W trakcie dwudniowej (30 listopada – 1 grudnia) konferencji odbyło się 8 interaktywnych debat tematycznych, w których uczestniczyło ponad 700 osób – pacjentów i ich opiekunów, parlamentarzystów, przedstawicieli resortów zdrowia oraz rodziny i polityki społecznej, samorządów terytorialnych oraz zawodowych, domów pomocy społecznej, zakładów opiekuńczo-leczniczych, zakładów pielęgnacyjno-opiekuńczych i innych podmiotów zapewniających opiekę osobom starszym i niesamodzielnym. Większość uczestników śledziła przebieg konferencji online, ponad 200 zdecydowało się na udział osobisty.
Kto będzie się nami opiekował na starość?
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, od 2005 r. odsetek osób po 60. roku życia zwiększył się w Polsce z 17 proc. do 25 proc., a według prognoz osoby starsze będą stanowiły już 30 proc. w 2030 r. i ponad 40 proc. w 2050 r. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, Polska będzie 10. krajem na świecie pod względem odsetka osób 60+. Tylko w jednym województwie odsetek osób starszych jest obecnie niższy niż 25 proc. To Małopolska, którą zamieszkuje mniej niż 24 proc. seniorów. Jednak na drugim biegunie są województwa łódzkie i świętokrzyskie, gdzie osoby 60+ stanowią już ponad 28 proc.
– O ile najmłodsza populacja w grupie osób starszych, w przedziale 60-64 lat, ciągle się zmienia, to najstarsza, czyli osób 85+, cały czas wzrasta. Z jednej strony jest to naszym ogromnym sukcesem, bo żyjemy coraz dłużej, ale z drugiej strony zmusza nas to do zadawania bardzo konkretnych pytań o opiekę i szczególne rozwiązania dedykowane dla tych osób – powiedziała prof. Katarzyna Wieczorowska-Tobis, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego.
O problemach z zapewnieniem opieki osobom starszym, często obciążonym wielochorobowością i polipragmazją (12 proc. seniorów przyjmuje co najmniej 10 leków codziennie), a także wymagającym specjalnego nadzoru z powodu zaburzeń funkcji poznawczych, dyskutuje się już od dawna. Niestety, na dyskusjach się zazwyczaj kończy, bo zamiast się poprawiać, z roku na rok sytuacja się pogarsza. Mamy tylko ok. 500 geriatrów (duża część z nich to seniorzy, a na dodatek nie wszyscy pracują w tej specjalności), brakuje poradni geriatrycznych, zlikwidowano większość oddziałów geriatrycznych.
– Nie mamy opieki geriatrycznej w Polsce - potwierdziła prof. Ewa Marcinowska-Suchowierska, członek Rady ds. Ochrony Zdrowia przy Prezydencie RP.
Prof. Bolesław Samoliński, zastępca przewodniczącego Prezydium Komitetu Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk, dodał, że o polityce senioralnej mówi się w Polsce już od 2012 r. Powołano Koalicję na Rzecz Zdrowego Starzenia się, w Ministerstwie Pracy i Spraw Społecznych utworzono Departament Polityki Senioralnej, opracowano rządowe dokumenty dotyczące polityki wobec osób w wieku okołoemerytalnym, a w 2015 r. uchwalono ustawę o osobach starszych. – W ciągu trzech lat zbudowaliśmy podstawy polityki senioralnej w Polsce, zdefiniowaliśmy wszystkie problemy, o których dzisiaj mówimy i po 10 latach słyszę, że liczba łóżek opieki całodobowej jest dokładnie taka sama, jak była wtedy – stwierdził z goryczą prof. Samoliński.
Czy sytuację może zmienić ustawa o szczególnej opiece geriatrycznej dla osób 75+, która wejdzie w życie 1 stycznia 2024 r.? Czy opieka sprawowana w szpitalnych oddziałach geriatrycznych, centrach zdrowia 75+ i podstawowej opiece zdrowotnej odmieni los starszych osób o szczególnych potrzebach? Dlaczego ustawa jest adresowana tylko do osób 75+? Na to ostatnie pytanie prof. Ewa Marcinowska-Suchowierska odpowiedziała, że przy obecnych zasobach kadrowych, finansowych i innych nie stać nas na objęcie ustawową opieką młodszych seniorów.
