Jak wygląda w Polsce leczenie raka szyjki macicy? Czy to prawda, że pacjentki zgłaszają się do lekarza już z zaawansowaną postacią tej choroby?
Rokowanie u chorych z rakiem szyki macicy w Polsce, rzeczywiście na tle innych krajów Europy, jest złe. Przeżycia pięcioletnie u nas są znacznie gorsze. Rak szyjki macicy jest chorobą, do wykrycia której mamy wszystkie narzędzia, a więc możemy ją wcześnie wykryć i tym samym skutecznie leczyć. Około połowa kobiet, które są diagnozowane z powodu raka szyki w Polsce, niestety zgłasza się z chorobą nieoperacyjną. To nie znaczy oczywiście, że nieuleczalną dlatego, że w tych postaciach nieoperacyjnych, miejscowo zaawansowanych, bez przerzutów, mamy ciągle skuteczne narzędzie jakim jest radiochemioterapia, czyli napromienianie połączenie z chemioterapią. Od 5 do 10 procent stanowią chore, którym ani chirurgia, ani radioterapia nie zapewnią szans na kontrolę choroby. To są chore, które rzeczywiście źle rokują i mają rzeczywiście bardzo małe szanse na wyleczenie. I ta grupa chorych potrzebuje nowych aktywnych cząsteczek chemicznych leczenia systemowego, które byłyby w stanie zapewnić im dłuższy czas przeżycia oraz kontrolę choroby lepszą w stosunku do obecnie stosowanych czynników.
Czy są leki dla pacjentek w zaawansowanej postaci raka szyki macicy? Czy pacjentki mają do nich dostęp?
Największym krokiem w przód dla chorych z rozsianym i nawrotowym rakiem szyki macicy albo z niewyleczonym rakiem szyki macicy są czynniki antyangiogenne, dokładnie bewacyzumab, który został już zarejestrowany w Polsce do leczenia tej postaci raka szyjki macicy. Jest to lek, który rzeczywiście skutecznie poprawia wszystkie tzw. punkty końcowe u tych chorych, tzn. częściej powoduje ustępowanie choroby, przedłuża czas do progresji oraz całkowitego przeżycia. Czyli, tak naprawdę spełnia wszystkie warunki skutecznego leku. Ten lek jest zarejestrowany, natomiast jeszcze niecierpliwie czekamy na jego finansowanie, bo jest on kosztowny. Ten lek należy do nowej rodziny leków systemowych. Są to leki ukierunkowane molekularnie, należące do tzw. leczenia celowanego, czyli nie są to typowe chemioterapeutyki, cytostatyki ze wszystkimi ich objawami ubocznymi. Natomiast są to leki działające w wybiórczy sposób, są pozbawione tych niekorzystnych cech chemioterapii. Oczywiście mają one też swoje profile bezpieczeństwa i toksyczności. Ale są to leki dużo łatwiej podawane, tolerowane i bardziej akceptowane przez chorych.
Czy przez brak dostępności zabieramy pacjentkom nadzieję?
Na dzień dzisiejszy nie możemy zaproponować pacjentkom najlepszego dostępnego leczenia. To na pewno. W zasadzie wyniki badań jeśli chodzi o skuteczność nie pozostawiają wątpliwości. Tych chorych jest rzeczywiście istotna grupa w Polsce. Kandydatek do leczenia tym lekiem myślę, że jest przynajmniej pół tysiąca rocznie. To są chore, które aktualnie leczone są starszymi metodami i są pozbawione szansy na dłuższe przeżycie – rzeczywiście tak jest.