Dyskusja na temat relacji pomiędzy zdrowiem, a bezpieczeństwem narodowym nabrała tempa w Europie i na świecie. A jak to wygląda w Polsce, bo wydaje mi się, że inicjatywa Instytutu Studiów Politycznych PAN i Polskiej Unii Onkologii jest pierwszym krokiem do tego?
Tak. Dlatego, żeby zmienić podejście społeczne do kwestii bezpieczeństwa zdrowotnego, żeby opowiadać o nim inaczej niż tylko prostym postulatem – więcej pieniędzy. My wiemy, że potrzeba więcej pieniędzy. Ale jednak kiedy ludzie, opinia publiczna słyszą – więcej pieniędzy, myślą, że po prostu ktoś chce więcej zarobić. Więc trzeba pokazać od drugiej strony – jak zdrowie dzisiaj warunkuje pomyślność, gospodarkę, rozwój społeczeństw szczególnie na zachodzie Europy. No i popatrzeć na to też historycznie, tak jak w średniowieczu, można powiedzieć, jedną z najważniejszych rzeczy z punktu widzenia obronności jakiegoś miasta było to, czy to miasto nie napadnie jakaś epidemia. Tak i dzisiaj również mamy choroby cywilizacyjne. Mamy raka, który ma coraz większą wykrywalność, coraz więcej osób choruje na raka. Mamy innego rodzaju epidemie. Od nich zależy przyszłość poszczególnych państw, można powiedzieć tak, że w nie mniejszym stopniu, ile zakupią nowoczesnej broni.
Czyli tendencje epidemiologiczne i demograficzne, to o czym Pan mówił w kontekście chorób nowotworowych są bezlitosne. Tzn. pokazują, że podwoi się w ciągu najbliższych 20 lat liczba osób chorujących na nowotwory, wzrośnie liczba osób starszych. Jest coraz więcej słabszych grup, które będą wymagały opieki. Czy my jesteśmy też mentalnie, aksjologicznie i prawnie przygotowani do tego?
Właśnie nie, ale zawsze ta refleksja musi się zaczynać od interdyscyplinarnego namysłu, czyli ludzie z różnych dziedzin. Myśmy to tak specjalnie wymyślili, że są ludzie, którzy zajmują się ściśle medycyną – praktycy. Są ludzie zarządzający medycyną, są tacy, którzy zajmują się medycyną od strony politycznej, ale są też tacy, którzy obserwują medycynę od strony politologii, procesów społecznych, socjologii. Oni razem powinni zbudować koncept bezpieczeństwa zdrowotnego, pokazać go jako tak samo istotną część bezpieczeństwa narodowego jak właśnie zakupy broni czy szkolenie wojska. To powinie być punkt wyjścia, jeżeli wyjdziemy od tego punktu i w głowie polityków nastąpi ta zmiana, że bezpieczeństwo narodowe to jest także zdrowie, że medycyna to nie kłopot dla każdego rządu – mniej czy więcej pieniędzy. Czyli, przechodzimy ten punkt i to jest pierwszy krok do sukcesu. Bo ludzie zaczynają myśleć co zrobić, żebyśmy byli zdrowsi, bo od tego zależy siła całego państwa.