głosów?
S.J.: Warto przypomnieć, że w 1990 r. WHO usunęło homoseksualizm z listy chorób i to nie w drodze głosowania. Po prostu nie mieścił się on ani w definicji choroby, ani zaburzenia. Zdrowie seksualne, według WHO, polega na równych i odpowiedzialnych relacjach partnerskich, satysfakcji seksualnej, wolności od chorób, niesprawności seksualnej, przemocy i innych krzywdzących praktyk związanych z seksualnością. Homoseksualizm spełnia zasady normy partnerskiej, która zakłada dojrzałość osób wchodzących w interakcję seksualną, obustronną zgodę i akceptację, dążenie do obustronnej rozkoszy, nieszkodzenie partnerom, zdrowiu i społeczeństwu. Ponieważ wykreślenie z listy chorób przez Światową Organizację Zdrowia homoseksualizmu nastąpiło 17 maja, stąd ten dzień stał się swoistym świętem – Międzynarodowym Dniem Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. Faktem jest jednak, że wykreślenie homoseksualizmu z list chorób i klasyfikacji DSM odbyło się drogą plebiscytu, gdzie 5816 psychiatrów amerykańskich było za, zaś 3817 przeciwko. Jednakże dotyczyło to klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Decyzja WHO jest wiążąca praktycznie dla całego świata. Przypomnę, że w USA obowiązuje też klasyfikacja ICD, Stany Zjednoczone są członkiem WHO.
H.P.: Istnieje jednak powiedzenie, że zdrowy organizm jest płodny, a rozmnażanie obok chęci przetrwania to najsilniejszy instynkt ludzki. Czy z tego względu homoseksualizm nie jest zaburzeniem?
S.J.: Homoseksualiści są zazwyczaj płodni i odczuwają chęć posiadania potomstwa. Podążając tą drogą myślenia za zaburzonych i wymagających leczenia musielibyśmy uznać wszystkie osoby pozostające w związkach heteroseksualnych, które nie chcą mieć dzieci. Staram się przekonywać, że osoby homoseksualne są normalnymi ludźmi.
H.P.: Dlaczego kultura starożytnej Grecji akceptowała homoseksualizm, a Stary Testament jednoznacznie go potępia: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli" (Kpł 20,13).
S.J.: Stary Testament jest – oprócz opisu dziejów narodu żydowskiego – zbiorem praw żyjącego na pustyni ludu, który w swojej historii często musiał wędrować i to nie zawsze w sprzyjających okolicznościach. Zakazy i nakazy biblijne gwarantować miały przetrwanie tego narodu. Prokreacja stanowiła ważną jego część. Dlatego przecież Bóg zgładził biblijnego Onana, który nie chciał zapłodnić żony zmarłego brata i „tracił z siebie nasienie na ziemię". Co do starożytnej Grecji, homoseksualizm czy kontakty homoseksualne z nieletnimi w dzisiejszej perspektywie dotyczyły mężczyzn i miały bardziej podłoże kulturowe. Co prawda, kobiecy homoseksualizm wiąże się historycznie przynajmniej w nazwie z grecką wyspą Lesbos i poetką Safoną. Dlatego ważne jest umiejscowienie spojrzenia na seksualność poprzez pryzmat historyczny i kulturowy.
H.P.: Jak z podejściem do homoseksualizmu ma sobie poradzić lekarz psychiatra – katolik, skoro Jan Paweł II, kiedy parlament Wspólnoty Europejskiej w 1994 r. wezwał wszystkie kraje członkowskie, by przyznały homoseksualistom prawa do zawierania „związków małżeńskich", skomentował: „Rezolucja domaga się prawnego uznania nieładu moralnego. Parlament bowiem w sposób nieuprawniony nadał walor prawny zachowaniom dewiacyjnym, niezgodnym z zamysłem Bożym"?
