Według barometru Fundacji WHC najdłuższe kolejki są w ortopedii. Średnio trzeba czekać na świadczenie ortopedyczne nawet 17 miesięcy. Dlaczego tak długo? O tym z Andrzejem Komorem ortopedą rozmawia Iwona Schymalla.
W Polsce są ogromne kolejki do ortopedów. Czy jest zbyt mało lekarzy, czy problemem jest finansowanie świadczeń ortopedycznych i limity wprowadzane przez NFZ?
Myślę, że pierwszą przyczyną jest to, że jest nas - ortopedów mało. Drugą jest, z całym szacunkiem dla pacjentów i ich problemów, to, że często przychodzą do nas pacjenci z problemami, z którymi uporałby się lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, udzieliłby rady i fachowo pomógł. Kiedy do nas taki pacjent trafia to oczywiście staramy się robić wszystko by problem rozwiązać. Prawdziwy problem zaczyna się, kiedy pacjent na jednej wizycie dostaje skierowanie na badania i wraca z nimi na drugą wizytę, czeka na nią (między pierwszą a drugą) często kilka tygodni, a bywa, że kilka miesięcy. Cały ten proces diagnostyczny, a potem terapeutyczny, rozwleka się w czasie.
Czy uważa Pan, że gdyby każdy z obywateli dopłacał do opieki zdrowotnej, partycypowałby w kosztach leczenia, sytuacja w służbie zdrowia, w tym w ortopedii, uległaby poprawie?
To trudne pytanie. Z jednej strony odpowiem na nie twierdząco, bo moglibyśmy wówczas zrobić dodatkowe centra specjalistyczne, z drugiej, bazujemy cały czas na tej samej grupie lekarzy. Czyli, biorąc pod uwagę, że pracowaliby w dwóch miejscach, wydłużyłby się ich czas pracy. W związku z wydłużeniem dnia pracy ortopedy jakość świadczeń może ulec pogorszeniu. To tak jak z kierowcą, po ośmiu godzinach pracy nie będzie mógł bezpiecznie prowadzić pojazdu. Potrzebna jest więc większa liczba ortopedów. Problem, myślę, tkwi w kształceniu i tworzeniu nowych miejsc specjalizacyjnych, potem w prowadzeniu młodych ortopedów, którzy muszą mieć nauczycieli, muszą mieć też chęć by się wyszkolić na specjalistów i wejść do naszej grupy specjalistów-ortopedów.