W komunikacie Głównego Inspektora Farmaceutycznego z 25 lutego br. czytamy: "Farmaceuta pracujący w aptece lub punkcie aptecznym w sytuacji zagrożenia zdrowia pacjenta, jest uprawniony do wystawienia recepty na produkty lecznicze o kategorii dostępności Rp (z zastrzeżeniem środków kontrolowanych)." Nabiera to szczególnego znaczenia w kontekście inwazji Rosji na Ukrainę i uciekających do Polski obywateli Ukrainy. Dzięki takiej decyzji GIF, uchodźcy wojenni będą mogli kupić potrzebne leki w polskich aptekach nawet w przypadku, gdy nie będą posiadali na nie recepty.
"Recepta farmaceutyczna wystawiana jest elektronicznie i musi zawierać dane wyszczególnione w art. 96a ust. 1 [...] oraz przyczynę wydania leku. Wyżej wymienione recepty
realizowane są z pełną odpłatnością – 100% i wymagane jest ich ewidencjonowanie." Z kolei w przypadku, gdy nie ma dostępu do elektronicznego systemu wydawania recept i nie można ustalić tożsamości pacjenta, będącego w zagrożeniu życia, farmaceuta może wystawić receptę w formie papierowej.
Jak donosi dziennik "Rzeczpospolita", farmaceuci chcąc pomóc Ukraińcom, coraz częściej obniżają ceny leków, rezygnując z marży. Zdarzają się przypadki, kiedy aptekarze, by udostępnić lek pacjentom, sięgają do własnej kieszeni i pokrywają koszty.
Wśród najczęściej kupowanych środków medycznych znajdują się m.in. leki przeciwbólowe, bandaże, płyny do dezynfekcji. A wśród preparatów kupowanych na receptę pojawiają się np. roztwory adrenaliny w penie.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej przyznał, że jest dumny z postawy polskich farmaceutów.
Źródło: Rzeczpospolita