Posłanka Paulina Matysiak z Nowej Lewicy - Razem, która w poprzedniej kadencji Sejmu uczestniczyła w pracach komisji zajmującej się prezydenckim projektem tej ustawy, przypomniała, że zgłaszane wówczas przez posłów opozycji poprawki (m.in. obniżenie wieku do 70 lat) zostały odrzucone. – To wspaniale, że liczba łóżek geriatrycznych ma się zwiększyć w ciągu pięciu lat o 400 proc., z 1 tys. do 5 tys. Warto jednak dodać, że – jak czytamy w uzasadnieniu tej ustawy – panu prezydentowi wydaje się, że zwiększy to zainteresowanie specjalizacją z geriatrii. Nie ma rozwiązania systemowego, które miałoby zachęcać młode osoby na studiach do podejmowania tej konkretnej specjalizacji – powiedziała.
Dodała, że średnia długość życia mężczyzn w Polsce to 72 lata, więc wielu pacjentów wymagających opieki geriatrycznej nie skorzysta z niej, zostaną z niej wykluczeni. – Nikt nie kwestionuje zasadności tej ustawy, ale mamy wiele wątpliwości – podsumowała Paulina Matysiak.
Zmarnowane szanse w opiece długoterminowej
Odnosząc się do zmian w opiece długoterminowej w ciągu ostatnich 12 miesięcy, prof. Piotr Błędowski, dyrektor Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie podkreślił, że w tym czasie zwiększyła się jedynie liczba zapowiedzi nowych świadczeń finansowych. Nie podjęto natomiast żadnych konkretnych kroków w kierunku poprawy dostępności i deinstytucjonalizacji usług opiekuńczych.
– Jeżeli popatrzymy na to, ile świadczeń opiekuńczych w ciągu roku przypada na jednego świadczeniobiorcę, to widać wyraźne pogorszenie. Na początku XXI wieku było to przeciętnie 400-430 świadczeń, więc były osoby korzystające ze świadczeń nawet więcej niż raz dziennie. Dzisiaj jest to 270 kilka świadczeń, co oznacza, że pewnie w soboty, niedziele i święta nie ma żadnego wsparcia, niezależnie od tego, czy ktoś mieszka sam, czy z rodziną. W tym roku nastąpiło dalsze pogorszenie sytuacji, choć nie jest to proces, który zaczął się cztery czy osiem lat temu. Z takim spadkiem mamy do czynienia już od 2012 roku. Odwrócenie tej tendencji wymaga bardzo szybkiego działania – ocenił prof. Piotr Błędowski.
Szczególnej uwagi wymaga także specjalistyczna opieka domowa, która – jak podkreślił dr Łukasz Jurek z Katedry Socjologii i Polityki Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, bardziej odpowiada wartościom, które są cenne dla osób starszych i niesamodzielnych. Są nimi godność i
niezależność. – Przemawia za nią również argument ekonomiczny - dodał, podkreślając jednocześnie, że opieka domowa jest najtańsza, ale tylko na początku, kiedy objęta nią osoba jest jeszcze w miarę samodzielna. W momencie, gdy niesamodzielność się pogłębia, koszty opieki domowej rosną, bo trzeba wykonać remont, żeby zlikwidować bariery architektoniczne, zakupić sprzęt rehabilitacyjny i w którymś momencie zapewnić opiekę całodobową.
O tym, jak bardzo opieka domowa jest w Polsce niedofinansowana, wiedzą bardzo dobrze m.in. członkowie Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej, którzy od lat nie mogą uzyskać od Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) zwiększenia limitów świadczeń i zwrotu pieniędzy za tzw. nadwykonania. Poza wentylacją mechaniczną osób z niewydolnością oddechową w środowisku domowym realizowane są również, na co zwrócił uwagę dyrektor Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia Michał Dzięgielewski, świadczenia pielęgniarskiej opieki długoterminowej, opieki paliatywnej i żywienia medycznego, a każde z tych świadczeń realizowane jest przez inny podmiot i różne osoby. Do tego pacjentem opiekują się w domu pracownicy socjalni podlegający resortowi rodziny i polityki społecznej.
