W.L.: Niewydolność serca, jeden z największych problemów w kardiologii, zna Pani to zjawisko z dwóch perspektyw: lekarza, praktyka i osoby aktywnej w prężnej organizacji działającej na rzecz pacjentów. Jak wielkim problemem jest niewydolność serca?
M.K.O.: to epidemia XXI wieku. W tej chwili ponda milion dwieście tysięcy osób w Polsce cierpi z powodu tego schorzenia. Jest to ogromna populacja. Ale często ci pacjenci są „niewidzialni” tzn. ich potrzeby nie są zauważane, bo choroba nie przebiega spektakularnie. Niewydolność serca to choroba śmiertelna. Trzeba to bezwzględnie podkreślić. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że możemy jej zapobiegać stosując odpowiednią profilaktykę. I możemy ją skutecznie leczyć. To właśnie na leczeniu powinny skupiać w tej chwili wszystkie nasze wysiłki. Z tego powodu też organizacje kardiologiczne coraz bardziej angażują się w proces pomocy w leczeniu. My, jako pacjenci, kardiolodzy, chcemy stworzyć pewien system, który będzie bardziej efektywny. To, czego oczekują pacjenci z niewydolnością serca, także lekarze nimi zajmujący się, to systemu skoordynowanej opieki, systemu, który pozwoli na łatwy dostęp do specjalistów, sprawny przepływ informacji pomiędzy specjalistą kardiologiem, lekarzem POZ i szpitalem, w którym pacjent jest leczony. To jedna strona. Z drugiej strony pacjenci oczekują, że dostęp do standardowych terapii, takich, które są standardem na świecie, w tym w krajach UE, będzie również dostępem otwartym dla pacjentów w Polsce. Wiemy, że mamy coraz lepsze metody leczenia. Mamy zarówno wysokospecjalistyczne zabiegi interwencyjne, jak i w zakresie terapii, farmakoterapii nowe preparaty, które wpisują się w standardy leczenia pacjentów z niewydolnością serca. Ale, niestety, w naszym kraju są one trudno dostępne. Jeszcze cztery lata temu mówiliśmy o sakubitryl/walsartanie, który przedłużał życie pacjentom z niewydolnością serca. W tej chwili mamy wspaniałe doniesienia na temat flozyn, na ten moment dapagliflozyny, która wydłuża życie pacjentów z niewydolnością serca, zmniejsza ryzyko ich hospitalizacji, poprawia jakość życia. I to jest to, czego oczekują pacjenci. Pacjenci, po to żeby czuć się bezpiecznie, potrzebują dostępu do opieki i do terapii.
W.L.: I stałego kontaktu z lekarzem. Czy tutaj doświadczenia płynące z pandemii, a więc ułatwienie kontaktu pacjenta z lekarzem poprzez łączność online to jedna z właściwych dróg?
M.K.O.: Tak. Aczkolwiek nigdy teleporadą, telewizytą nie zastąpimy bezpośredniego kontaktu pacjenta z lekarzem i na pewno nie może się to odbywać tylko i wyłącznie w przestrzeni wirtualnej. Niewątpliwie system, który został wymuszony przez pandemię, z którą ostatnio walczymy, spowodował, że telemedycyna stała się pewnym standardowym elementem kontaktu z pacjentami. I na pewno poprawia nam to dostęp, zwłaszcza do pacjentów, którzy są świeżo po hospitalizacji, którzy wymagają pilnego nadzoru, dlatego że przez teleporadę możemy się z nimi szybciej skontaktować. Pacjenci ci nie muszą oczekiwać na wizytę w ośrodkach. Niewątpliwie więc system telemedycyny musi wpisać się w system opieki nad pacjentem z niewydolnością serca w dużym zakresie, choć nigdy nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. Chcę też podkreślić, że środowiska pacjenckie działające w dziedzinie kardiologii rzeczywiście konsolidują się w pomocy przy opiece nad pacjentem z niewydolnością serca, ale nie tylko, bo generalnie ze wszystkimi problemami sercowo-naczyniowymi. Niedawno ruszyła kampania „Razem dla serca, bo liczy się czas”, która jest oddolną inicjatywą organizacji pacjenckich, i która ma na celu zwrócenie uwagi na ten ogromny problem, z jakim mamy do czynienia w Polsce i na świecie. Ma ona za zadanie pokazać, że to jest choroba naprawdę trudna, ze złym rokowaniem i należy coś zrobić w tym zakresie, by tym pacjentom pomóc. Mamy nadzieję, że nasza kampania przyniesie taki efekt, że trafi i do całej populacji, i do służby zdrowia, do osób zajmujących się pacjentami z niewydolnością serca, jak i do decydentów, którzy rzeczywiście zwrócą uwagę na to, że ci pacjenci potrzebują pomocy.