W jaki sposób duże grupy medyczne realizują swoją rolę w edukowaniu o profilaktyce?
Bardzo szeroko. Są to lata doświadczenia i uczenia się też na błędach i porażkach. Dziś możemy powiedzieć, że mamy model, który dość szeroko i z różnych stron dociera do naszych pacjentów i klientów. Wydaje się, że w zakresie promocji zdrowia i profilaktyki jesteśmy już daleko. Są to rozwiązania na tyle dobre, że wyszczepienie populacji chociażby przeciw grypie jest u nas dużo wyższe, niż w populacji ogólnej.
Wprowadziliśmy coś, co się nazywa standaryzowanym zaleceniem. W nasz system medyczny wpięliśmy algorytmy związane z programem szczepień ochronnych: obowiązkowych i zalecanych. W momencie gdy ktoś osiąga na przykład odpowiedni wiek, nasz system z automatu wystawi skierowanie i wygeneruje taką informację. Pacjent musi tylko się udać na szczepienie. Zaczynaliśmy kilka lat temu od niewielkiego odsetka odpowiedzi. Dziś już około 50 proc. osób z takich skierowań zgłasza się na szczepienie. Monitorujemy też efektywność działania w obszarze profilaktyki poprzez firmowe bilanse zdrowia, które robimy dla naszych klientów, ale i dla nas samych, jako firmy – bo też jesteśmy swoim klientem. Dzięki temu doskonale wiemy, jak profilaktyka przekłada się na absencje, hospitalizacje czy prezenteizm, o którym tak dużo się przecież teraz mówi.
Ważne jest też to, że wykorzystujemy dziś wszystkie zawody medyczne, które mają uprawnienia do tego, żeby edukować. Nie możemy się oszukiwać, że sam lekarz będzie miał na tyle dużo czasu, by za to odpowiadać.
Na szczęście, Główny Inspektor Sanitarny to absolutny zwolennik i fan szczepień. Widać to chociażby w komunikatach, które dostajemy jako podmioty i akcjach, które powinniśmy realizować. Trochę tylko brakuje spięcia wszystkich działań i zrobienia z tego ogólnonarodowego programu.