Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Położnik - niemęski zawód?

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 9 listopada 2013 07:00

Położnik - niemęski zawód? - Obrazek nagłówka
Fot. MedExpress TV
O pomyśle na bycie położnikiem, trudnych chwilach podczas porodów, a także o emocjach i profesjonalizmie z Robertem Walenciukiem, położnikiem z IP-CZD i Szpitala Bielańskiego, rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna medexpress.pl.

O pomyśle na bycie położnikiem, trudnych chwilach podczas porodów, a także o emocjach i profesjonalizmie z Robertem Walenciukiem, położnikiem z IP-CZD i Szpitala Bielańskiego, rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna medexpress.pl.

Iwona Schymalla: Co zadecydowało, że wybrał Pan akurat zawód położnego?

Robert Walenciuk: Historia jest prosta. Przez cztery lata w lubelskim liceum uczyłem się, by studiować chemię. W ostatniej klasie moja koleżanka zaproponowała: „Robert, zdawajmy na położnictwo”. Tego nikt wówczas nie chciał się uczyć ani w tym zawodzie pracować. Istniała wówczas możliwość rozpoczęcia na Akademii Lubelskiej w Lublinie kształcenia się na wyższym kierunku położnictwa. Przemyślałem sprawę i uznałem, że ma rację. Teraz jestem jej za to wdzięczny. Postanowiłem zatem zdawać na Akademię Medyczną. Dostałem się i rozpocząłem studia.

Powiedział Pan rzecz znamienną, że nikt nie chce się tego kierunku uczyć. Czy rzeczywiście młodzi ludzie nie doceniają tego zawodu i nie chcą się w nim specjalizować?

Myślę, że tak. Zawód ten jest odpowiedzialny, ale ma mały prestiż społeczny. Nasze zarobki są bardzo niskie. Większość osób rozpoczynających studia na kierunku położnictwa myśli o wyjeździe za granicę. Tam wynagrodzenie oraz prestiż zawodowy są wysokie.

Czy to, że jest Pan mężczyzną, stanowiło utrudnienie w wykonywaniu pracy położnego?

Szczerze mówiąc nie. Pamiętam jedynie z okresu praktyk studenckich starszą panią, która poprosiła mnie, abym opuścił oddział ginekologiczny. Uszanowałem jej decyzję. Miałem też sytuację związaną z wyznaniem religijnym. Było to na zagranicznych praktykach studenckich w Belgii w ramach programu Sokrates. Pani wyznania islamskiego również poprosiła mnie o opuszczenie sali. Poza tym nigdy nie spotkałem się ze strony pracodawców czy pacjentek z problemem z powodu tego, że jestem mężczyzną. Zdarzały się sytuacje, że byłem mylony z lekarzem medycyny, ale wtedy szybko wyprowadzałem z błędu.

Czy zdarzało się, że z powodu Pana obecności protestował mąż lub partner kobiety, która przychodziła do porodu?

Miałem takie sytuacji np. na praktykach, że czuli się - myślę - nawet lepiej, że jest mężczyzna, który im powie, co mają robić i jak wspierać swoją partnerkę w trudnej chwili porodu ich potomka.

Często słyszymy narzekania kobiet, które przychodzą do szpitala i mówią, że spotykają się z barierą chłodu. Poród jest dla nich najważniejszą chwilą w życiu i oczekują czułości i uwagi skupionej na niej. Tymczasem personel wykonuje rutynowo swoje czynności. Czy Pan też odbiera taką sytuację w polskich szpitala, że nie poświęca się im odpowiedniego czasu?