– Mamy dwóch dużych decydentów (dwa resorty), rodzinę, która często musi zrezygnować z pracy, żeby zaopiekować się bliskim, zazębiające się w jakimś sensie kompetencje, brak możliwości skoordynowania opieki na poziomie samorządu i ograniczone fundusze – powiedział dyr. Michał Dzięgielewski.
Robert Suchanke, prezes Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej, uważa, że pieniądze na długoterminową opiekę domową są w systemie, ale często są wydawane nieracjonalnie. – Od wielu lat spotykam się z ministrami, ale zawsze są jakieś ważniejsze sprawy i pożary do ugaszenia. Dla mnie rozwiązaniem tego problemy jest opracowanie ścieżki pacjenta i dostosowanie do tego procedur i płatności. Bez tego nie ruszymy. Będziemy się spotykać, narzekać, wylewać żale, ale nic to nie zmieni – powiedział. Jako przykład wskazał wypracowany w ramach Agencji Ocen Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), przez środowiska różnych interesariuszy, model kompleksowej opieki nad pacjentem z niewydolnością oddechową. Dokument trafił do Ministra Zdrowia w marcu tego roku i tam utknął do dzisiaj.
Uporządkowania wymaga niewydolny, bardzo zawiły i nieprzyjazny, a zdaniem wielu wręcz bezduszny, system orzecznictwa w opiece długoterminowej. Obowiązują różne modele orzekania, w których decyzje o przyznaniu konkretnych świadczeń wydają różne instytucje. Wydłuża się czas oczekiwania na ich uzyskanie i trzeba mieć ogromną wiedzę, żeby móc się po tym skomplikowanym systemie sprawnie poruszać.
W opinii prof. Katarzyny Małysy-Sulińskiej z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego nie mamy jednolitego systemu orzecznictwa, który dałby odpowiedź na pytanie, czy dana osoba z niepełnosprawnością wymaga wsparcia i „zaopiekowania się” ze strony całego społeczeństwa, lecz wiele jednostkowych rozwiązań na potrzeby orzekania w różnych postępowaniach.
– Moim marzeniem byłoby, żeby taki jednolity system orzecznictwa powstał – powiedziała prof. Katarzyna Małysa-Sulińska.
Przykładem jest według niej świadczenie pielęgnacyjne, które przyznawane jest często na podstawie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. – Orzeczenie o niepełnosprawności stwierdza niepełnosprawność, ale nie potrzebę wsparcia. Marzy mi się wypracowanie takiego systemu, który da nam odpowiedź czy osoba jest niesamodzielna i wymaga wsparcia. Dopiero wtedy będziemy dopasowywać świadczenie, które zapewni jej odpowiednie wsparcie. Mówimy o świadczeniach ze środków publicznych i musimy dochowywać niebywałej uwagi i wrażliwości, żeby one płynęły naprawdę tam, gdzie są potrzebne - powiedziała prof. Małysa-Sulińska.
Czego najbardziej potrzeba samorządom?
Jak podkreślił dr Rafał Bakalarczyk, członek Rady Ekspertów Seniorów Instytutu Polityki Senioralnej, samorządy mają bardzo dużo zadań z zakresu opieki długoterminowej i nie wynikają one tylko z ustaw. W ich realizacji na pewno nie pomaga brak jednej, centralnej polityki senioralnej, skoordynowanej z politykami realizowanymi w gminach. – Niektóre samorządy wprowadzają dodatkowe instrumenty wykraczające poza ramy ustawowe, np. telefon zaufania dla seniora i opiekuna, bo opiekunowie również potrzebują porady, informacji, a czasami pomocy psychologicznej. Warto się zastanowić, jak upowszechnić te rozwiązania - powiedział.
