Czym różni się leczenie SM w Szwajcarii od leczenia w Polsce?
Różni się niewątpliwie dostępnością leków. Wiem, że moi polscy koledzy znają te leki, ale nie są one na polskim rynku dostępne, względnie nie są refundowane. I mam wrażenie, że to największa różnica, która powoduje to, że schematy leczenia w Szwajcarii i w Polsce nieco od siebie odbiegają. Drugim problemem jest również to, że nie mając doświadczenia z niektórymi lekami, mam wrażenie, że polscy koledzy często dosyć zachowawczo rozpoczynają leczenie stwardnienia rozsianego. Jesteśmy to w wstanie zmienić, ale żeby tak się stało, potrzebna jest pełna refundacja tych leków.
Czyli podstawą jest to, by leczenie SM rozpocząć stosunkowo wcześnie i to właśnie od najskuteczniejszych leków?
Tak. Dzisiejszym standardem leczenia SM jest rozpoczęcie leczenia wcześniej, nie można bać się skutecznych leków, nawet jeśli doświadczenie z nimi, to trzeba uczciwie przyznać, jest jeszcze skromne, bo 5-7-letnie, a czasem tylko 3-letnie. Mimo wszystko mamy na tyle solidne dane kliniczne, że będę zachęcał moich polskich kolegów, aby odważnie zaczynali leczenie i nie bali się tych nowych wyzwań.
Jak czas wpływa na skuteczne leczenie?
Przebieg stwardnienia rozsianego jest bardzo indywidualny u danego pacjenta. Decyzję o leczeniu musimy podjąć w konkretnym kontekście klinicznym. To nie jest tak, że pacjent musi rozpocząć leczenie następnego dnia po pierwszym rzucie. Ale zachęcam moich pacjentów, by rozpoczynali leczenie, o ile wskazanie jest z mojej strony potwierdzone, w ciągu kilku pierwszych tygodni po postawieniu diagnozy.
Czy dzięki temu nie dochodzi do niepełnosprawności?
Długoterminowo tak. Krótkoterminowo, trzeba powiedzieć uczciwie, że leczenie immunomodulacyjne nie będzie miało bezpośredniego wpływu na stan zdrowia pacjenta. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której pacjent ma pierwszy rzut choroby, jest leczony kortyzonem, ma po nim poprawę i często nie rozumie dlaczego nagle ma przyjmować leki modulacyjne przez resztę życia. Pacjent oczekuje, że po pół roku, po roku nastąpi dalsza poprawa, która czasem następuje, a czasem nie. Trzeba pacjentowi uświadomić, że jest to leczenie profilaktyczne. Leczymy po to, żeby nie doszło do kolejnego rzutu, do pogorszenia choroby i aby poprawić wyniki rezonansowe. Także, długoterminowo pacjent niewątpliwie będzie miał zysk z tego leczenia.
Jaką rolę właśnie pacjent powinien odgrywać w leczeniu SM? Czy Pan rozmawia z pacjentem i mówi mu jak wygląda leczenie? Czy pacjent może być partnerem i sam o pewnych rzeczach decydować?
Pacjent musi być niewątpliwie ważnym podmiotem decyzji terapeutycznych. Nigdy nie staram się takich decyzji forsować i podejmować na szybko. Podczas pierwszej wizyty zachęcam pacjentów, by przyszli do mnie ze swoją rodziną, współmałżonkiem, partnerem, bo to ważne decyzje o leczeniu, jakie pacjent podejmuje na ogół na kilka następnych lat życia, z wizją, opcją, że będziemy go leczyć, według dzisiejszego naszego stanu wiedzy, do końca jego życia. Im lepiej poinformowany pacjent, tym korzystniej dla decyzji terapeutycznej. Także zachęcam pacjentów, aby na temat poczytali i przyszli do nie ponownie po np. dwóch tygodniach, bo wówczas możemy wspólnie podjąć decyzję o odpowiednim leczeniu.
Co musi się poprawić w Polsce, aby leczenie SM było skuteczniejsze w Polsce? Czy chodzi wyłącznie refundację?
Refundacja to oczywiście jeden krok. Ona pozwoli moim polskim kolegom podejmować decyzje terapeutyczne na tych samych zasadach tzn. klinicznych, naukowych, na których my w Zurychu podejmujemy leczenie SM. Mam przyjemność i przywilej pracować w systemie ochrony zdrowia, w którym wszystkie leki są refundowane. Nie przypominam sobie, aby tam kasa chorych kiedykolwiek odmówiła leczenia pacjenta ze stwardnieniem rozsianym, nawet takiego nie do końca zdiagnozowanego, jeśli byliśmy w stanie to leczenie sensownie uzasadnić.