Największym wyzwaniem jest zmiana perspektywy spojrzenia na wydawane na onkologię pieniądze. Powinny być one postrzegane nie jako wydatek, ale jako inwestycja. Dlaczego jest to tak ważne? Rak piersi jest chorobą o charakterze przewlekłym, w wielu wymiarach tego słowa, czyli kobiety, które zachorowały mają szanse na wieloletnie przeżycie, pod pewnymi warunkami. Nawet kobiety, u których dokonała się progresja choroby (mają przerzuty) również, jeśli mają zapewniony dostęp do właściwego leczenia, mogą żyć bardzo długo i w tym czasie, wszystkie osoby, które przebyły raka piersi, a w Polsce to grupa kilkudziesięciu tysięcy osób, mogą być aktywne we wszystkich przejawach życia (rodzinnego, społecznego, zawodowego). Mogą „zarabiać” na swoje leczenie i pomnażać całość dorobku krajowego, zarówno w rozumieniu PKB, jak i działań, które jest trudno finansowo zmierzyć, ale odgrywających rolę w życiu każdej rodziny, każdego człowieka. Zmiana spojrzenia na te pieniądze jest najbardziej istotną potrzebą.
Drugą rzeczą jest spojrzenie na pośrednie skutki chorób nowotworowych, w tym raka piersi. Czyli to, jakie pieniądze są stracone przez to, że ludzie umierają wcześniej, niż potencjalnie mogliby, jakie pieniądze są stracone przez to, że stosowane są metody leczenia bardziej okaleczające i obciążające.
Wyliczono, że w roku 2012 koszty wynikające z przedwczesnego zgonu kilku tysięcy kobiet, które umarły w tym roku, wynoszą 880 milionów zł. To są koszty „przedwczesnej utraty produktywności”. Jeżeli spojrzeć na to w dłuższym horyzoncie czasowym lub uwzględnić większe liczby chorych, będą to wielokrotnie większe sumy. W konfrontacji z tym koszty leków wyglądają zupełnie inaczej.