Co wydarzyło się w ciągu ostatniego czasu w kwestii dostępności pacjentów z cukrzycą do nowoczesnego leczenia?
Mówiąc najkrócej, nic się nie wydarzyło, natomiast zmienia się atmosfera, ponieważ przez bardzo długi czas nie działo się naprawdę nic. Nowe cząsteczki pojawiają się co roku. Co dwa, trzy lata pojawia się nowa grupa leków przeciwcukrzycowych. One szły sobie swoim torem, a polityka refundacyjna państwa swoim. To były zupełnie nie krzyżujące się szlaki. W tej chwili jedno co widzimy pozytywnego, to wola dialogu ze strony Ministerstwa, i to jest otwartość ze strony wiceministra Łandy odpowiedzialnego za politykę lekową. Miałem okazję, również moi koledzy diabetolodzy i pielęgniarki ze stowarzyszeń, spotkać się z ministrem Radziwiłłem. Na pewno mamy do czynienia z lepszym rozumieniem problemu diabetologii i tego jakim diabetologia jest wyzwaniem dla całego systemu zdrowia. Na tym więc budujemy pewną nadzieję. Ale fakty na razie żadne nie zaistniały. Mamy małą dostępność do leków, czy też żadną i tak jest od lat.
Ostatnie badania wskazują na coś optymistycznego, że leki stosowane na cukrzycę mogą też obniżać ryzyko sercowo-naczyniowe?
Tu jesteśmy zupełnie w nowej erze. Od września ubiegłego roku, kiedy ukazały się badania z empagliflazyną i od ubiegłego tygodnia, kiedy ukazały się wyniki z liraglutydem - a to agonista GLP1, wiodący lek inkretynowy, a empagliflazyna to jest lek obniżający stężenie cukru poprzez wywołanie cukromoczu, te dwie substancje obniżają w sposób znaczący ryzyko sercowo-naczyniowe, ale nie tylko. Obniżają one także ryzyko rozwoju powikłań mikroangiopatycznych, czyli mówiąc po prostu zmniejszają ryzyko choroby nerek u chorych na cukrzycę czy przy niewydolności nerek. To jest nowa sytuacja. Grup leków na cukrzycę jest jedenaście. W tej chwili mamy dane o dwóch lekach, bardzo solidne dane z międzynarodowych dużych badań, pokazujące, że prócz tego co te leki obniżają poziom cukru również zmniejszają ryzyko sercowo-naczyniowy i postęp powikłań w uszkodzeniach drobnych naczyń. Można powiedzieć, że wyniki tych badań nie powinny absolutnie pozostawić systemu ochrony zdrowia obojętnym.
Pozostawiają, bo cały czas leki te nie są refundowane.
Cały czas nie są. Natomiast jest bardzo silny argument, bo te leki zmniejszą powikłania i śmiertelność. Tak, jak powiedziałem, otwartość nowej ekipy jest większa. Jest możliwy dialog i zrozumienie dla takich faktów, jak wyniki dużych badań. Wyniki z liraglutydem zostały ogłoszone tydzień temu na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Diabetologicznego. I wiemy też, że jest jeszcze co najmniej jedna cząsteczka, lek inkretynowy, semaglutyd, który jest stosowany raz w tygodniu. Firma produkująca ten lek już zna wyniki badań i powiedziała, przy ogłoszeniu jesienią wyników badań dowiemy się, że będzie on również redukował ryzyko sercowo-naczyniowe. To jest nowa sytuacja w leczeniu cukrzycy i ona na pewno musi być wzięta pod uwagę przez tych, którzy organizują nam po prostu dostępność leków dla chorych.
Jest faktem, że osoby z cukrzycą mają wiele innych współistniejących z tym schorzeniem chorób. Szczególnie dramatyczna wydaje się sytuacja pacjentów, którzy mają problemy okulistyczne, bo tak na 75 programów lekowych tylko jeden jest związany z tymi problemami. Co zrobić z chorymi na cukrzycę mającymi problemy okulistyczne?
Ten temat jest jakby ofiarą sukcesów z poprzednich lat. Dzięki postępowi i wynalazkom w samej okulistyce, laseroterapii czyli niszczeniu nieprawidłowych komórek na dnie oka i całej fotokoagulacji udało się radykalnie zmniejszyć ryzyko ślepoty u chorych na cukrzycę. W zasadzie, jak każdy diabetolog, przyznam, że osób, które straciły zupełnie wzrok z powodu cukrzycy przez ostatnie dziesięć lat, nie widzimy. Natomiast cała masa pacjentów doznaje różnego stopnia uszczerbku, jeśli chodzi o stopień widzenia oraz zaburzeń widzenia i to jest powszechny problem. Metodą wiodącą w zapobieganiu ślepocie jest właśnie laseroterapia, mniej lub bardziej dostępna, w zależności od ośrodków. Ten temat jest rozwiązany. Natomiast pojawiają się nowe leki, które służą leczeniu bardzo konkretnego powikłania – cukrzycowego obrzęku plamki, który też grozi ślepotą. Te leki podawane są w postaci iniekcji dogałkowych raz w miesiącu i są dość kosztowne. Koszt to ok. tysiąca złotych, a więc dość duży wydatek. I tak część chorych decyduje się na to, bo pacjenci boją się dwóch rzeczy: utraty wzroku lub amputacji kończyny. Wzrok jest bezcenny więc ta dość wysoka cena w jakimś stopniu stąd, że są chorzy gotowi ją zapłacić. Na pewno powinno znaleźć się miejsce dla refundacji tych preparatów przynajmniej dla określonej grupy chorych. Rzadko o tym mówimy, dlatego że drastyczność powikłań okulistycznych zmniejszyła się. Natomiast nam zależy na innym elemencie dotyczącym powikłań tzn. na wdrożeniu programu powszechnego przesiewu w kierunku powikłań okulistycznych u chorych na cukrzycę. Czasami bywa tak, że z małych miast, nie mówiąc o terenach wiejskich, tam gdzie nie ma dostępu do ośrodków diabetologicznych, trafiają do nas chorzy z bardzo zaawansowanymi zmianami ocznymi. Oni nie oślepną, zahamujemy te zmiany, ale nie umiemy ich cofnąć. Prócz samego leczenia jest więc jeszcze kwestia organizacyjna wprowadzenia takiego przesiewu, który w paru krajach świetnie już działa. Tu wzorem dla nas jest Wielka Brytania.