S.J.: Moim zdaniem, dla lekarza psychiatry czy psychoterapeuty nie powinna mieć znaczenia orientacja seksualna pacjenta. Skoro homoseksualizm nie jest chorobą, a jedynie ,,grzechem", to nie wchodzi to w sferę działań lekarza, bo on zajmuje się zdrowiem pacjenta, a nie jego grzechami. Pytanie o orientację seksualną czasem w psychiatrii pada, ale nie wpływa na to, czy zostanie podjęta terapia. Choć muszę przyznać, niestety, że pacjenci pytają mnie, czy zaakceptuję to, iż są homoseksualistami. To oznacza, że mają przykre doświadczenia. Problem akceptacji homoseksualizmu przez Kościół jest trudny dla dwóch stron. Nie jestem teologiem i trudno mi się wypowiadać co do intencji czy rozumienia seksualności przez Kościół. Z praktyki terapeutycznej jednak wiem, że wielu katolików homoseksualistów źle znosi odrzucenie przez Kościół. Istnieje termin „egodystoniczna sytuacja", kiedy osoba zna swoją orientację, ale z różnych powodów nie chce tego zaakceptować. Jest to trudne dla tej osoby i niesie ze sobą poważne konflikty wewnętrzne. Często wymaga pomocy terapeutycznej.
H.P.: Zachowanie gejów wydaje się większości osób niemęskie. Czy homoseksualista czuje się kobietą?
S.J.: Absolutnie nie. Homoseksualista jest i czuje się mężczyzną, a homoseksualistka kobietą. Orientacja seksualna nie musi pokrywać się z tożsamością płciową. Wyróżniamy pięć orientacji: heteroseksualną, homoseksualną, biseksualną, aseksualną, autoerotyczną. Natomiast do określania płci stosujemy 10 kategorii: płeć chromosomalna, gonadalna, wewnętrzna, zewnętrzna, fenotypowa, hormonalna, metaboliczna, socjalna, zewnętrznych narządów rozrodczych po urodzeniu, mózgowa i psychiczna. Zatem podstawowy błąd polega na równaniu dwóch zupełnie odmiennych terminów: „tożsamość płciowa" i „orientacja seksualna". Tożsamość oznacza, z jaką płcią biologiczną się utożsamiam, orientacja oznacza, która płeć jest seksualnie pożądana.
H.P.: Problem z homoseksualizmem wiąże się z brakiem tolerancji. A u wielu mężczyzn wywołuje on wręcz agresję. Dlaczego?
S.J.: Może być to efektem niepokoju związanego z rolą, którą mężczyzna chce spełniać. Nie jest bowiem pewny, czy udaje mu się sprostać wymaganiom, które stereotypowo stawia się płci męskiej. Zasada projekcji stosowana w psychoterapii mówi, że osoby homofobiczne często nie akceptują u siebie ukrytych świadomych lub podświadomych tendencji homoseksualnych. Filozof Michel Foucault zwracał uwagę, że agresję oburzonych tą orientacją może wzbudzać zazdrość z powodu doznawania szczęścia poza ograniczającą swobodę monogamią i konwencjonalną rodziną. Co oznacza, że de facto oburzeni sami nie znoszą związanych z seksualnością przymusów i wyrzeczeń. Mogą być prozaiczne powody niechęci, chociażby pewna inność seksualna.
H.P.: Czy tzw. parady gejów fałszują obraz homoseksualistów, bo na ich czele maszerują transwestyci preferujący zachowania perwersyjne?
S.J.: Parady równości mają na celu pokazanie społeczeństwu, że osoby homoseksualne nie chcą być dyskryminowane i pragną mieć takie same prawa jak heteroseksualne. A że są to parady, to bywają barwne. Pierwsze organizowane tego typu marsze miały upamiętniać starcia policji ze środowiskiem gejowskim w 1969 r. w nowojorskim pubie Stonewall Inn. Transwestyci nie zawsze są osobami homoseksualnymi, mogą być heteroseksualni. Transwestytyzm o typie podwójnej roli polega na ubieraniu się w stroje płci przeciwnej w celu uzyskania zadowolenia z chwilowego doświadczenia psychicznego bycia osobą płci przeciwnej, bez pragnienia trwałej zmiany płci. Przebieranie odbywa się bez satysfakcji seksualnej. W obowiązującej obecnie klasyfikacji międzynarodowej ICD-10 zaburzenie to zalicza się do zaburzeń identyfikacji płciowej, chociaż już w następnej klasyfikacji ICD-11 są duże zmiany związane z problemem transseksualizmu (dysforii płciowej). Transwestytyzm fetyszystyczny jest rodzajem parafilii seksualnej, w którym u heteroseksualnych mężczyzn jedynym lub preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest przebieranie się w stroje kobiece i wykonywanie w tym czasie masturbacji lub czynności seksualnych z drugą osobą. Jest to dość szeroki temat. Transwestytyzmu z reguły się nie leczy, chyba że osoba prosi o pomoc. Jest to raczej indywidualny rodzaj seksualności.
