Dostęp do opieki medycznej w czasie epidemii był i jest bardzo ograniczony. Pacjenci z jednej strony czekają w kolejkach do specjalistów, a z drugiej strony nadal obawiają się zgłaszać na wizyty. W jednym z wywiadów powiedział Pan, że planuje wdrożyć specjalny program ogólnodostępnych badań, także dostępu do specjalistów. W jakiej perspektywie będzie to realizowane?
Niezależnie od tego, w którym punkcie pandemii jesteśmy, trzeba zdawać sobie sprawę, że zagrożeniem dla zdrowia publicznego jest nie tylko pandemia i koronawirus, ale również pewne deficyty zdrowotne związane np. z brakiem profilaktyki. (...) Rzeczywiście, z perspektywy ostatniego półrocza, trzeba przyznać, że deficyt zdrowia się zwiększył i niestety będziemy mieli do czynienia z zaniedbaniami w tym zakresie. Mam na myśli zarówno profilaktykę dotyczącą trybu życia, jak i profilaktykę badań, które na wczesnych etapach pozwalają zidentyfikować problem zdrowotny. Deficyt ten dotyczy zarówno braku wykrywania chorób, jak też tego, że choroby są wykrywane na późniejszych etapach. Widzę potrzebę zareagowania w płaszczyźnie ogólnej, abyśmy mogli sprawdzić stan zdrowia po wyjściu z pandemii, a jednocześnie też zintensyfikowania działań mających namówić pacjentów do powrotu do badań. Wracajmy do identyfikowania i diagnozowania chorób.
Z całą pewnością trzeba to zrobić, bo kardiolodzy czy onkolodzy mają już pewne szacunki, że może to być bomba z opóźnionym zapłonem, że mogą to być kolejne koszty systemowe – leczenie chorób u osób w bardzo późnym stadium.
Tak. Mamy przygotowaną propozycję. Na początku najważniejszym dla mnie zagadnieniem było sformułowanie nowej strategii walki z pandemią, bo mamy trochę inne warunki: jesień, infekcje. Ale drugim wyzwaniem jest przygotowanie planu odbudowy zdrowia publicznego, który chciałbym, aby był dominującym tematem w roku 2021. Co prawda, pandemia będzie jeszcze trwała, ale mam nadzieję, że będzie u schyłku. Chcemy działać na trzech płaszczyznach. Pierwsza z nich to podstawowe badania profilaktyczne. Instytucje zajmujące się zdrowiem publicznym jak np. WHO, twierdzą, że skutkiem pandemii jest m.in. to, że przytyliśmy statystycznie 3-4 kilo. Jakie są konsekwencje otyłości, wszyscy wiemy. I wiemy też, że zjawisko otyłości nawet bez pandemii rozwijało się w zastraszającym tempie. A konsekwencje to cukrzyca, nowotwory (o czym się rzadko mówi), kwestie kardiologiczne i związane z problemami układu krążenia. Myślę, że wychodząc z pandemii, najważniejszą sprawą jest zrobienie podstawowych badań laboratoryjnych. Chcemy zaproponować dwa pakiety. Jeden skierowany do mężczyzn, drugi dla kobiet, tak by oprócz podstawowych badań krwi każdy czuł się zachęcony do zrobienia specyficznych badań – dla kobiet w kierunku tarczycy, a dla mężczyzn chcemy wprowadzić przesiew oparty na PSA, czyli dotyczący ewentualnego ryzyka prostaty. To jest podstawa. Druga płaszczyzna to zniesienie limitów w dostępie do specjalistów. I to jest rewolucyjny krok, oczekiwany społecznie. Konsekwencją tego, że zachęcamy wszystkich do badań, musi być ułatwienie dostępu do specjalistów, a takim wymiernym i skutecznym środkiem jest zniesienie limitów do wszystkich specjalistów. Chcemy to zrobić na poziomie całej specjalistyki . I wreszcie trzecim elementem tzw. recovery planu jest postawienie akcentów na trzy sfery leczenia szpitalnego, i nie tylko. To jest onkologia, która jest priorytetem państwa i szczególnie akcentowana w expose pana premiera Morawieckiego, kardiologia, psychologia i psychiatria. Być może nie zdajemy sobie sprawy, jak pandemia, izolacja i odosobnienie źle wpływają na psychikę, szczególnie młodych ludzi.
