Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
Dzień Dawcy Szpiku

Debata: Ten sam cel - nowe możliwości

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 11 października 2022 10:34

Debata: Ten sam cel - nowe możliwości - Obrazek nagłówka
20 lat temu ustanowiono Dzień Dawcy Szpiku. W gronie ekspertów mówimy o początkach przeszczepiania szpiku w Polsce, o tym jak tworzyły się rejestry dawców szpiku na świecie i w Polsce, jak ważna jest opieka psychologiczna nad pacjentem, ale też komfort hospitalizacji. Co się zmieniło i jaki jest ostateczny cel?

W debacie udział wzięli:

Ewa Magnucka-Bowkiewicz, prezes Fundacji DKMS

Marcelina Grabowska, kierownik Pracowni Immunogenetyki UCK WUM

Prof. Wiesław W. Jędrzejczak, prekursor polskiej transplantologii

Prof. Marzena Samardakiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego

Prof. Jacek Wachowiak, specjalista w dziedzinie pediatrii, onkologii i hematologii dziecięcej


Iwona Schymalla: Panie Profesorze, w 1984 r. przeprowadził Pan pierwsze udane przeszczepienie szpiku allogenicznego. Rok później autologiczne.

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Wcześniej było jeszcze przeszczepienie syngeniczne pomiędzy dwoma bliźniaczkami w klinice, którą obecnie kieruje prof. Wachowiak. Dokonali tego, nieżyjąca już prof. Radwańska i Ryszard Kaftański. Niestety nie zakończyło się pomyślnie. Natomiast nasze, allogeniczne, było pierwszym i udanym. Mieliśmy szczęście. Mówię szczęście, bo bez niego taki zabieg może się nie udać.

Panie Profesorze, jaka była i jest rola dawców?

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Trzeba zacząć od tego, że w latach 50. pierwsze przeszczepienia prof. Thomasa (który dostał za to nagrodę Nobla), dotyczyły bliźniąt jednojajowych, następnie rodzeństwa, które odziedziczyło te same szóste chromosomy, gdzie jest układ HLA. Pierwsze przeszczepienie od dawcy niespokrewnionego miało miejsce w roku 1973. Zrealizował je prof. Bruno Speck, będąc na stypendium w Holandii. Na następne trzeba było czekać 8 lat. Przeprowadził je prof. John Hansen. I wtedy Holender Jon van Ruth, współodkrywca układu HLA, powołał fundację, która utworzyła rejestr dawców szpiku. I tak zaczęło się przeszczepianie od dawców niespokrewnionych. Początkowo rejestr powstawał w sposób chałupniczy tzn. transplantolodzy, na ile im starczyło czasu, usiłowali rekrutować dawców. Potem zaczęły powstawać profesjonalne organizacje. Doprowadziło to do sytuacji, że na świecie mamy w tej chwili ponad 40 milionów zarejestrowanych dawców, w tym ponad 2 miliony w Polsce.

Teraz są to profesjonalne organizacje jak Fundacja DKMS. Jak wielu mamy faktycznych dawców w rejestrze? Jak to wyglądało kiedyś a jak dzisiaj?

Ewa Magnucka-Bowkiewicz: 14 lat temu postanowiliśmy otworzyć ośrodek dawców szpiku w Polsce, który kontynuował pracę rozpoczętą na świecie. Wtedy w Fundacji pracowało kilka osób. Na początku promowaliśmy samo dawstwo szpiku, tłumaczyliśmy na czym ono polega, że jest bezpieczne i ratuje życie ludzkie. To były bardzo pracowite lata i ciekawy czas. W tej chwili nasz ośrodek dawców szpiku wygląda inaczej. Przede wszystkim jest nas więcej i robimy więcej dla pacjentów. Ale koronna działalność to świadome rejestrowanie, typizowanie wysokiej rozdzielczości. Jesteśmy w stanie zarejestrować ok. 200 tysięcy osób rocznie. Pandemia to trochę zmieniła.

