Medexpress: Jak obecnie wygląda sytuacja pacjentów z niewydolnością serca w Polsce? Jest to liczna grupa, a niewydolność serca to jedna z pierwszych przyczyn hospitalizacji. Czy pacjenci z tym schorzeniem są leczeni w Polsce podobnie jak w Europie?
M.Z.: Rzeczywiście, liczba chorych z niewydolnością krążenia rośnie. Nie tylko w Polsce, ale w całej Europie i świecie. Jest to grupa chorych trudnych, wymagających nie tylko medycznie, ale i ekonomicznie, ponieważ częstość hospitalizacji tych chorych jest istotna. I proszę spojrzeć, że w naszym kraju dobrze się dzieje, bo działania obecnego ministra i poprzedników, sprawiły, że mamy kompleksowe programy opieki nad chorymi z niewydolnością serca, coś, co wiele ośrodków wprowadza i poprawia rokowania i czas przeżycia tych chorych. Mamy bardzo zaawansowane techniki kardiologii interwencyjnej, bardzo dobrą farmakoterapię, mamy też w końcu też nowoczesne technologie dostępne i oferowane przez kardiochirurgów w postaci mechanicznego wspomagania krążenia. Ale, proszę pamiętać, że standardem leczenia skrajnej niewydolności krążenia jest transplantacja serca, którą oferujemy naszym pacjentom także w rosnących liczbach. To cieszy. I pomimo, że w Europie liczba transplantacji spada, u nas ta liczba podwoiła się.
Medexpress: Nowoczesne urządzenia, o których Pan Profesor wspomniał m.in. pompy wspomagające pracę komór, grają podwójną rolę. Z jednej strony pozwalają pacjentowi doczekać do przeszczepu, ale są też, lecz chyba wciąż nie u nas, wykorzystane jako leczenie docelowe?
M.Z.: To prawda. Te pompy mogą służyć jako terapia docelowa i w takiej formie są stosowane na świecie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, ale też służą jako pomoc do transplantacji dla bardzo wielu chorych. Jako terapia docelowa wciąż jednak nierozpoznawalna polskim systemie opieki zdrowotnej. Pracujemy nad tym, żeby tak było, ponieważ jest to dla niektórych chorych rozwiązanie bardzo dobre i przy obecnej technologii bardzo bezpieczne.
Medexpress: Jakie przeszkody stoją na drodze do tego by w Polsce takie urządzenia były szerzej stosowane jako terapia docelowa? Powiedział Pan, że pracujecie Państwo nad tym. Jakie to są działania?
M.Z.: Pracujemy jako środowisko kardiologów i kardiochirurgów nad tym, żeby wypracować kryteria doboru pacjentów, dla których tego typu terapia byłaby optymalna. Ale myślę też, że MZ i płatnik dostrzega grupę pacjentów, dla których ta terapia - jako docelowa - byłaby wskazana i finansowo, i medycznie. Ważne, żeby w naszym kraju, a nie jesteśmy bardzo zamożnym krajem, miało to przysłowiowe „ręce i nogi”, bezpieczny poziom refundacji i opłacalności ekonomicznej.
Niby tak dobrze, a jednak źle. Nadal codziennie umierają 164 osoby