Jakie cele terapeutyczne stawiają przed sobą lekarze, którzy leczą pacjentki z rozpoznaniem zaawansowanego raka piersi?
Do tej pory najważniejszym celem było przedłużenie tym pacjentkom życia. Drugim celem, który obecnie staje się równie istotnym, jak pierwszy, jest utrzymanie odpowiedniej jakości życia. W tym mieści się zarówno zmniejszenie albo w ogóle zniesienie objawów, dolegliwości związanych z chorobą, ale również takie przygotowanie strategii i postępowania, które zapewni kobiecie życie zbliżone lub takie same jak przed leczeniem.
To wiąże się z indywidualizacją leczenia pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi, braniem pod uwagę różnych kryteriów pod określone leczenie?
Jesteśmy w okresie personalizacji medycyny, w szczególności onkologii. Personalizacja nie polega tylko na dostosowaniu leków do charakterystyki molekularnej chorych, które mogą być różne. Dobór optymalnego leczenia jest bardzo istotny, ale również powinniśmy dostosować nasze postępowanie do oczekiwań, trybu życia, pracy zawodowej (by ją zachować) chorych i do tego, by mogły żyć w miarę normalnie. Uwzględnić trzeba przy tym całe spektrum czynników, które mieszczą się w szeroko pojętej sferze socjo-psychologicznej. To nie jest łatwe, dlatego, że musimy najpierw na jednej szali kłaść nasze możliwości i metody, wybierać najefektywniejsze leki ze świadomością, że mogą powodować działania niepożądane, rzutujące negatywnie na jakość życia. A na drugiej szali musimy umieszczać straty, jednocześnie w relacji do oczekiwań kobiety, którą mamy zamiar leczyć. I sztuką jest wypośrodkowanie tego. Uważam, że w tym aspekcie jest bardzo ważny kontakt z chorą. Zanim podejmiemy decyzję, że leczymy tak a nie inaczej, powinniśmy chorej przekazać wiele informacji na temat jej choroby, ale też zapoznać się z jej oczekiwaniami, życiowymi aspiracjami, potrzebami. Dopiero do tego należy dołożyć wyjaśnienia na temat naszych – lekarzy onkologów – propozycji. Kobieta jest podmiotem, nie przedmiotem i powinna uczestniczyć w wyborze ostatecznej drogi postępowania.
Widzimy w onkologii ogromny postęp, ale jakie są perspektywy terapeutyczne właśnie dla tej grupy kobiet z zaawansowanym rakiem piersi?
Rak piersi jest chorobą, która w przynajmniej 70 procentach wykazuje zaleność hormonalną (tzw. cecha hormonozależności). U większości chorych mamy więc możliwość zastosowania hormonoterapii, która jest archetypem leczenia celowanego w onkologii, bo pierwszy lek antyestrogen (tamoksyfen) był lekiem celowanym. Tamoksyfen był ukierunkowany na cel molekularny, jakim jest receptor estrogenowy. Hormonoterapia jest przykładem szalonej i fantastycznej ewolucji postępowania przeciwnowotworowego. Obecnie mamy możliwości zmieniania leku hormonalnego na inny po jakimś czasie z powodu nietolerancji lub nieskuteczności. Nieskuteczność oznacza wyczerpanie korzyści, która często ma miejsce dopiero po latach od rozpoczęcia hormonoterapii. Możemy również utrzymać dotychczasowe leczenie dodając do niego coś, co wpłynie na przełamanie oporności na leczenia i kontynuowanie wcześniej stosowanego leku. Możliwości hormonoterapii dotyczą około 70 procent kobiet z rakiem piersi. U pozostałych 30 procent stosujemy chemioterapię. Poza tym, zarówno u chorych na hormonozależnego i niezależnego hormonalnie raka piersi możemy stosować metody ukierunkowane na inne cele niż receptory hormonalne. To też przyczyniło się do postępu, którego przykładem są wyniki leczenia mierzone chociażby wskaźnikiem pięcioletniego przeżycia (w przypadku raka piersi nie jest on optymalny, bo chore żyją często dłużej, ale zostańmy przy tym wskaźniku, ponieważ jest wciąż wykorzystywany w epidemiologii). Przykładowo, w IV stopniu zaawansowania choroby pięcioletnie przeżycia są obecnie dwukrotnie dłuższe niż dekadę temu. To obrazuje więc, jaki jest postęp w leczeniu tego nowotworu.
Kampania pt. Wykorzystaj czas na życie jest skierowana właśnie do kobiet z zaawansowanym rakiem piersi. Jej celem jest zbudowanie świadomości społecznej na potrzeby tych kobiet, tego jak z nimi rozmawiać, a które same lub przez nas są izolowane. Media często nie chcą zajmować się tym tematem, bo nie ma tu sukcesu terapeutycznego. Jak Pan ocenia wagę tego typu kampanii?
Ogromnie! To kampanie, które ja sobie bardzo cenię, bo uważam, że są niezwykle istotne. Po pierwsze, nie wolno żadnego chorego, w tym wypadku mowa o kobietach z zaawansowanym rakiem piersi, wyłączać z normalnego życia w społeczeństwie i rodzinie. Kiedy się tak dzieje, to popełnia się wielki błąd. Kiedy takie kobiety pytają mnie jak mają żyć, ja odpowiadam, żeby starały się żyć tak, jak żyły do tej pory. Po drugie, kampanie są ważne, bo edukują i pozwalają chorym wiedzieć więcej o chorobie i jej leczeniu. Pacjent, który wie więcej ma większe szanse na pomyślny efekt leczenia i staje się naszym partnerem. Jest już udowodnione, że wyniki leczenia pacjentów z lepszą wiedzą na temat choroby i stosowanych metod są lepsze niż u pacjentów nieświadomych. Dzieje się tak z powodu chociażby niepożądanych działań. Nasze metody leczenia niosą, niestety, działania niepożądane. A pozostawiony w domu chory, z dala od ośrodka, w którym się leczy, kiedy do nich dojdzie zaczyna bać się i przerywa leczenie. Często niepotrzebnie. Nie wnikam już w całą sferę psychiki ludzkiej. Uważam, że w każdej chorobie autonomia jest niezwykle ważna. Ona jest tak samo ważna jak to co mogę zaoferować choremu swoimi metodami leczenia.
Więcej informacji o kampanii "Wykorzystaj Czas na Życie" na stronie Fundacji Żyjmy Zdrowo: TU