Mówimy o postępie w medycynie, w transplantologii, ale także w metodach diagnostyki. To ma ogromny wpływ na proces, w którym Państwo są uruchamiani, kiedy już jest pacjent zakwalifikowany do przeszczepienia i zaczyna się szukanie dawcy. Jak to było kiedyś a jak dziś?

Dr Marcelina Grabowska: Tak naprawdę dopiero w latach 80. rutynowo w diagnostyce wyszło typowanie antygenów zgodności tkankowej HLA, które jest ważne w procesie doboru dawcy komórek krwiotwórczych. Kiedy jest kwalifikacja pacjenta do przeszczepienia komórek krwiotwórczych, jego próbka krwi trafia do laboratorium zgodności tkankowej. One działają w ramach pozwolenia Ministerstwa Zdrowia. W pierwszym etapie poszukujemy dawcy rodzinnego. Z próbką pacjenta trafia do laboratorium również próbka jego rodziców i rodzeństwa. Szukamy zgodności. Statystycznie dla 7 z 10 pacjentów nie jesteśmy w stanie znaleźć dawcy spokrewnionego. Dla nich musimy rozpocząć procedurę poszukiwania dawcy niespokrewnionego. I tu pojawia się kontakt z pracownią zgodności tkankowej, która musi wykonać badanie na poziomie wysokiej rozdzielczości.

Prof. Wiesław Jędrzejczak: To co jest rewolucją od kilku lat, to zamiana tych metod na metody genetyczne i badanie alleli, czyli konkretnych wersji genów.

Marcelina Grabowska: Kiedy startowaliśmy z diagnostyką HLA poznano10 alleli. W obecnym 2022 roku mamy 40 tysięcy specyficzności HLA. Postęp jest więc przeogromny.

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Mamy miliardy możliwości, bo między tymi 40 tysiącami są różne kombinacje. Nie wszystko występuje z jednakową częstotliwością.

W jakich chorobach u dzieci najczęściej stosuje się przeszczepienie szpiku jako metodę leczenia. Jaka jest jej skuteczność?

