Dlaczego polscy politycy przez lata nie zajmowali się na poważnie zdrowiem publicznym? Czy i kiedy można odmówić pacjentowi onkologicznemu leczenia? Na pytania Medexpressu odpowiada dr n. med. Maciej Piróg, doradca społeczny ds. zdrowia Prezydenta RP i członek Rady Konsultacyjnej Raportu „Zdrowie priorytetem politycznym państwa – analiza i rekomendacje”.
Iwona Schymalla: Co Pan sądzi o tym, aby po dwudziestu latach przyjrzeć się systemowi ochrony zdrowia w Polsce. Przez ostatnie lata zdrowie nie było politycznym priorytetem. Czy to się zmieni?
Dr Maciej Piróg: Myślę, że tak. Po to właśnie stworzyliśmy raport o zdrowiu publicznym. Zmiany po dwudziestu latach trzeba wprowadzić, ale aby to zrobić, należy się przyjrzeć zdrowiu publicznemu i go zdiagnozować. Określić, w jakich kierunkach powinny podążać zmiany oraz jaki jest cel do osiągnięcia. Temu służą prawdziwe dobre, szczere dyskusje na ten temat w gronie fachowców i polityków. Sukcesem nazwałbym już samo to, że zebrał się zespół do stworzenia raportu, bo to podstawa do dyskusji. Głoszę pogląd, że tak naprawdę od 20 lat nie było dyskusji nad systemem docelowym. Był paradygmat dotyczący systemu ubezpieczeniowego, tzn. czy ma być jeden czy wielu płatników. Ten raport jako jedyny całościowy dokument jest podstawą do tego, aby wszyscy decydenci rozpoczęli na ten temat rozmawiać, bo bez nich zmian nie da się wprowadzić.
Jakie są według Pana w tej chwili najpilniejsze cele do zrealizowania?
Przede wszystkim zdrowie publiczne. Jest to rzecz tworzona przez lata, a efekty nie pojawią się natychmiast - temat bardzo nieatrakcyjny politycznie, ale bardzo potrzebny, który do tej pory właściwie w Polsce nie istniał. Są konieczne działania rządu w dziedzinie zdrowia publicznego, oparte na mądrej i dobrej ustawie.
Druga rzecz to deficyt środków. Wydaje się, że w najbliższych lata będzie to szczególnie trudny temat. Ważne jest, aby w tym okresie, nie robiąc rewolucji finansowych, uzyskać potrzebne środki, którymi dodatkowo należy efektywnie dysponować. Mam ogromne zastrzeżenia do tego, czy Narodowy Fundusz Zdrowia efektywnie nimi rozporządza. Nie chodzi tu o wydatki personalne i doraźne, ale o konstrukcję tej instytucji, która ma zbyt dużo kompetencji. Pomijam kwestię tego, czy NFZ jest monopolistą czy nie, bo rozumiem, że zmiana tego musiałaby dużo kosztować. Z pewnością Fundusz ma za duże kompetencje w dziedzinie dyktowania standardów oraz cen, czyli wyceny procedur. To powinno odbywać się w innym miejscu, a NFZ powinien być tylko wykonawcą.
Trzeci obszar konieczny do poprawy to fatalne wskaźniki odnośnie do chorób onkologicznych. Tu winniśmy naszemu społeczeństwu poprawę. Postawić na dobrą i mądrą organizację leczenia onkologicznego. Jest to bardzo trudne, bo czasem trzeba pacjentowi odmówić. Chodzi tu o tzw. uporczywą terapię. Nie wykorzystujemy możliwości, które daje nam leczenie radioterapią. Ogromne środki przeznaczone na tę formę leczenia nie są wykorzystane przez brak kontraktowania ich zarówno przez podmioty prywatne, jak i publiczne. Mądra polityka lekowa, która wykorzystałaby kontrowersyjne, ale dobre zapisy ustawy refundacyjnej jako pierwszy krok. Drugi, kiedy te tzw. oszczędności nie są wykorzystane zgodnie z celem ustawy. Tam w zakresie leków onkologicznych jest obszar umożliwiający polskim obywatelom stosowanie tych leków, które dają szansę na wyleczenie lub przedłużenie życia w dobrym komforcie, a nie leczenie za wszelką cenę lekami bardzo agresywnymi, kiedy pomóc już nie możemy.