Ile kosztowała nas walka z epidemią koronawirusa? I ile jeszcze będzie kosztować? Niektórzy przeczuwają, że trzeba będzie komuś zabrać w systemie opieki zdrowotnej, żeby te koszty pokryć.
Kiedy byłem szefem NFZ, współpracując ściśle z MZ, udało się nam skonstruować system finansowania całego zdrowia, który jest bardzo bezpieczny. Punktem wyjścia była ustawa o 6 proc. PKB na zdrowie. Ona jest w gruncie rzeczy pewnego rodzaju kotwicą, która trzyma i stabilizuje finanse zdrowia, bo w sytuacji, gdy okazuje się, że mamy mniej wpływów składkowych, to wtedy obowiązkiem państwa jest dopłacenie do poziomu zapisanego w ustawie. Ale niezależnie od tego mamy komfortową sytuację wynikającą z tego, że mamy narzędzia, które stabilizowały sytuację świadczeniodawców, czyli 1/12 wypłacana, stały ryczałt, możliwość ubiegania się o inne wsparcie. Wszystko to spowodowało, że sytuacja finansowa świadczeniodawców w tej pandemii wcale się nie pogorszyła, ale paradoksalnie polepszyła się. Z kolei, jeżeli chodzi o mechanizmy stabilizowania finansów zdrowia, to prócz 6 procent PKB udało się przekonać pana premiera Morawieckiego do tego, że w razie sytuacji ubytku składek, dostaniemy nie tylko większą dotację uzupełniającą ten brak wymagany do poziomu wymaganego w ustawie, ale mieliśmy też mechanizm rekompensaty bezpośredniej składek, które były umarzane. Jeżeli popatrzymy sobie teraz na koszty walki z pandemią, to można powiedzieć, że są dwa ich rodzaje: bezpośrednie i pośrednie, ale wszystkie bardzo wymierne finansowo i trafiające z powrotem do budżetu zdrowia, to wydaliśmy na walkę z pandemią (bezpośrednią czyli finansowanie leczenia) kwotę rzędu 1,5-2 miliardów zł. Ale, paradoksalnie okazuje się, że jest to mniejszość kosztów związanych z walką z pandemią, bo rekompensata ubytku składek, które zostały umorzone, wynosiła mniej więcej 4 miliardy złotych. Czyli, rzeczywiście co najmniej 6 miliardów złotych trafiło do sektora zdrowia. Proszę pamiętać, że to co finansowaliśmy w walce z pandemią, czyli te pierwsze półtora, dwa miliardy to nie są środki ze składek. To są środki, które były na początku przekazywane z zewnątrz, z budżetu państwa, a później z funduszu covidowego.
Przed nami perspektywa wielu kolejnych miesięcy epidemii, więc czy nadal będzie to tak dobrze wyglądać finansowo?
Instrumenty są cały czas utrzymane. Także pod tym względem wydaje się, że stabilność finansowania zdrowia jest zagwarantowana, i co więcej, co wydaje się sytuacją komfortową na tle reszty gospodarki, bo mamy również zagwarantowany wzrost finansowania, gdzie inne dziedziny nie mogą na to liczyć w związku z sytuacją gospodarczą.
Panie Ministrze, epidemia wymusiła, że wszelkie rozwiązania z zakresu e-zdrowia dość szybko zostały wdrożone. Pan wprowadzał jako szef NFZ e-receptę i przywiązywał wagę do tego, aby ta kwestia innowacyjności w ochronie zdrowia rozwijała się. Jakie teraz będą Pana priorytety, jeśli chodzi o e-zdrowie?