Prof. Jacek Wachowiak: Mówimy o allogenicznych transplantacjach, które mają podstawowe znaczenie w pediatrii. Autotransplantacje mają znaczenie marginalne. I wśród przeszczepień allogenicznych przede wszystkim są wykonywane zabiegi u dzieci z chorobami rozrostowymi układu krwiotwórczego. To jest 75-80 procent wszystkich allogenicznych transplantacji. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić ostrą białaczkę limfoblastyczną, która nie tylko jest najczęstszą u dzieci, ale też jest najczęstszym nowotworem i najczęstszym wskazaniem do transplantacji w ogóle (ok. 30 proc.). Wtedy gdy są wykładniki wysokiego ryzyka wznowy, pomimo najbardziej intensywnego leczenia konwencjonalnego lub kiedy, pomimo że stosowane czynniki rokownicze nie wskazywały na dostatecznie wysokie ryzyko, żeby już w pierwszej remisji wykonywać przeszczepienie, dochodzi jednak do wznowy. I wtedy szanse na drugą, albo kolejną długotrwałą pełną remisję białaczki możemy uzyskać dzięki allogenicznej transplantacji komórek krwiotwórczych. Inne wskazania to ostra białaczka szpikowa, rzadsza, ale druga co do częstości i dużo gorzej rokująca. Sporadycznie wskazaniem jest zespół mielodysplastyczny lub młodzieńcza białaczka mielomonocytowa. Tu z kolei chemioterapia, która jest wciąż podstawową formą leczenia, na szczęście też immunoterapia, które w zespołach mielodysplastyczych i młodzieńczej białaczce mielomonocytowej w ogóle nie dają szans na uzyskanie remisji białaczki. I metodą leczenia z wyboru jest allogeniczna transplantacja komórek krwiotwórczych. Byłoby ogromnym błędem, gdyby nie zastosować tego leczenia możliwie najszybciej. Inne wskazania, dużo rzadsze, to rozwój chłoniaka, najczęściej nie Hodgkina. I pomimo że jest stosowane leczenie chemio- i immunoterapeutyczne, to wyniki leczenia chłoniaka u dzieci są na tyle dobre, że to jest niezwykle rzadkie wskazanie. Pozostałe 20-25 proc. to tzw. choroby nierozrostowe, czyli nienowotworowe nabyte i wrodzone. Spośród nich najcięższa jest nabyta lub wrodzona niedokrwistość aplastyczna, gdzie ponad 90 proc. dzieci udaje się trwale wyleczyć. W grupie chorób wrodzonych, pierwotny niedobór odporności na czele z ciężkim - to jest najczęstsze wskazanie. Wrodzone niewydolności szpiku, na czele z niedokrwistością Fankoniego, rzadziej niedokrwistość Diamonda. Notabene z takim rozpoznaniem w 1984 roku prof. Jędrzejczak wykonał u dziewczynki przeszczepienie, która obecnie, jako dorosła kobieta, jest zdrowa. Lista wrodzonych niewydolności szpiku jest dłuższa. Niektóre wrodzone choroby metaboliczne: typowym wskazaniem jest mukopolisacharydoza typu pierwszego, czyli choroba Hurlera, adrenoleukodystrofia sprzężona z chromosomem X, leukodystrofia metachromatyczna, choroba Krabbego, również w tej chwili postać złośliwa osteopetrozy. Trzeba też wspomnieć o hemoglobinopatiach. Talasemia - niedokrwistość sierpowata - to u nas rzadkie rozpoznanie, ale na świecie są miliony chorych. I w ostatnich latach wyniki w tym wskazaniu uległy znacznej poprawie. W pierwszej remisji ostrej białaczki limfoblastycznej ponad 90 procent trwałej remisji, w drugiej ok. 60 do 70 proc. Transplantacja pierwszej remisji ok. 75 proc., w przypadku transplantacji drugiej lub kolejnej remisji to jest ok. 50-60 proc. W zespole mielodysplastycznym, młodzieńczej białaczce mielomonocytarnej średnio to ok. 75 proc. trwałych wyleczeń. I przechodząc do wskazań nienowotworowych: ciężka niedokrwistość 95-98 proc. wyleczeń. Bardzo poprawiły się wyniki od dawców niespokrewnionych. W chorobach wrodzonych wyniki są też bardzo dobre, zwłaszcza we wrodzonych niedoborach odporności. Odnośnie rejestrów, w ostatni poniedziałek mieliśmy posiedzenie dotyczące rejestru dzieci do przeszczepienia. I okazało się, że na liście oczekujących na dawcę niespokrewnionego, na najwłaściwszy moment przeszczepienia jest kilkanaścioro dzieci. Natomiast nie ma żadnego dziecka oczekującego na transplantację od zgodnego HLA rodzeństwa. Proszę sobie więc wyobrazić, co znaczy dla chorych ze wskazaniami do allotransplantacji dawca niespokrewniony i rejestry. Około 80 proc. wszystkich allotransplantacji jest od dawców niespokrewnionych.

To jest całe spektrum chorób i ogromna liczba pacjentów, którzy dzięki tej metodzie leczenia mogą być zdrowi, mogą żyć. Dawcy są więc tu kluczowi.

Ewa Magnucka-Bowkiewicz: Zakres tych chorób się poszerza. To bardzo mobilizujące. Z jednej strony mamy 40 milionów osób w bazie światowej, ale są tacy pacjenci, którzy dawcy nie mają. Umiemy ich coraz lepiej dobierać, więc warto kolejnych rejestrować. Pandemia, wojna to trudny czas dla nas wszystkich. Patrząc na całą transplantologię, my nie zastopowaliśmy. Dla każdego pacjenta potrzebującego przeszczepienia współpracowało ze sobą wiele osób i instytucji. W pandemii byliśmy izolowani, dlatego musieliśmy zmienić nasze procedury. Część z procedur nie mogło mieć miejsca, bo nie mogliśmy wychodzić na zewnątrz. Musieliśmy bardzo szybko przerzucić się w pełni na online. Całkiem nieźle nam to wyszło. W tej chwili mamy 50 proc. rejestracji sprzed pandemii. Apetyty mamy oczywiście większe. I w czasie, który ja nazwałam oknem pandemicznym, mogliśmy wyjść w teren i robić akcje dla pacjentów.

Budowanie świadomości to proces, którego nigdy nie można zastopować i powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko.

Ewa Magnucka-Bowkiewicz: Grup jest bardzo dużo. A słowa obu panów Profesorów pokazują, że potrzeby są ogromne.

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Warto tu wspomnieć prof. Hołowieckiego, który wykonał pierwsze przeszczepienie w Polsce od dawcy niespokrewnionego (pacjentka to znana szefowa fundacji Urszula Jaworska), co było także wielkim krokiem w rozwoju tej metody, która jest obecnie dostępna w wielu ośrodkach. W tej chwili w Polsce rocznie wykonuje się setki takich zabiegów.

W procesie opieki nad pacjentem, opieka psychologiczna, psychoonkologiczna jest immanentna. Pacjent powinien ją mieć. Dlaczego to ma tak istotny wpływ na proces leczenia?

Prof. Marzena Samardakiewicz: Moment rozpoznania choroby nowotworowej, jak i wszystkie dalsze etapy, o których mówimy: oczekiwanie na dawcę, przygotowanie do momentu, kiedy przeszczepienie będzie możliwe są niezwykle obciążające. I bez dostosowanego, skrojonego na miarę wsparcia psychologicznego ten efekt może być obniżony. Około 45 proc. naszych chorych wymaga zintensyfikowanej pomocy psychologicznej. Pozostali oczywiście potrzebują tej pomocy, ale w formie edukacji. Pragnę podkreślić, że odpowiednie postawy całego personelu medycznego, czyli dobre przygotowanie i umiejętność komunikacji medycznej to ważne cechy, które mogłyby w znaczący sposób podnosić jakość życia chorego. Wszystkie traumatyczne doświadczenia zabierają siły, powodują kryzys emocjonalny, zaburzają równowagę. Potrzebny jest czas, który pozwoliłby tę równowagę odzyskać. Ci chorzy, którzy mają odpowiednie zaplecze wśród swoich bliskich, znajomych, przyjaciół, mają odpowiednie zasoby są w stanie przejść kryzys przy ich pomocy. Ale są też osoby pozbawione takich możliwości i tu powinna wkroczyć grupa psychoonkologów. Cieszy mnie jako prezesa Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego, że w ośrodkach hematologii istnieją takie stanowiska. Natomiast smuci, że pojedyncze obsady są niewystarczające, by zaoferować wsparcie skrojone na miarę. A tak naprawdę pewność chorego, że dostęp do opieki psychologicznej jest możliwy, jest elementem wspomagającym leczenie. Ponieważ systemowo liczba obsady psychoonkologicznej jest niewystarczająca, to w tej chwili obserwuje się rozkwit organizacji pozarządowych, które działają, realizują mądre projekty, które wchodzą w miejsca, gdzie są te braki. Bardzo często pracownicy tych organizacji są rekrutowani spośród członków rodziny byłych pacjentów lub pacjentów (przykład przywołanej już Urszuli Jaworskiej). Także organizacje pozarządowe, które działają na rzecz dzieci z chorobami nowotworowymi, wśród nich jest bardzo dużo osób mających doświadczenie bycia rodzicem chorego dziecka. Ważnym aspektem jest też udzielanie wsparcia bliskim. W tej chwili bardzo dużo mówi się o wyczerpaniu sił osób, które towarzyszą choremu. Często są to procesy, które zajmują wiele miesięcy, czasami przeciągają się na lata. Stąd konieczność budowania szerokiej oferty wsparcia jest ogromnie ważna.

Pani Profesor podkreśliła zespołowość w opiece nad pacjentem, ale osoby pozyskujące dawców to też praca zespołowa, współpraca z transplantologami. Jak to wygląda?

