- 75 lat to spory kawałek czasu. Pierwsza klinika endokrynologii powstała w 1949 roku w Łodzi i wówczas też pojawiła się idea powołania Towarzystwa. Największy rozwój naszej dziedziny to ostatnie dwadzieścia lat. Zaczynaliśmy jako część interny – wyjaśnia prof. Kos – Kudła.
Jak dodaje w tym czasie dokonał się ogromny postęp jeśli chodzi o diagnostykę oraz dostęp do najnowocześniejszych leków. – Już nie musimy na nie czekać lata, bo nasi pacjenci otrzymują je bardzo krótko po rejestracji np. w Stanach – ocenia.
Jak dodaje endokrynolodzy, by skutecznie leczyć swoich pacjentów, muszą ściśle współpracować z innymi specjalistami: onkologami, kardiologami, medykami nuklearnymi. – Patrzymy na chorego holistycznie. To interdyscyplinarne podejście pozwala lepiej i szybciej zdiagnozować i leczyć.
W Polsce pracuje 1300 endokrynologów. To zdaniem prof. Kos-Kudły wystarczająca liczba. Jednak na wizytę u specjalisty czeka się nawet kilka lat.
- To kwestia organizacji systemu. Część chorych z powodzeniem mogą leczyć lekarze podstawowej opieki zdrowotnej. Nie każdy chory z pojedynczym guzkiem, czy rozpoznaną niedoczynnością tarczycy musi trafiać do endokrynologa – ocenia.
Najczęściej do endokrynologów trafiają chorzy z chorobami tarczycy, pacjentki z zespołem policystycznych jajników, czy pacjenci z przypadkowo zdiagnozowanymi guzkami m.in. w przysadce, czy nadnerczach. Niestety pacjentów onkologicznych jest coraz więcej. Częściej pojawia się nadczynność przytarczyc oraz chorzy z otyłością. Ale tylko 1 – 2 proc. z nich nadliczbowe kilogramy ma z powodu zaburzeń hormonalnych. Zwykle nadwaga jest spowodowana niezdrowym stylem życia, ale w konsekwencji powoduje szereg chorób, którymi w części muszą zająć się endokrynolodzy.
Źródło: SUM