W Ministerstwie Zdrowia chciałbym kontynuować dzieło rozpoczęte przez ministra Janusza Cieszyńskiego. Wszyscy doskonale wiemy, jak dużo pan minister pracy wykonał właśnie w tym kierunku, abyśmy mieli pewien luksus korzystania z teleporady. Bo teleporada, jeśli nie byłoby e-recepty, e-zwolnienia, nie byłaby taką teleporadą, która ma dużą wartość dodaną dla pacjenta. Teraz pracujemy nad e-skierowaniem. Minister Cieszyński zdefiniował już pewne tory tego projektu. Ale czeka nas największe wyzwanie, jeśli chodzi o e-zdrowie, a mianowicie e-dokumentacja medyczna. I to jest rewolucja i przewrót „kopernikański”. Jeżeli uda nam się uruchomić system korzystania z elektronicznej informacji medycznej, to znikną problemy jak podwójne zapisywanie leków. Tak naprawdę będzie to cały katalog, bo w jednym miejscu pojawi się możliwość weryfikacji każdego lekarza, niezależnie czy będziemy w podstawowej opiece zdrowotnej, w szpitalu czy u specjalisty. To jest największe wyzwanie, które jest przed e-zdrowiem. Myślę, że oprócz e-zdrowia, które rzeczywiście powinno być fundamentem, musimy zacząć korzystać z dobrodziejstwa innowacji, które się pojawiły. Nie mówię tu o e-usługach, tylko o masie urządzeń, które za granicą, również w prywatnych systemach w Polsce, są wykorzystywane na dużą skalę, a w systemie publicznym bardzo rzadko. Proszę zobaczyć, że teleporada to nie jest żadna innowacja, to rozwiązanie istniejące już od ponad 20. A my tak naprawdę cieszymy się, że w 2020 roku można zadzwonić do lekarza i z nim porozmawiać. Chodzi mi o to, by teraz teleporada zaczęła być pełnoprawną usługą medyczną, w czasie której pacjent może np., korzystając z certyfikowanego urządzenia, sprawdzić swój oddech i przekazać jego nagranie do lekarza w takiej jakości, że lekarz będzie mógł to odsłuchać i zweryfikować na tej podstawie czy pacjent ma dolegliwości oddechowe, czy nie. Tutaj sektor tzw. startup’ów wykazuje inwencje, która nawet nam pokazuje, że w skali „is the limit” mamy całe bogactwo innowacji niewykorzystywanych przez system publiczny.
Skoro Pan Minister mówi o innowacjach, to takim obszarem, gdzie one są najważniejsze dla pacjentów, jest obszar całej polityki lekowej państwa. Często słyszymy, że jest jednak ograniczony dostęp do innowacyjnych terapii w Polsce, że niektórzy pacjenci nie są zaopiekowani albo są na marginesie tej opieki. Jak Pan widzi założenie głównej polityki lekowej? Czy będzie nowelizacja ustawy i co z Funduszem Medycznym?
Zwraca pani redaktor uwagę na Fundusz Medyczny, który ma być narzędziem pozwalającym sięgać po specjalne środki. Uważam, że nasza polityka lekowa jest oparta w bardzo dużym stopniu na evidence based medicine, które nie jest tylko rozumiane, że mamy pozytywne zweryfikowane wyniki tej terapii, ale również, że dokonujemy pewnego zważenia o ile przyrasta wartość terapeutyczna i przyrasta koszt. I bardzo często w tym rachunku (a prowadzi go AOTMiT) wychodzi, że te przyrosty wartości terapeutycznej są kompletnie niewspółmierne do przyrostu wartości kosztu. Podejmując decyzje z punktu widzenia ogólnospołecznego, kiedy naszym priorytetem jest zapewnienie dostępności do standardowych terapii i ogólnie do leczenia, to czasami lepszym wyborem jest kupowanie leku tańszego, który daje pewną gwarancję leczenia. Kraje najlepiej rozwinięte, mają właśnie instytucjonalny system weryfikowania tego co pojawia się na rynku. I paradoksalnie takich rachunków kosztowych nie prowadzą państwa nierozwinięte, które kupują wszystko na ślepo. W Polsce mamy dobry system instytucjonalny, który pozwala nam racjonalnie wydawać pieniądze. Na pewno więc będziemy ten kierunek kontynuowali. Jesteśmy otwarci na analizę wszystkich nowinek, ale nie reprezentujemy interesu firm farmaceutycznych tylko interes publiczny.