Dr Marcelina Grabowska: Przez pracę zespołową, którą w naszej klinice zapoczątkował prof. Jędrzejczak, angażując nie tylko klinicystów, transplantologów, ale również diagnostów laboratoryjnych, uzyskuje się lepszą komunikację, lepszy wynik przeszukania od początku. Wiadomo, jakie są szanse na znalezienie dawcy niespokrewnionego, dzięki temu lekarz klinicysta może podjąć szybciej odpowiednie decyzje.

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Jeden aspekt jest ciągle niedoceniony – problem opieki psychologicznej nad dawcą. Chyba bardziej nad dawcą rodzinnym niż niespokrewnionym, dlatego że jest on bardziej narażony na to, że brat czy siostra, którym oddał swoje komórki krwiotwórcze, umrze. Często u tych osób pojawiają się pytania typu: czy to z nimi jest coś nie w porządku, skoro chory zmarł. One dalej żyją w poczuciu winy. Trochę ten problem pominęliśmy, bo koncentrowaliśmy się zawsze na ratowaniu życia osoby chorej. Drugi aspekt jest bardziej generalny. Trzeba sobie zdawać sprawę, że przeszczepianie szpiku od dawcy niespokrewnionego to jedyna procedura medyczna, która jest rutynowo wykonywana w kontekście międzynarodowym. Chory jest w jednym kraju, a dawca w wielu wypadkach w innym. Na końcu decyduje to, by znaleźć bliźniaka o tych samych cechach HLA. Człowiek w innym kraju poświęca swój czas, wysiłek i zdrowie, żeby ratować nieznanego sobie człowieka z innego kraju. To chyba najbardziej z człowieczych wyzwań jakiemu my jako ludzkość jesteśmy w stanie sprostać. Jesteśmy jednym z dwóch krajów, które w tej chwili oferują więcej komórek krwiotwórczych biorcom zagranicznym niż biorcom własnym. Oczywiście bez uszczerbku dla własnych. Drugim krajem są Niemcy. Trzecim krajem oferującym swoich dawców jest Cypr, choć sam nie przeszczepia.

W Poznaniu została niedawno otwarta, również dzięki wsparciu Fundacji DKMS, nowa klinika. Jakie to otwiera możliwości dla małych pacjentów?

Prof. Jacek Wachowiak: Nasze oddziały onkologiczne do tej pory funkcjonowały w murach zaprojektowanych w połowie lat 60., gdy rodziła się onkologia dziecięca i zupełnie nie przewidywano jej potrzeb. W 2009 roku pani prof. Samardakiewicz i pan prof. Kowalczyk z Lublina, szereg znamienitych dziecięcych onkologów z Europy, opracowali europejskie standardy opieki nad dzieckiem z chorobą nowotworową. Polskie Towarzystwo Hematoonkologii Dziecięcej opracowało własne standardy. Próbujemy je wdrożyć i stosować. Warunki dotąd były bardzo ciężkie. Sale w znacznej części były cztero- czy trzyłóżkowe. Leczenie onkologiczne jest długotrwałe i wymaga także zaplecza dla rodziców. Zawsze dążyłem do tego, aby stworzyć warunki bezpieczne i komfortowe hospitalizacje dla pacjentów i ich rodziców. Stąd na przestrzeni ostatnich 10 lat realizowałem te dążenia. I dzięki wsparciu m.in. Wielkopolskiego Urzędu Marszałkowskiego, z otrzymanych środków (kosztorys nowego budynku opiewał na ponad 31 mln zł) udało się. Brakowało nam wkładu własnego, który wynosi 5 procent, czyli blisko 1,6 mln złotych. Uzyskaliśmy bezcenne wsparcie prezes Fundacji DKMS Ewy Magnuckiej-Bowkiewicz, bez którego nie udałoby się tej inwestycji zrealizować. I jak to bywa w trakcje realizacji, pojawiły się dodatkowe, nieprzewidywane koszty. Fundacja ponownie nas wsparła dzięki czemu inwestycja obecnie jest finalizowana, jeśli chodzi o wyposażenie. Dzieci przeniosą się do nowego miejsca w najbliższym czasie. 4 października odbyło się oficjalne otwarcie. W nowej klinice sale są jedno lub dwuosobowe z zapleczem do całodobowego pobytu rodziców. W obrębie oddziałów funkcjonuje kuchenka i jadalnia dla rodziców. W podziemnej części są magazyny przedmiotów osobistych, pralnia i suszarnia. W każdym oddziale jest świetlica dla dzieci. Po raz pierwszy utworzyliśmy dla dzieci młodszych stanowisko noworodkowe, neonatologiczne, ponieważ rozpoznajemy około 120 nowych zachorowań z całej Polski. Zdarza się, że dziecko rodzi się już z nowotworem, guzem litym czy białaczką. I ono wymaga szczególnej troski i wyrafinowanych warunków leczenia. Poza tym powstało zaplecze ambulatoryjne, połączone z oddziałem dziennego pobytu z 8 łóżkami. W oddziale onkologicznym są 22 łóżka, a w oddziale dzieci młodszych 20. W ten sposób liczba łóżek wzrośnie w klinice o 8. To też jest istotne, bo nierzadko dochodzi do sytuacji, w których ze względu na kolejne nowe rozpoznania musimy odraczać przyjęcia na planową kontynuację leczenia. Powstała duża i wspaniale wyposażona pracownia rehabilitacji oraz apteka leku cytostatycznego, skonstruowana i wyposażona zgodnie z ostatnimi wymogami nadzoru farmaceutycznego. Dodatkowo znakomita pracowania patomorfologii oraz cytofluorometrii, zaplecze socjalne dla pracowników kliniki. Korzyści są więc przeogromne. Myślę, że nastąpił skok cywilizacyjny w porównaniu z warunkami, które dotąd mieliśmy. To stwarza warunki do dalszego rozwoju onkologii dziecięcej.