Sylwia Kamińska-Tereszkiewicz, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Dyrektorów Samorządowych Domów Pomocy Społecznej, również zwróciła uwagę na brak koordynacji. - Mamy dużo różnych form opieki, ale tym, czego najbardziej nam potrzeba, jest koordynacja. Osoba, która jest w potrzebie, zderza się z niesamodzielnością, chorobą, koniecznością wsparcia, nie wie, gdzie udać się po pomoc. Myślę, że wzorem krajów zachodnich potrzebny jest nam koordynator - ktoś, kto pomoże jej w uzyskaniu właściwej pomocy – mówiła.
Z przekazanych przez nią informacji wynika, że pobyt w samorządowym domu pomocy społecznej to obecnie koszt co najmniej 4-5 tys. zł miesięcznie. Pokrywają go mieszkańcy (70 proc. dochodu – renty lub emerytury), a resztę daje gmina, która może również zobowiązać do partycypowania rodzinę pensjonariusza. - Dlatego samorządy robią najczęściej wszystko, żeby skierować osobę wymagającą całodobowej opieki do ZOL-u, który jest finansowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia - powiedziała Sylwia Kamińska-Tereszkiewicz, która jest również dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Skęczniewie.
80 proc. wszystkich kosztów utrzymania DPS-ów stanowią wynagrodzenia, a i tak 80-90 proc. pracowników pomocy społecznej zarabia najniższą krajową. - W większości DPS-ów nie ma personelu medycznego, a w niektórych nie ma już ani jednej pielęgniarki. Wykonujemy różne zadania, nie mając narzędzi i specjalistów – dodała Sylwia Kamińska-Tereszkiewicz.
Jak rozwiązać dysproporcje płacowe w pomocy społecznej i ochronie zdrowia?
Grzegorz Baranowski, dyrektor Departamentu Pomocy i Integracji Społecznej Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, potwierdził, że opieka długoterminowa jest realizowana w Polsce w dwóch systemach (pomocy społecznej i ochrony zdrowia), ale kluczową rolę odgrywają w niej samorządy. – To samorząd decyduje o tym, kto realizuje usługi opieki długoterminowej – podmioty publiczne czy prywatne. Nie jest ważne, który sektor się tym zajmuje, ale jaka jest jakość oferowanych przez niego usług – stwierdził Grzegorz Baranowski. Administracja rządowa, jak podkreślił, wyznacza kierunki działań, które powinny być realizowane w ramach obu systemów, i diagnozuje problemy, z jakimi borykają się samorządy, żeby je wesprzeć w ich rozwiązywaniu.
Deinstytucjonalizacja opieki długoterminowej, temat, który przewija się w debacie publicznej od wielu lat, nie powinna jego zdaniem polegać na likwidacji miejsc w placówkach opieki całodobowej. Z prognoz demograficznych wynika bowiem, że bez względu na rozwój usług środowiskowych, w miejscu zamieszkania, będziemy potrzebować jeszcze więcej miejsc w stacjonarnej opiece długoterminowej. – Usługi w środowisku zamieszkania nie mogą być alternatywą dla opieki całodobowej, ponieważ dotyczą innego profilu klienta i innych oczekiwań. Klient, który trafia obecnie do DPS-u jest bardzo często obciążony różnymi schorzeniami somatycznymi i psychicznymi – powiedział Grzegorz Baranowski.
Tyle, że jeśli nie zostanie rozwiązany problem braków kadrowych i ogromnych dysproporcji płacowych między pracownikami zatrudnionymi w pomocy społecznej i ochronie zdrowia, personel z placówek opieki długoterminowej nadal będzie przechodził do szpitali, a na jego miejsce nie będzie chętnych.
Trudno się temu dziwić, skoro np. minimalne wynagrodzenie pracownika socjalnego w szpitalu wynosi 6348 zł, podczas gdy jego średnie wynagrodzenie w domu pomocy społecznej to zaledwie nieco ponad 3,6 tys. zł. Coraz mniej osób kształci się w kierunku opiekuna medycznego, a ci, którzy je kończą, mając uprawnienia np. do pobierania krwi, wybierają lżejszą pracę w laboratoriach. Pielęgniarki i pielęgniarze już teraz często pracują na więcej niż jednym etacie, a kiedy jedna osoba odchodzi na emeryturę, to wraz z nią odchodzi półtora etatu.