Myślę, że jest to spowodowane tym, że pielęgniarki i położne w naszych szpitalach mają bardzo dużo obowiązków. Jest nas mało. Zarządzający szpitalami oszczędzają na liczbie zatrudnionych pielęgniarek i położnych. Z perspektywy czasu społeczeństwo może zorientuje się – tak jak to się stało swego czasu na Zachodzie, gdzie też takie oszczędności były – że nie jest to dobre, bo powoduje więcej zakażeń i innych złych sytuacji. Na Zachodzie w porę zorientowano się i zwiększono liczbę personelu medycznego. Tam też jest inne podejście do pacjenta, któremu musimy pomóc, znaleźć problem i go rozwiązać.

Pan jest położnym, który bierze udział w najtrudniejszych porodach. Takich, w których zagrożone jest życie dziecka. Czy wymaga to dodatkowego wykształcenia, poza tym, które Pan ukończył?

Rzeczywiście, jako położnik pracuję w dwóch szpitalach. Instytucie Pomniku Zdrowia Dziecka na oddziale patologii i intensywnej terapii oraz w Szpitalu Bielańskim na oddziale patologii noworodka. W Szpitalu Bielańskim jestem wzywany do dziecka, kiedy zachodzi sytuacja zagrożenia życia lub kiedy będzie wymagało intensywnego nadzoru medycznego.

Jakie są Pana obowiązku przy opiece nad takim dzieckiem?

Jest ich dużo i nie jestem w stanie ich wszystkich sobie teraz przypomnieć. Głównym obowiązkiem wydaje mi się obserwacja pacjenta, ponieważ jest on mały i nie powie nam, że coś go boli, czy jest mu ciepło lub zimno. Jesteśmy zobligowani przez dwanaście godzin dyżuru obserwować pacjenta, ponieważ to my pierwsi wyłapujemy wszystkie nieprawidłowości, które u dziecka mogą mieć miejsce.

Wspólnie z całym zespołem ratuje Pan zagrożone życie dzieci, które rodzą się z jakąś chorobą. Jest Pan też z ich rodzicami, którzy pełni niepokoju obserwują, jak będzie się zachowywać ich nowo narodzone dziecko w kolejnych godzinach. Czy to jest obciążenie psychiczne dla Pana?

To jest bardzo duże obciążenie. Rodzice bardzo oczekiwali na swojego zdrowego syna lub córkę. Tymczasem dzieje się coś nie tak. Jest ogólne poruszenie, mimo że wszyscy staramy się zachować profesjonalizm. Tak naprawdę staramy się nie okazywać uczuć. Czasem jest to bardzo trudne, bo jesteśmy ludźmi i mamy prawo do swoich słabości. Uważam, że mamy do nich prawo, ale w sytuacjach, w których chodzi o życie ludzkie, staramy się wszyscy – cały zespół terapeutyczny , lekarze, położne, panie sanitariuszki, rehabilitanci – zachować zimną krew. Emocje nie są dobrym doradcą. Trzeba zachować trzeźwość umysłu i wykonywać wszystko według wiedzy, standardów i zasad, które obowiązują w danej sytuacji.

Czy w Pana karierze zdarzyło się to najdramatyczniejsze zdarzenie, kiedy dziecko, któremu pomagaliście urodzić się, zmarło?

Tak. Jest to trudny moment. Przy rodzicach nie pokazujemy emocji. Powiem szczerze, że zdarzyło mi się płakać. Poszedłem w takie miejsce, aby mnie nikt nie widział i upuściłem emocje. Potem wróciłem do pracy, bo wiedziałem, że są kolejni pacjenci, którzy wymagają mojej pomocy.

Podobne artykuły

2500x1100

Świadomy pacjent

22 listopada 2024
kiszonki
#WyszłoNaZdrowie

Kiszonki: zdrowie i długowieczność

22 listopada 2024
Grant_V_edycja
22 listopada 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

Zrzut-ekranu-2022-11-8-o-133646
8 listopada 2022
w-pigulce-2401
24 stycznia 2023
w-pigulce-0302
3 lutego 2023
w-pigulce-0802
8 lutego 2023
w-pigullce-1303
13 marca 2023
w-pigulce-2003
20 marca 2023