To wszystko odbywa się w ramach programu rozwoju polskiej transplantologii i wsparcia pacjenta. Są też inne projekty, które realizowane są w ramach tego programu.

Ewa Magnucka-Bowkiewicz: Odniosę się jeszcze do tematu wsparcia psychologicznego dla dawców. Mamy dział follow-up’ów gdzie przepracowuje się temat straty po śmierci czy wznowie pacjenta. Statutowo jesteśmy przede wszystkim ośrodkiem dawców szpiku. I szukając dawcy do przeszczepienia, zdaliśmy sobie sprawę, że chcielibyśmy być częścią całego zespołu, który towarzyszy pacjentowi od momentu diagnozy po wyleczenie. Stąd ten program i wsparcie strukturalne. Współpraca w zakresie wsparcia psychologicznego pacjentów, ale również rodziny. To niezwykle ważne, bo to jest ciężka i długa choroba i obserwujemy, że ta pomoc jest potrzebna. W tej chwili we Wrocławiu prowadzimy projekt, dzięki któremu już widzimy możliwości wprowadzenia metod rehabilitacji. Zaczęliśmy dostrzegać jak należy pacjentów onkologicznych odżywiać. Ale bardzo często pojawia się kwestia finansowania. Jesteśmy niezwykle dumni z tego programu. Oczywiście są potrzebne zmiany systemowe. Ale zanim się to zadzieje, oferujemy naszą pomoc, by mieć wpływ na sytuację pacjenta.

Wspomnę o jeszcze jednej inicjatywie – programie dotacji Fundacji DKMS. Pani profesor mówiła o roli organizacji pozarządowych odnośnie wsparcia psychologicznego. Akurat w tym roku edycja tego programu dotyczyła wsparcia psychologicznego pacjentów hematoonkologicznych. Pani Profesor Samardakiewicz była jednym z członków jury. Jak Pani ocenia te projekty? Na ile one poprawią sytuację pacjentów onkologicznych?

Prof. Marzena Samardakiewicz: Bardzo się cieszę, że część projektu, o którym mówiła Pani Prezes dotyczyła wsparcia psychologicznego, bo do tej edycji wystartowało 20 podmiotów. Pod uwagę wzięliśmy 18 projektów, ponieważ dwa odpadły z powodu braków proceduralnych. W grancie można było uzyskać do 80 tysięcy złotych, więc dla organizacji pozarządowej funkcjonującej lokalnie jest to bardzo zauważalny zastrzyk finansowy. Projekty były przeróżne, niosące innowacyjność, ale też kreatywność osób, które zauważyły jakiś brak w ofercie wsparcia w danym miejscu. Projekty dotyczyły zarówno chorych dorosłych jak i dzieci. Ostatecznie finansowanie uzyskało 6 najlepszych projektów. Jury nie rozdysponowało wszystkich środków przeznaczonych przez fundację, co świadczy o tym, jak skrupulatnie podeszliśmy do wyboru i wybraliśmy tylko te, które są najbardziej interesujące i wykonawcy rokują, że cały projekt zostanie wprowadzony oraz zrealizowany na najwyższym poziomie.

Jakie największe wyzwania stoją teraz przed polską transplantologią?

Prof. Wiesław Jędrzejczak: Największym wyzwaniem jest wyeliminowanie obecnej metody leczenia i zastąpienie jej metodami, które będą łatwe, proste i przyjemne. Na razie nie wygląda na to, by coś takiego miało nastąpić za mojego życia. Można powiedzieć natomiast, że w pewnym sensie wracamy do korzeni. Przeszczepianie szpiku startowało jako metoda ostatniego ratunku. I obecnie wraca na te tory. Aczkolwiek ten ostatni ratunek jest w zupełnie innym miejscu niż kiedyś. Kiedyś w zasadzie nie było żadnych metod leczenia. Poprawa nastąpiła w związku z tym, że kierowano do przeszczepienia coraz lepiej przygotowanych chorych. Obecnie mamy całą gamę linii leczenia. I dopiero jak linie leczenia zawodzą, przechodzimy do przeszczepienia. Sięgamy po to rozwiązanie w sytuacji, kiedy choroba jest wyselekcjonowana i odporna na wszystkie wcześniej stosowane metody leczenia i wtedy, gdy organizm chorego jest „zmarnowany” działaniami niepożądanymi poprzednich metod leczenia. Ale jest to sposób, który nie zamknął swojego udziału rozwojowego. Aktualnie najnowszym kierunkiem jest kojarzenie tej metody z zastosowaniem komórek CAR-T. Walka toczy się o to, żeby to co jest obecnym sukcesem medycyny pozwoliło na wyleczenie chorób przewlekłych. To nasz ostateczny cel.

Podobne artykuły

27.11.2012 WARSZAWA , PROFESOR WIESLAW JEDRZEJCZAK W NOWYM ODDZIALE TRANSPLANTACJI SZPIKU W SZPITALU PRZY BANACHA .FOT. ADAM STEPIEN / AGENCJA GAZETA
11 lipca 2023
27.11.2012 WARSZAWA , PROFESOR WIESLAW JEDRZEJCZAK W NOWYM ODDZIALE TRANSPLANTACJI SZPIKU W SZPITALU PRZY BANACHA .FOT. ADAM STEPIEN / AGENCJA GAZETA
Prof. Wiesław W. Jędrzejczak

Jan Paweł II

13 marca 2023
27.11.2012 WARSZAWA , PROFESOR WIESLAW JEDRZEJCZAK W NOWYM ODDZIALE TRANSPLANTACJI SZPIKU W SZPITALU PRZY BANACHA .FOT. ADAM STEPIEN / AGENCJA GAZETA
Prof. Wiesław W. Jędrzejczak

Kobieta z dzieckiem

24 lutego 2023

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

Szpital-na-OIOMIE-1
Podcast

Szpital na OIOM-ie – odcinek 1.: Tomasz Kopiec

25 października 2022
W-pigulce-0711
W pigułce

Skrót wiadomości Medexpressu - 7.11.2022 r.

7 listopada 2022
w-pigulce-1601
16 stycznia 2023
W-pigulce-1901
19 stycznia 2023
w-pigulce-2402
24 lutego 2023