Szczególnym momentem w leczeniu cukrzycy typu drugiego jest włączenie insulinoterapii. Z procesem tym wiąże się szereg obaw ze strony pacjentów i lekarzy. Jak Pani ocenia, czy w Polsce leczenie cukrzycy rozpoczyna się zbyt późno?
Rzeczywiście w Polsce insulinoterapia, jak w Europie i całym świecie, jest włączana zbyt późno. Na szczęście ostatnie dane statystyczne pokazują, że jest lepiej niż dekadę temu, co jest dobrym znakiem. Zbyt późno włączona insulinoterapia oznacza dla pacjenta przebywanie zbyt długo w niewyrównanej glikemii. A wiemy, że z tym wiążą się przewlekłe powikłania cukrzycy. Bo hiperglikemia czy wahania glikemii, to jeden z czynników, który odciska się w tych zjawiskach, które generują rozwój i progresję przewlekłych powikłań cukrzycy. To opóźnienie szacowane jest na siedem lat. Więc jest to długo.
Kiedy lekarz powinien rozpocząć leczenie insuliną?
Po rozpoznaniu cukrzycy. Ale jest to zależne również od fazy cukrzycy typu drugiego. Jeżeli jest wcześnie rozpoznana, czyli np. wykryta w teście doustnego obciążenia glukozą, to z założenia leczenie insuliną rozpocznie się później, niż u pacjenta, u którego wykrywamy cukrzycę trwającą już wiele lat. Znacznikiem tego procesu jest wartość glikowanej hemoglobiny. Jeżeli przy rozpoznaniu wartość glikowanej hemoglobiny przekracza 9 procent (Amerykanie wskazują na wartość 10 i więcej) to należy już rozważyć rozpoczęcie leczenia insuliną. W Polsce, zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego przy rozpoznaniu cukrzycy typu drugiego, w tej opóźnionej fazie, mamy warunki glikemiczne dla rozpoczęcia leczenia insuliną pacjenta z cukrzycą typu drugiego, nowo wykrytą. I to są wartości powyżej 250-300 mg/dL z wykładnikami bezwzględnego niedoboru insuliny, które w prosty sposób wyznaczamy z moczu. Leczenie pacjenta zaczynamy wtedy od insuliny.
Jakie korzyści wynikają z tego, że odpowiednio wcześnie zaczęliśmy insulinoterapię?
Pacjent, który nie ma przewlekłej hiperglikemii, lepiej się czuje i nie ma wykładników, takich jak chociażby nasilona diureza. My na pacjenta patrzymy przede wszystkim przez pryzmat powikłań cukrzycowych. Te niebolące to cukrzycowa choroba oczu, nerek. Ale są też powikłania w postaci stopy cukrzycowej. A to powikłanie jest największym dramatem dla pacjenta z cukrzycą.
Skąd więc obawy pacjentów przed stosowaniem insuliny?
Obawa jest prosta. Insulina wiąże się z zastrzykiem. Od dzieciństwa boimy się zastrzyków. I pacjenci nie zdają sobie sprawy, że taka iniekcja jest prawie niebolesna. Istnieje też funkcjonujący w społeczeństwie mit, że jak już dostanie się insulinę w cukrzycy typu drugiego, to jest to już bardzo blisko do powikła. Takie obawy tkwią w świadomości pacjentów, ale one są oczywiście mitami, bo to wszystko co jest argumentacją dla opóźnienia rozpoczęcia leczenia insuliną jest tak naprawdę argumentem, że została u tych osób za późno włączona. I nie ulega wątpliwości, że po rozpoczęciu leczenia insuliną możemy obserwować przyrost masy ciała. Szczególnie, jeśli jest to nieumiejętnie czynione. Po części jest to mitem, bo jeśli opóźnienie jest we włączeniu insulinoterapii, to już wcześniej pacjent ma objawy powodujące m.in. redukcję masy ciała. W związku z tym rozpoczęcie leczenia insuliną, jest jak gdyby dorównaniem masy ciała, które było zahamowane przez wydzielanie cukru z moczem, czyli zahamowanie straty energetycznej.
To kwestia edukacji pacjentów i personelu medycznego?
Tak, edukacja jest zasadniczą kwestią. To pierwszy krok. Powinniśmy pacjentów edukować i w momencie rozpoznania cukrzycy pokazywać im progresję choroby, ale też pacjentom, u których wcześnie rozpoznano chorobę, musimy roztoczyć wizję naturalnego cofnięcia w tej naturalnej historii. Jest to ważne i niezwykle motywujące do zmiany stylu życia, który jest kluczowym elementem. Insulinoterapia jest kolejnym etapem. Natomiast zalecenia zdrowego żywienia i zwiększonej aktywności fizycznej to elementy, które pacjentowi powinny cały czas towarzyszyć.