Iwona Schymalla: Chcielibyśmy skierować wszystko to, co robimy do Pań z zaawansowanym rakiem piersi. W ubiegłym roku, także w Gdańsku, prowadziliśmy warsztaty z kaligrafii. Mówiliśmy też o tym, jak dbać o urodę kiedy przychodzi choroba i to wyzwanie jest większe niż zazwyczaj. W tym roku zajmujemy się sprawą komunikacji. Dlaczego tak trudno do świadomości zbiorowej przebija się informacja o tym, że są kobiety z zaawansowanym rakiem piersi? Jakie są ich problemy? Gdzie napotykają na bariery? Czy potrafimy z takimi kobietami rozmawiać i czy one potrafią nam powiedzieć co je gnębi, boli i jakie mają problemy? Dlatego zastanawiam się jak mówić, by być zrozumianym i usłyszanym. Przygotowujemy też komunikaty prasowe dla dziennikarzy, by wiedzieli jak ważny jest to temat, bo sami mają kłopot z rozmową o chorobach. Pani dr. Elżbieta Senkus-Konefka wspiera nas we wszystkich działaniach. W Opolu naszym opiekunem merytorycznym jest dr Barbara Radecka, w Warszawie dr Agnieszka Gruszfeld i w Poznaniu prof. Maria Litwiniuk. Współpracujemy też z psychoonkologami. Cieszę się, że możemy dziś porozmawiać o problemach związanych z informowaniem o tej chorobie. Lekarze często nie wiedzą jak dobrze zacząć rozmowę z pacjentką, żeby rozmowa nie była porażką. Jak ważny jest proces komunikacji w procesie leczenia?
Dr Elżbieta Senkus-Konefka: Komunikacja jest bardzo ważna i tak naprawdę jest podstawą. Jeśli spojrzę na swoją pracę, to widzę, że jej fundamentem jest rozmowa z pacjentem. Przekazywanie, przekonywanie i tłumaczenie. To jest coś, co ja nazywam stawianiem do pionu czyli nakierowaniem na sposób życia jaki ja subiektywnie uważam za właściwy. Rozumiem przez to, żeby do choroby podejść w sposób rozsądny i nie traktować jej jak końca świata, bo życie toczy się dalej. Trzeba żyć. Mamy rodziny, domy i pracę. I to jest nasza duża siła, bo życie to nie tylko choroba ale również inne aspekty. To również nasze obowiązki, bo rodzina od nas czegoś oczekuje. Podobnie nasi pracodawcy. Ja zawsze namawiam pacjentki do pracy zawodowej, bo praca to normalność. Przeciętna kobieta, która pracuje, po zachorowaniu powinna wrócić do pracy i to najlepiej do tej samej. Bo ma wrócić do swojego dotychczasowego życia. Jeśli nie pracowała z wyboru, to wraca do swojego sposobu życia jaki prowadziła przed chorobą. To ważne i trzeba tłumaczyć, że zwolnienie czy renta to nie jest szczęście tylko forma kary, forma wyłączenia ze społeczeństwa. Tu również apel do pracodawców, do ZUS, żeby umożliwiać chorym funkcjonowanie zawodowe. Jeżeli nie są w stanie pracować w pełnym zakresie czy wykonywać uprzednią funkcję należy im umożliwić przekwalifikowanie zawodowe czy pracę w ograniczonym wymiarze. Będą produktywne. Miałam w ręku pewien raport, w którym przeczytałam ile wynosi strata z tytułu niewykorzystania pracy osób chorych na nowotwory ginekologiczne. To były ogromne kwoty. Mówiąc o pełnym rocznym koszcie leczenia raka piersi (lekach, hospitalizacji) jest to 500 milionów złotych, a koszt straconego PKB przez nieobecność w pracy, wczesne przechodzenie na rentę, przedwczesne zgony to rząd 3-4 miliardów. To kilkakrotnie więcej niż kwoty wydane na leczenie. Mając aspekt czysto finansowy aktywizacja zawodowa przekłada się na nasze wspólne bogactwo. Chore, które przestają zarabiać na siebie żyją z podatków innych i stanowią obciążenie dla społeczeństwa. Kiedy są aktywne, jest to dobre dla nich i całego społeczeństwa.
Iwona Schymalla: A gdzie jest przeszkoda? W kobietach czy w pracodawcach?
Dr Elżbieta Senkus-Konefka: I w pracodawcach i w kobietach. To kwestia komunikacji. Starałam się przekazać pacjentkom, że kiedy się źle czują mogą iść na zwolnienie. Ale kiedy czują się dobrze, mają wrócić do normalnego życia. Takiego z codziennym wstawaniem, z codziennym stresem, problemami dnia codziennego. Renta to nie benefit, tylko kara. Po drugiej stronie też są opory. Często z powodów dobrych chęci, bo rodzina mówi spokojnie choruj sobie i o nic się nie martw, my sobie damy radę. To nie o to chodzi. Te kobiety powinny być motywowane do aktywności.