Ważną częścią działalności Fundacji Carita są starania o to, by zapewnić pacjentom dostęp do innowacyjnych terapii. Jakie by Pan wskazał najbardziej niezaspokojone potrzeby pacjentów ze szpiczakiem?
Sytuacja w ostatnich latach poprawiła się, jeśli chodzi o pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym. Nowe technologie cały czas gonią, a my staramy się nadążyć. Chcielibyśmy, aby dostęp do nowoczesnych terapii był powszechny i szeroki. Chodzi o pacjentów w pierwszej linii leczenia, którzy zaczynają swoją drogę z chorobą. Mówimy też o pacjentach nawrotowych i opornych. Wiemy, że choroba jest nawrotowa i w którymś momencie ponownie przyjdzie. Pacjenci, którzy są aktualnie w 4 czy 5 linii nie mają alternatywy leczenia. Dlatego mówimy o tym głośno i pukamy do Ministerstwa Zdrowia, chcąc przekazać, że dla tych pacjentów terapie też są potrzebne. Jest też grupa pacjentów, którzy mocniej niż pozostali są narażeni na oddziaływanie choroby. Są to pacjenci z wysokim ryzykiem cytogenetycznym. I podkreślamy mocno jak ważna jest diagnostyka tego problemu, że wykrywalność ryzyka cytogenetycznego jest ważna, bo możemy wtedy ułożyć schematy leczenia bardziej efektywne dla tych pacjentów. Dlatego staramy się podkreślać, że dla tych pacjentów są potrzebne leki. One są dostępne dzisiaj ale dla nielicznej grupy w trzeciej linii leczenia, a przecież można by ich leczyć skutecznie tymi lekami już w drugiej linii czy w pierwszej, zaraz po diagnostyce.
Wiemy, że błędy popełnione na początku nie są już do nadrobienia potem.
Tak. I my pokazujemy to z naszymi ekspertami, staramy się wypracować rekomendacje: "układajmy te klocki od samego początku, a nie tylko od środka".
Wiemy już dziś, że jeśli u pacjentów z ryzykiem cytogenetycznym wdrożylibyśmy leczenie w pierwszej i drugiej linii, to można by mówić o optymalnym leczeniu, o tym, że choroba mogłaby stać się przewlekłą.
Patrząc na efekty działań nowych terapii lekowych, które są aktualnie stosowane na świecie, na CAR-T, które też nadciąga, wierzymy, że za kilka lat ta choroba może stać się przewlekłą, a za jakiś czas uleczalną. Ale do tego potrzebne są właśnie nowoczesne terapie, optymalizacja i mądre poukładanie wachlarza terapeutycznego, by lekarz mógł pod każdego pacjenta ułożyć leczenie. Musimy powiedzieć, że leczenie choroby hematoonkologicznej, to tak naprawdę indywidualne leczenie dla każdego. Każdy pacjent jest inny i choroba inna u każdego, dlatego musimy zastosować u każdego inne terapie. I o to mocno walczymy. Przez takie inicjatywy, jak Rajd po zdrowie pokazujemy, że warto, że pacjenci wychodzą z ogromnych tarapatów np. byli pacjenci, którzy nie chodzili (bo szpiczak wiąże się z problemem kostnym, patologicznymi złamaniami) i pokazali, że da się rozjechać szpiczaka i można żyć lepiej niż przed diagnozą.