U jakiego odsetka pacjentów wykonywana jest obecnie diagnostyka molekularna? Czy to poziom będący powodem do radości, czy może należy go traktować jako wyzwanie?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ ten odsetek jest niewielki, ale bardzo zróżnicowany regionalnie. Wynika to z raportu, zgodnie z którym nawet duże województwa, takie jak wielkopolskie, nie są na dobrej pozycji.
Oszczędzanie na tych badaniach to ślepa uliczka, bo w wymiarze ogólnokrajowym i pod względem skuteczności leczenia wielu nowotworów, badania molekularne otwierają duże możliwości. Kiedyś diagnoza była bardzo niepomyślna, a i leczenie było niezbyt skuteczne. Dziś mamy dostęp do skutecznego leczenia, ale jego wdrożenie musi być poprzedzone badaniem genetycznym. Jeśli nie ma tego badania, to mamy więcej strat, niż zysków.
Organizacje pacjenckie już w ubiegłym roku ustanowiły diagnostykę genetyczną jako priorytet. W tym roku mamy już większe poparcie i będziemy mówić nowym władzom, że ta diagnostyka w onkologii znaczy bardzo wiele. Mamy już pozytywną ocenę AOTMiT w przypadku raka jajnika i raka płuca. Czekamy na decyzję Ministerstwa Zdrowia. Proces się jednak przedłuża.
W rękach polityków jest też ustawa o badaniach genetycznych. Ona mówi o standardach leczenia i zapewnia bezpieczeństwo pacjenta w zakresie danych wrażliwych. Powinno być laboratorium centralne, które będzie dobrze i długo przechowywać te dane.