– To, że widzimy dzisiaj napływ chętnych do kształcenia się w zawodzie pielęgniarki, to jeszcze nie znaczy, że osoby z pokolenia Z chcą pracować w opiece długoterminowej. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że pielęgniarki, które przystępują do zawodu, nie chcą zajmować się pacjentem obłożnie chorym. Chcą pracować w nowoczesnej placówce, na OIOM-ie, bloku operacyjnym. Interna i chirurgia też są dla nich za „ciężkie” – powiedział Tomasz Krzysztyniak, przewodniczący Zespołu ds. opieki długoterminowej i paliatywnej przy Naczelnej Radzie Pielęgniarek i Położnych.
Zdaniem dyr. Grzegorza Baranowskiego z Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej problem różnic płacowych między sektorem opieki społecznej i ochrony zdrowia może rozwiązać projekt ustawy podwyższającej wynagrodzenia w pomocy społecznej. – Tylko takie rozwiązanie daje możliwość wybrnięcia z impasu – ocenił Grzegorz Baranowski. W opinii Grzegorza Kubalskiego, wicedyrektora Biura Związku Powiatów Polskich, same rozwiązania płacowe nie wystarczą, by rozwiązać problemy kadrowe.
– Jeśli dorzucimy środki finansowe do szpitali, to wszyscy przejdą do szpitali, a jeśli dorzucimy je w innym systemie, to ludzie odpłyną ze szpitali do innego systemu. Bez wprowadzenia rozwiązań systemowych będziemy mieć tylko chaos – stwierdził.
Jak zapewnić opiekę długoterminową na odpowiednim poziomie?
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich porównał system opieki długoterminowej do podziurawionego zbiornika, w którym próbuje się załatać dziury. – Jak załatamy jedną, to z większym ciśnieniem woda wylatuje w innym miejscu – opisał obrazowo. – Musimy się zastanowić, co zrobić, żebyśmy starzeli się zdrowo i maksymalnie zachowując samodzielność, bo każdy system, jeśli będzie do niego zbyt duży napływ korzystających z niego usługobiorców, będzie się musiał rozsypać. Nie będziemy w stanie zapewnić opieki stacjonarnej osobom wymagającym opieki długoterminowej, bo po prostu nie zepniemy tego budżetowo.
W Krakowie, gdzie brakowało miejsc w opiece stacjonarnej, dzięki pomocy samorządu udało się wybudować nowy, bardzo nowoczesny pawilon dla 120 pacjentów wymagających opieki psychiatrycznej
i hospicyjno-paliatywnej. Zmodernizowano też pozostałe pawilony Miejskiego Centrum Opieki dla Osób Starszych, Przewlekle Niepełnosprawnych oraz Niesamodzielnych. Samorząd finansuje również program usług menadżera opieki – wizyt interdyscyplinarnego zespołu specjalistów (pielęgniarka, opiekun, terapeuta zajęciowy, rehabilitant) w środowisku pacjenta. – Stworzyliśmy tzw. dzienną placówkę aktywizacji, w której w ciągu dnia może przebywać pacjent, który jest do tego miejsca przywożony. Kolejnym zadaniem, które realizujemy również przy pomocy samorządu, jest dzienny dom opieki medycznej dla chorych, którzy kończą hospitalizację, ale ich stan zdrowia nie pozwala jeszcze na swobodne przebywanie w warunkach domowych - wyliczała Anna Kliś-Kalinowska z Unii Metropolii Polskich, zastępca dyrektora Miejskiego Centrum Opieki dla Osób Starszych, Przewlekle Niepełnosprawnych oraz Niesamodzielnych w Krakowie.
Gmina sfinansowała również program profilaktyki i rehabilitacji osób z zaburzeniami ruchu oraz wypożyczalnię sprzętu, łóżek i materacy. Opiekunowie nieformalni zostali objęci wsparciem w formie szkoleń indywidualnych i grupowych. Stworzono dla nich portal internetowy, na którym publikowane są artykuły o osobach starszych i niesamodzielnych, wydawany jest również kwartalnik. – Te wszystkie zadania były współfinansowane przez samorząd, który dał nam pieniądze albo na wkład własny, jeśli realizowaliśmy jakiś projekt unijny, albo sfinansował nam program zdrowotny – powiedziała Anna Kliś-Kalinowska.
Nie wykluczajmy tych, którzy potrzebują opieki i wsparcia
Jednak nie każdy samorząd stać na ponoszenie takich kosztów. Jest wiele miejsc, w których usługi opiekuńcze są słabo rozwinięte lub nie ma ich wcale. Dla takich gmin rozwiązaniem mogą być usługi sąsiedzkie, bo ciężar opieki nie może spadać wyłącznie na członków rodziny, którzy często sami wymagają wsparcia.
– Systemowo już teraz ledwo co sobie radzimy z opieką nad osobami zależnymi, a co będzie, jeśli ze względu na rozwój chorób cywilizacyjnych i starzenie się społeczeństwa będzie ich przybywało? Chciałabym, żebyśmy tę grupę społeczną – osób niesamodzielnych, z niepełnosprawnościami, seniorów wymagających pomocy i wsparcia – traktowali podmiotowo, a nie przedmiotowo. Do tej pory żyliśmy w przeświadczeniu, że mamy wsparcie w postaci DPS-ów. Myślę, że z dnia na dzień one nie przestaną działać. Być może zmienią formę swojego funkcjonowania, żeby nie były tak mocno napęczniałe, a pójdziemy bardziej w stronę modelu opieki środowiskowej i wsparcia opiekunów osób zależnych poprzez warsztaty, pomoc psychologiczną, opiekę wytchnieniową – oceniła Wioleta Tomczak z Polska 2050, debiutantka w gronie posłów obecnej kadencji.
O tym, jak wyglądają realia w opiece długoterminowej opowiedziała Helena Kładko, Sekretarz Zarządu Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym”, która samą będąc osobą z niiepełnosprawnościami opiekuje się dorosłą córką chorą na stwardnienie rozsiane. – Jeżeli nie będzie kontynuacji działań, to my nigdy nie ruszymy do przodu - powiedziała, nie kryjąc swojego rozgoryczenia brakiem efektów wieloletnich dyskusji na temat zmian systemowych w opiece długoterminowej. – Każdy kolejny rząd ma na początku pełne usta frazesów. Zapewnia, że chce, dąży, że zrobi wszystko. Nie bądźmy jednak hipokrytami. Wiadomo, że SM ma etapy i jak przechodzi w postać przewlekle postępującą, to pozostaje jedynie rehabilitacja. Jeśli jej nie zapewnimy w odpowiednim czasie, skazujemy takich ludzi na wykluczenie społeczne. A skoro płatnik świadczeń rehabilitacyjnych uważa, że rehabilitacja osobie na wózku z porażeniem czterokończynowym się nie należy, bo jest niesamodzielna, to powinien przesłać jej tabletkę na eutanazję – stwierdziła.
Nowoczesne technologie to nie fanaberia, ale konieczność
Wielu seniorów korzysta już z nowoczesnych technologii – z telefonów komórkowych, komputerów, Internetu czy bankowości elektronicznej. – Trzeba to wziąć pod uwagę przy projektowaniu na najbliższe 10-15 lat różnych rozwiązań, które są ukierunkowane na pomoc osobom starszym. Musimy myśleć o osobach, które w tej chwili mają 50 lat, a nie o siedemdziesięciolatkach – podkreśliła dr Zofia Szweda-Lewandowska z Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, wprowadzając uczestników konferencji do zagadnień panelu dyskusyjnego zatytułowanego „Innowacyjna opieka długoterminowa – w co warto inwestować?”.
Opieka w miejscu zamieszkania jest dużo tańsza niż udzielana w warunkach instytucjonalnych, jednak nie będzie ona możliwa bez innowacji i nowych technologii. – Warunki mieszkaniowe i przestrzeń publiczna najbardziej determinują nam możliwość pozostawania w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Wpływają na jakość życia i poczucie bezpieczeństwa. Mogą nam je zapewnić innowacje, bo jeśli coś mi się stanie, np. upadnę, to dzięki takiej innowacji uzyskam szybko pomoc i wsparcie – powiedziała Zofia Szweda-Lewandowska.
Warunki mieszkaniowe osób starszych są w Polsce bardzo mocno zróżnicowane. W regionie północno-zachodnim prawie 25 proc. osób starszych mieszka w substancji mieszkaniowej wybudowanej przed 1944 r. Prawdopodobieństwo, że są tam jakieś bariery architektoniczne sięga 99 proc. Średnio w każdym województwie ok. 30 proc. osób starszych mieszka w mieszkaniach wybudowanych przed 1970 r.
Innowacje i nowoczesne technologie mogą być również ogromnym wsparciem dla opiekunów, którymi są najczęściej współmałżonkowie. Są to zwykle osoby w podobnym wieku, więc stan ich zdrowia również może wymagać wsparcia. A im starsza osoba, tym ciężar opieki przesuwa się w kierunku dzieci, które często muszą łączyć opiekę nad osobami starszymi z pracą. Pomocne w takiej sytuacji mogą być np. kamery monitorujące, opaski monitorujące parametry życiowe, systemy do ciągłego monitorowania glikemii, gogle umożliwiające prowadzenie rehabilitacji i poprawiające koordynację wzrokowo-ruchową, aplikacje sprawdzające poziom wentylacji pacjenta czy pieluchomajtki z sensorem kontrolującym stopień napełnienia pęcherza.
Obowiązujące regulacje prawne nie ułatwiają jednak wprowadzenia na rynek innowacji. W opinii Michała Kępowicza, członka zarządu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED, ustawa o wyrobach medycznych nie służy tworzeniu dobrego klimatu dla innowacyjności i zamyka możliwość komunikacji marketingowej skierowanej do pacjentów. Producenci nie za bardzo mają więc jak poinformować finalnych odbiorców, czym różnią się oferowane przez nich wyroby medyczne od innych znajdujących się na rynku i czy niosą ze sobą jakieś nowe wartości. – Ten komunikat może iść tylko do profesjonalistów, ludzi związanych z opieką zdrowotną – ocenił Michał Kępowicz.
Nowe technologie, jak przekonywał, powinny być przyjazne ludziom i przynosić profity pacjentom, a digitalizacja może zamortyzować ogromne braki kadrowe. – Potencjał jest duży, ale musimy umieć go wykorzystać, a regulacje prawne powinny być przyjaznymi ramami dającymi przestrzeń do działania – podsumował.
Czy wykorzystanie innowacji jest już powszechne? Michał Kowalski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Świadczeniodawców Wentylacji Mechanicznej, powołując się na wyniki badania amerykańskiego, przypomniał, że 53 proc. firm z branży medycznej wydaje mniej niż 10 proc. na innowacje i finansowanie technologii. Średnia dla całego biznesu wynosi 45 proc. – Można więc
powiedzieć, że nie wydajemy, a nie wydajemy, bo nie mamy – skwitował Michał Kowalski. Jak poinformował, kilka firm zrzeszonych w związku wdrożyło na własną rękę programy pilotażowe, które mają sprawdzić, w jaki sposób monitorowanie parametrów wentylacji może pomóc w lepszym prowadzeniu tej usługi w opiece domowej. – Po to, żeby pacjent miał lepszy nadzór i czuł się bezpieczny, a personel medyczny miał wsparcie w zakresie podejmowania decyzji terapeutycznych. Na końcu jest płatnik, który mówi, czy pacjent i system ma z tego korzyści – tłumaczył Michał Kowalski.
– Przy narastającym braku pielęgniarek i opiekunów nowoczesne rozwiązania są bardzo ważne, ale nie możemy też przekroczyć pewnej granicy ich wykorzystywania i zgodzić się na odhumanizowanie tej opieki – przestrzegła Irena Kozłowska z Koalicji Obywatelskiej, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Senioralnej, wieloletnia dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kamieniu Krajeńskim, sama będąc entuzjastką innowacyjnych rozwiązań u osób starszych.