1 lipca jest nierealny jako obligatoryjny termin wejścia w życie e-zwolnień - alarmowali przedstawiciele organizacji lekarskich. O przesunięcie terminu apelowali m.in. do premiera, ministra zdrowia, minister rodziny i prezes ZUS. Ich prośby zostały częściowo wysłuchane i termin został przesunięty na 1 grudnia 2018 roku. Lekarze nie są do końca zadowoleni.
- Wszyscy, którzy wypisują zwolnienia uważają, że powinna być fakultatywność. To ważne, aby słowo fakultatywność ZUS wziął sobie do serca. Termin wejścia w użycie e-zwolnień został przedłużony, ale nie ma deklaracji rozmowy z nami o chociażby fakultatywności - mówi dr Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. Jego zdaniem fakultatywność spowodowałaby, że większość praktyk leczniczych stopniowo dochodziłaby do wdrożenia e-zwolnień.
- Natomiast narzucanie, brak dyskusji ze środowiskiem boli nas i martwi, bo nie rokuje dobrze na różne rozwiązania w medycynie. Do tej pory w dalszym ciągu trudno nam wyobrazić sobie sytuację wypisywania elektronicznie zwolnień na wizycie lekarskiej w domu u pacjenta. Są miejsca w Polsce, gdzie Internetu nie ma. Jak więc to zrobić? Nie można z pozycji urzędnika, Warszawy, narzucać czegoś całej Polsce. My nie jesteśmy przeciw e-zwolnieniom. Nie ma obstrukcji ze strony Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, ale musimy zachować zdrowy rozsądek w tej sprawie, pamiętając, że trzeba uwzględnić dużą grupę lekarzy w wieku emerytalnym, którzy do elektronicznych rozwiązań nie są specjalnie przekonani. I może dojść do tego, że pod koniec roku będą chcieli oni zawiesić swoją praktykę. Szkoda. Nie chcemy się kłócić o tak niewielką rzecz, która w naszej ocenie nie przyniesie wielkich korzyści oraz nie wyeliminuje zwolnień potocznie zwanych „lewymi”.