Patrzy Pan na polską onkologię z perspektywy 15 lat działania Polskiej Unii Onkologii. Właśnie obchodzimy ten jubileusz. W jakim punkcie jesteśmy? Jakie zmiany są konieczne w polskiej onkologii?
Rzeczywiście minęło już nawet ponad 15 lat odkąd energicznie stworzyliśmy grupę nie tylko lekarzy i naukowców, bo wspierali nas decydenci, prawnicy, dziennikarze, właściwie wszystkie środowiska łącznie z aktorami i artystami. Chodziło nam o zrobienie takiego pospolitego ruszenia, ponieważ było 15 lat stagnacji w onkologii i niedofinansowania, oraz brak zainteresowania decydentów, i zajmowano się bardziej kardiologią (zresztą słusznie, bo to bardzo ważna dziedzina). Naszym głównym zadaniem było dążenie do ustawy gwarantującej realizację narodowego programu zwalczania chorób nowotworowych. Po dziesięciu latach kończy się właśnie realizacja tego programu. Będzie pewnie jego kontynuacja, bo to zostało ustalone na poziomie Ministerstwa Zdrowia. I myślę, że jest to bardzo ważny przełom, bo trzeba zadać pytanie: czy znowu przechodzimy w kolejne dziesięciolecie, w którym będzie program o charakterze interwencyjnym, taki jaki był potrzebny z konieczności, czy też zgodnie z wypracowanymi postulatami środowiska onkologów i przedstawieniem dokładnego zarysu tzw. cancer planu, który nazwaliśmy tak zgodnie z międzynarodową nomenklaturą, i czy będziemy mogli mówić o strategii. Musi być strategia, która będzie obejmowała nie tylko te procesy interwencyjne, ale założenia, które zmierzają do tego, by po pierwsze polski pacjent miał równy dostęp do wszystkich nowoczesnych metod diagnostyki, leczenia, rehabilitacji, czyli do całej bardzo szeroko pojętej opieki onkologicznej począwszy od podejrzenia choroby nowotworowej, aż po etap, w którym może być potrzebne leczenie paliatywne może nawet hospicyjne. Czyli, bardzo szeroki przedział do zagospodarowania i odpowiednie zabezpieczenie środków finansowych na te cele. Przywołam tu dane publikowane w Europie, które pokazują, że jesteśmy w ogonie Europy, bo środki finansowe są u nas niewystarczające w stosunku do potrzeb, za pieniądze, które mamy nie da się doścignąć krajów przodujących w Europie. Jeżeli nie będzie tu koordynacji i jeśli za sprawy ochrony zdrowia nie będzie odpowiedzialny jeden z wicepremierów i będzie to sprawa całego rządu, parlamentu, to sądzę, że staniemy w tym samym miejscu co piętnaście lat temu.
Dopóki nie będzie współpracy międzyresortowej, to właściwie nawet bardzo spójna strategia nie ma szans na realizację i finansowanie.
Tym bardziej, że jest ustawa o zdrowiu publicznym, gdzie bardzo wiele elementów łączy się z prewencją, profilaktyką i przede wszystkim z edukacją prozdrowotną społeczeństwa, by ludzie wiedzieli, że muszą troszczyć się o swoje zdrowie. Tak, jak apeluje się corocznie z okazji dnia walki z rakiem można uniknąć nowotworów w 30-40 proc. gdyby ludzie chcieli zmienić swoje nawyki i zmodyfikowali swój tryb życia. Tu jest bardzo dużo do zrobienia i wydaje się, że należy w to zainwestować. Ale, jest to inwestycja, która sprawdzi się w następnych dziesięcioleciach, kiedy okaże się, że jest mniej zachorowań, będą wczesne rozpoznania (wcześniejsze rozpoznanie jest tańsze) i nie trzeba będzie łożyć wielkich pieniędzy na leczenie zaawansowanych nowotworów. Dziś nadal 70 proc. ludzi przychodzi w zaawansowanym stadium nowotworowym, w późnych stadiach choroby nowotworowej, kiedy dziś można dużo pomóc, bo wiele z tych chorób stało się ze śmiertelnych przewlekłymi, ale to się łączy z dużymi nakładami finansowymi. Zresztą, to wyzwanie stoi przed całym światem, nawet przed krajami bogatymi, gdzie wyniki leczenia są lepsze o te 10-15 punktów procentowych, niż w Polsce. I tak w stosunku do małych nakładów finansowych, tej populacji zgłaszającej się w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej, mamy niezłe wyniki. W ciągu ostatnich 20 lat nastąpiła poprawa, szczególnie w niektórych nowotworach. Bardzo byśmy chcieli lukę tę zmniejszyć, tak by następny narodowy program był rzeczywiście strategiczny. Myślę, że to wyzwanie dla decydentów. Z jednej strony mądra, nieustająca edukacja, profilaktyka, ciągłość pewnej polityki w zakresie ochrony zdrowia oraz sięgnięcie po lepsze finansowanie. Bo przy obecnych pieniądzach możemy tylko pomarzyć o zbliżeniu się naszych wyników do tych z krajów najlepszych Europy, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych.