– Cały czas funkcjonuje przekonanie, że rak piersi to wyrok. Również dlatego kobiety nie chodzą na badania. Choroby nowotworowe to dżuma XXI wieku – mówiła posłanka Barbara Dziuk. W jej ocenie, choć mamy coraz więcej dobrych rozwiązań systemowych, by znalazły one przełożenie na wyniki, konieczne jest z jednej strony podniesienie świadomości zdrowotnej, z drugiej – większe zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy i pielęgniarek.
O konieczności postawienia na edukację zdrowotną, która w perspektywie kilku, kilkunastu lat przełoży się na znaczące zwiększenie odsetka osób aktywnie dbających o zdrowie również w wymiarze korzystania z badań profilaktycznych przekonywała prof. Barbara Radecka. W jej ocenie jednak konieczne są również zmiany systemowe, bo nie tylko profilaktyka (niski odsetek korzystających), ale też diagnostyka (biurokracja, wąskie gardła z powodu błędów organizacyjnych czy niskiego finansowania) przekładają się na to, że nowotwory wykrywane są w Polsce późno, często – zbyt późno. Tymczasem medycyna ma do zaoferowania coraz więcej i coraz lepszych rozwiązań. – Jesteśmy na etapie oznaczania statusu mutacji genów. Jeśli pojawią się w refundacji leki dedykowane konkretnym mutacjom będzie ważne, by diagnostyka działała sprawnie, by pacjentki mogły z tych leków korzystać – mówiła ekspertka. Tymczasem poradni genetycznych jest za mało, w tej chwili zbyt mało kobiet – w stosunku do potrzeb – może w ogóle korzystać z takich badań. W dodatku cały proces trwa, bo trwać musi. – Diagnostyka genetyczna jest liczona w tygodniach, nie da się tego przyspieszyć, co jest spowodowane z jednej strony względami stosowanych technologii, z drugiej posiadanymi zasobami sprzętowymi i kadrowymi – przyznała. W jej ocenie trzeba jednak zrobić wszystko, by diagnostyka w żadnym przypadku nie wstrzymywała procesu leczenia. – Konieczne jest zwiększenie poziomu testowania – apelowała.
Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach dokonał się natomiast ogromny postęp w obszarze refundacji, a nowoczesne terapie onkologiczne stały się, również dla Polek, w obszarze nowotworów typowo kobiecych, bardziej dostępne. Tu jednak też nie można spocząć, ani na chwilę, bo – jak podkreślała prof. Radecka – praktycznie każdy rok przynosi nowe cząsteczki, które w niektórych chorobach onkologicznych poprawiają jakość życia pacjenta, a w niektórych stanowią prawdziwy przełom, jeśli wcześniej leczenia praktycznie nie było. – Wtedy nawet niewielki zysk w postaci dłuższego przeżycia jest wart tego, by wprowadzić refundację – przekonywała. Leki, które w pierwszej kolejności powinny być objęte refundacją, wskazują ministrowi zdrowia sami eksperci z Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej, przygotowując własne listy TOP10 spośród kilkudziesięciu przedstawionych propozycji. – Każda pozycja jest punktowana, trzeba oczywiście uzasadnić wybór. Możemy wskazać dziesięć leków z całego obszaru onkologii – mówiła prof. Radecka. To silna sugestia dla ministra zdrowia – choć „tylko” sugestia.
Nawiązując do listy TOP10, dr n. med. Katarzyna Pogoda z NIO-PIB im. Marii Skłodowskiej-Curie, przywołała leki, z którymi onkolodzy wiążą ostatnio bardzo duże nadzieje. – Aktywnie rozwijaną grupą leków są tzw. koniugaty. To nowoczesne leki, „konie trojańskie”, taka celowana chemioterapia. Koniugaty to duży skok, to rewolucja, ponieważ poprawiają czas przeżycia nie o kilka, ale nawet o 20 miesięcy. Koniugaty będą stosowane nie tylko w raku piersi, są już kolejne wskazania rejestracyjne. Widać, że ta grupa leków będzie „rządzić” w onkologii – mówiła dr Pogoda.
Choć na listach refundacyjnych widać ogromny postęp w liczbie cząsteczek, nie oznacza to, że wszystkie grupy pacjentów, pacjentek, w jednakowy sposób mogą z tego postępu korzystać. Pierwszą grupą defaworyzowaną są – w przypadku raka piersi – kobiety, u których rozpoznanie nastąpiło późno. – W przypadku zaawansowanych nowotworów decyzje o refundacji są odraczane – ubolewała dr Pogoda, przyznając jednocześnie, że również ta grupa pacjentek ma w tej chwili zapewnione lepsze leczenie, co sprawia, że nawet przy odległych przerzutach kobiety – aktywnie – mogą przeżyć pięć, a nawet więcej lat. – Mówimy o pełnowymiarowym zawodowym, prywatnym życiu, nie skupionym na leczeniu i chorobie – podkreślała. Problemem, na który zwróciła uwagę – również w kontekście profilaktyki – jest bariera 65 lat, po której kobiety, zwłaszcza po osiągnięciu 70. roku życia, praktycznie przestają się badać. – Unia Europejska rekomenduje podwyższenie granicy wieku badań profilaktycznych – przypomniała.
Drugą, defaworyzowaną w dostępie do nowoczesnych cząstek, grupą są pacjentki chorujące na najczęstsze typy nowotworów. Powód? Oczywiście – finanse. – Przy rejestracji każdego leku wymienione są wskazania. Do refundacji, jak pokazuje praktyka, wchodzi niekiedy jedno, czasami dwa spośród kilku – przyznała Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska. Uzasadnieniem pominięcia części wskazań, które czasami producenci czy eksperci słyszą od przedstawicieli resortu jest „za duża grupa populacyjna”.
Finanse odbijają się negatywnie również na kluczowej dla onkologii dziedzinie, jaką jest patomorfologia. – Wymagania i oczekiwania rosną w tempie geometrycznym, a nakłady pozostają niewspółmiernie niskie. Patomorfologów jest dziesięć razy za mało w stosunku do potrzeb – podkreślała dr n. med. Agnieszka Kunecka-Nawrocka, kierownik Zakładu Patomorfologii Diagnostyka Consillio. Są województwa, w których jest – na cały region – trzech patomorfologów. Tak jak dwie dekady temu, gdy wystarczyło, po zbadaniu wycinka, potwierdzić nowotwór piersi, ewentualnie określając jego rodzaj. – Teraz w podstawowym badaniu trzeba, na przykład, ustalić obecność receptorów – przypominała ekspertka. – Konieczne są olbrzymie nakłady na rozwój patomorfologii, na infrastrukturę, wyposażenie. Patomorfologia, patrząc systemowo, w którymś momencie nam „utknęła” – wskazywała. Efekt? Tylko w wybranych ośrodkach, przede wszystkim w centrach onkologii i wiodących szpitalach zakłady patomorfologii są na wystarczająco dobrym poziomie, w innych placówkach – jeśli w ogóle są, bo bardzo często badania patomorfologiczne pozostają w obszarze outsourcingu – są niedoinwestowane. Dlaczego? Nie ma odrębnej wyceny, więc badania patomorfologiczne pozostają dla szpitali kosztem, gdyż trzeba je sfinansować z pieniędzy, jakie placówka otrzymuje za wykonane procedury medyczne. – Podobnie jak na pralni czy obsłudze parkingu, szpitale oszczędzają na badaniach patomorfologicznych – wtórowała prof. Radecka, podkreślając, że patomorfolog jest, a na pewno być powinien, partnerem onkologa w procesie leczenia.
O tym, że należy zrobić wszystko, by zoptymalizować proces leczenia raka piersi (i oczywiście nie tylko), świadczą statystyki zaprezentowane przez prof. Gertrudę Uścińską, prezes ZUS. Nowotwory piersi w ostatnich latach generują rocznie 1,3 mln dni absencji chorobowej. O ile przeciętna nieobecność z powodu zwolnień lekarskich w przypadku kobiet wynosi 35 dni (i jest „pompowana” z powodu długoterminowych zwolnień związanych z ciążą), zwolnienia z tytułu rozpoznań choroby nowotworowej to już 74 dni. Rośnie odsetek zwolnień, wystawianych z tytułu nowotworów, a w przypadku niektórych grup wiekowych – od 45. do 54. roku życia – nowotwór powoduje absencję w pracy niemal co czwartej kobiety korzystającej ze zwolnienia. Na świadczenia dla kobiet z nowotworami piersi Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydaje rocznie ok. 300 mln zł, z czego 122 mln zł pochłaniają zasiłki chorobowe.
Czy szansą na poprawę jakości opieki – i lepsze efekty zdrowotne – będzie, jak obiecuje Ministerstwo Zdrowia, Krajowa Sieć Onkologiczna? I eksperci, i może przede wszystkim pacjenci nie kryją nadziei, ale też – wątpliwości, a na pewno – pytań. Magdalena Kardynał z Fundacji Omealife pytała na przykład, jaka jest gwarancja, że lekarze z ośrodków na pierwszym poziomie sieci (SOLO1) będą chcieli brać odpowiedzialność za terapię, której nie będą rozpisywać (bo decyzje mają zapadać na wyższych szczeblach sieci, po konsyliach). – Pacjenci mieli nadzieję, że KSO wypełni białe plamy w diagnostyce, leczeniu, rehabilitacji – mówiła Magdalena Kardynał. To, czego o kształcie sieci się dowiedzieli, nie do końca, jak wynikało z jej wypowiedzi, te oczekiwania spełnia.