Jak Pan ocenia decyzję Ministerstwa Zdrowia, zgodnie z którą dodatki otrzymają ratownicy pracujący jedynie w Państwowym Ratownictwie Medycznym?
Ministerstwo Zdrowia będzie robiło wszystko, aby antagonizować środowisko ratowników medycznych. Kolejny raz rozegrali to tak, jak zwykle czyli w myśl zasady „dziel i rządź”. Zawody medycznych mają pretensję do ministra zdrowia o podpisane porozumienie z pielęgniarkami. Myślę, że należy podyskutować o pielęgniarkach, które osiągnęły sukces w negocjacjach z MZ. Należy zapytać także je o ocenę tego zdarzenia. Na pewno zantagonizowano środowisko zawodów medycznych i zimplikowano problemy, jakie będą zgłaszać w przyszłości inne zawody. Widzimy, że stając do walki o godne zarobki, jedynym rozwiązaniem, przed którym rząd skłonny jest ustąpić, jest postawienie sprawy „na ostrzu noża”.
Do tej pory, w walce o godne zarobki, unikaliście rozwiązań, które mogłyby negatywnie wpłynąć na społeczeństwo…
Ale my już jesteśmy przyparci do ściany. Rządzący podejmą działania jedynie wtedy, gdy bezpieczeństwo pacjentów zostanie zagrożone. Dla rządu liczą się tylko słupki poparcia. Mogą stracić w oczach społeczeństwa, wtedy gdy potencjalny Kowalski poczuje się przestraszony. Pewnie wtedy każdy zawód medyczny będzie forsował swoje rozwiązania. Ratownicy medyczni zaczynają się buntować. Ostre działanie to najlepsze rozwiązanie. Dzięki niemu MZ nie będzie mogło zignorować naszego protestu. Myślę, że skończymy już z grzeczną retoryką. Jesteśmy w stanie doprowadzić w każdej chwili do sytuacji, w której ok. 60 procent karetek nie wyjedzie na wezwanie chorego. Społeczeństwo będzie musiało pogodzić się z tym, że wielu ratowników już odchodzi z zawodu. Podczas zeszłorocznej manifestacji powtarzaliśmy, że karetka bez ratownika to tylko samochód. Strona rządowa przegapiła jedną rzecz zawartą w tym haśle - samochód. Możemy doprowadzić do sytuacji, że on nie wyjedzie.