H.P.: Czy wszyscy, którzy oferują leczenie homoseksualizmu – kłamią? Są terapeuci, którzy powołując się na publikacje Josepha Nicolosiego, członka Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, dyrektora Kliniki Psychologicznej Thomas Aquinas w Encino, w Kalifornii wierzą w skuteczność „terapii reparatywnej".
S.J.: Orientacji seksualnej się nie wybiera i nie można się jej pozbyć. Próbowano leczyć już homoseksualizm lobotomią, elektrowstrząsami, podawaniem hormonów czy terapią behawioralną oraz przymusowymi heteroseksualnymi stosunkami seksualnymi. Problem w tym, że jest to nie tylko nieskuteczne, ale krzywdzące i szkodliwe. Jeszcze przed Nicolosim amerykański terapeuta Richard A. Cohen twierdził, że dzięki terapii konwersyjnej można zmienić orientację seksualną. Utrzymywał, że był homoseksualistą, ale dzięki leczeniu miał żonę i trójkę dzieci. Po upublicznieniu szczegółów stosowanych przez niego metod organizacje naukowe, a nawet część religijnych, usunęły go ze swoich szeregów. Terapia konwersyjna w środowisku naukowym jest zdyskredytowana i uznawana za nieskuteczną i szkodliwą. Terapia reparatywna Nicolosiego ma na celu przewartościowanie potrzeb seksualnych. Nie jest w Polsce zakazana, choć namawiało nas do tego ONZ. Nawet jedna z partii zgłosiła taki projekt w sejmie tej kadencji. Podobne zdanie ma Polskie Towarzystwo Seksuologiczne. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że taka terapia nie zmieni orientacji seksualnych, a może skutkować depresją i innymi zaburzeniami psychicznymi. Jest to jednak decyzja pacjenta, czy jej spróbuje. Jestem za tym, by jednak porozmawiać w gronie naukowców o tym sposobie leczenia, wynikach i opracowaniach naukowych.
H.P.: W Internecie można znaleźć ośrodki, które oferują leczenie homoseksualizmu, najczęściej katolickie. Z ambon padają ostre słowa potępienia dla osób nieheteroseksualnych. Dlaczego Kościół angażuje się tak mocno w walkę z homoseksualizmem?
S.J.: Jak mawiał Michel Foucault, każda władza świecka czy kościelna chce mieć panowanie nad seksualnością. Kto kontroluje seks, kontroluje ludzi. Taka biowładza koncentrująca się na seksie pozwala kontrolować teraźniejszość i przyszłość. Wystarczy 40 lat bez seksu między ludźmi i możemy zniknąć z planety Ziemia.
H.P.: Czy szkoła nie powinna edukować dzieci i młodzieży w zakresie wielości płci i orientacji seksualnych? Dziś w Polsce wiele wykształconych osób uważa, że orientację seksualną można wybrać.
S.J.: Taka edukacja seksualna jest konieczna. Młody człowiek musi się dowiedzieć, że w każdej populacji są osoby homoseksualne, transseksualne i że jest to sytuacja normalna, niezagrażająca mu w żaden sposób. Ważna w edukacji seksualnej jest znajomość podstawowych informacji o seksualności, różnicach płciowych, zachowaniach seksualnych, które mogą zagrażać zdrowiu. Młody człowiek każdą taką odmienność powinien traktować tak jak to, że ludzie mają różny kolor oczu czy włosów. Edukacja seksualna to też podstawowe prawo człowieka.
Źródło: Służba Zdrowia