Podczas drugiego dnia KZK, w trakcie panelu „Polka – Europa – Zmiana” eksperci analizowali, jakie czynniki najbardziej rzutują na przedwczesną umieralność kobiet. Prof. Wojtyniak podkreślał, że jeśli chodzi o całą populację Polek, pierwszym zabójcą są choroby układu krążenia, które odpowiadają aż za 40 proc. zgonów. Choroby nowotworowe są na drugim miejscu, zaś ich udział to ok. 20 proc. Ale – te dane odnoszą się do całej populacji kobiet. Tymczasem jeśli chodzi o kobiety poniżej 75 lat (przyjęta cezura „przedwczesnego zgonu”) – proporcje są dokładnie odwrotne. Pierwszą przyczyną przedwczesnych zgonów kobiet poniżej 75 roku życia są bowiem choroby nowotworowe.
Jak ocenił prof. Wojtyniak, w przypadku kobiet roczna liczba zgonów możliwych do uniknięcia – czyli takich, których przyczyny eliminuje lub przynajmniej ogranicza profilaktyka lub takich, które następują w wyniku chorób możliwych do skutecznego leczenia, pod warunkiem odpowiednio wczesnego wykrycia problemu zdrowotnego, to ok. 40 tysięcy. Choroby nowotworowe odpowiadają nawet za 18 tysięcy z nich. Ekspert podkreślał, że Polska wypada źle nie tylko na tle krajów Zachodniej Europy, ale również w naszym regionie te statystyki udało się wyraźnie poprawić w Czechach. – Żadną pociechą jest fakt, że sytuacja na Węgrzech przedstawia się jeszcze gorzej.
To, co niepokoi szczególnie, to fakt, że w obszarze zgonów z przyczyn, które można skutecznie leczyć, obserwujemy postęp, ale bardzo niewielki. Natomiast w ogóle nie ma redukcji zgonów, którym można byłoby zapobiec dzięki profilaktyce.
Diagnoza, że powrót do stanu z 2019 roku – jeśli chodzi o wskaźnik długości życia kobiet – zajmie około dekady. Czy możliwe byłoby (i pod jakimi warunkami) skrócenie tego okresu? – Nawet zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia nie wystarczy. Potrzebne byłyby bardzo dobre programy zdrowotne, a także dobra realizacja strategii onkologicznej i kardiologicznej. Ale przede wszystkim trzeba byłoby trafić do Polek i Polaków z przekazem, że zdrowie jest ważne i trzeba o nie dbać. Kobiety dbają bardziej, niż mężczyźni, ale podobnie jak panowie unikają badań profilaktycznych a także, na przykład, palą papierosy. A to przecież rak płuca jest głównym zabójcą – mówił prof. Wojtyniak. W jego ocenie istotną częścią budowania takiej prozdrowotnej świadomości powinny być lekcje zdrowia w szkołach.
Dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii, prof. Adam Maciejczyk, podkreślał, że w Polsce, nawet na tle krajów zachodniej Europy, programy profilaktyczne w obszarze onkologii gwarantują dobry dostęp. Problemem jest niska zgłaszalność oraz koordynacja – szwankują „połączenia”, przez co wstępnie zdiagnozowany pacjent z podejrzeniem nowotworu nie ma gwarantowanej szybkiej ścieżki pogłębionej diagnostyki (a przez to – i terapii). – Koordynacją trzeba się zająć równolegle do wprowadzania Krajowej Sieci Onkologicznej – przyznał.
Pandemia COVID-19, zwłaszcza jej pierwsze miesiące, spowodowała spadek badań profilaktycznych o średnio kilkanaście procent. – Nadrabiamy to, na badania zgłasza się coraz więcej kobiet, choć ciągle za mało, zwłaszcza jeśli chodzi o badania w kierunku nowotworów piersi, szyjki macicy, jelita grubego – powiedział prof. Maciejczyk. Wyjątkiem jest badanie niskodawkową TK. – Tu szybko wypełniliśmy grafiki.
Co zrobić, żeby kobiety (ale też mężczyźni) częściej się badali? Po pierwsze, zdaniem eksperta, potrzebne jest większe zaangażowanie lekarzy POZ, którzy powinni zachęcać pacjentów i monitorować to, czy się badają. Nie do przecenienia byłoby jednak włączenie badań w kierunku chorób nowotworowych do panelu badań medycyny pracy.
Według prof. Maciejczyka, jednego z liderów pilotażu Krajowej Sieci Onkologicznej, wprowadzenie tego rozwiązania już jako systemowego (co ma nastąpić z początkiem 2023 roku) zdecydowanie wpłynie na poprawę standardów leczenia nowotworów, w tym nowotworów piersi. – Zarówno pod względem dostępności jak i jakości leczenia.
Dr Elżbieta Senkus-Konefka z Kliniki Onkologii GUM, dzięki której Polki mają dostęp do polskiej wersji poradnika na temat nowoczesnego leczenia nowotworów piersi, wydanego przez Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej, podkreślała, że właściwa jakość leczenia nowotworów piersi (i nie tylko) jest możliwa tylko wtedy, gdy zajmują się nim ośrodki z odpowiednią koncentracją kompetencji. – Aby to było możliwe, rocznie w takim ośrodku powinno być leczonych minimum 250-300 pacjentów, wtedy to będzie rzeczywiście wyspecjalizowany ośrodek, w którym będzie pracować przynajmniej dwóch specjalistów. W przypadku mniejszej liczby pacjentów istnieje ryzyko graniczące z pewnością, że lekarze nie będą mogli się wystarczająco wyspecjalizować, bo z konieczności będą się zajmować też pacjentami z innymi rodzajami nowotworów.
- W Polsce umieralność z powodu raka piersi nie spada – to jest wyjątek w krajach rozwiniętych. Zapadalność może rosnąć, choćby ze względu na procesy demograficzne, ale umieralność powinna spadać – zwracała uwagę dr Senkus-Konefka, przypominając, że np. w Wielkiej Brytanii śmiertelność z powodu nowotworów piersi zmniejszyła się w stosunku do lat 90. dwukrotnie. W Polsce problemem są późne rozpoznania choroby. – Rak piersi wcześnie rozpoznany jest chorobą wyleczalną. Gdy jest rozsiany, jest nieuleczalny, choć możliwe jest w tej chwili wydłużanie życia nawet o kilkanaście i więcej lat – mówiła.
Odpowiedzialności można rozłożyć na dwa filary: na medycynę naprawczą i na zdrowie publiczne. Pamiętać należy, że 30-35 proc. chorych będzie mieć nawrót na przestrzeni całego życia. Co zatem zrobić, żeby uniknąć nawrotowej postaci raka piersi? Dr Senkus-Konefka wskazała na poprawę leczenia wczesnej postaci raka, na co składa się zwiększenie jego skuteczności i sprawienie, że będzie ono mniej obciążające. W ostatnich latach nastąpił ogromny postęp związany z lepszym zrozumieniem biologii raka i z pojawianiem się metod leczenia celowanego. - Teraz powstają terapie, które są w stanie przełamać pojawiającą się oporność, ale są one dostępne w zaawansowanym raku piersi. We wczesnym raku piersi to leczenie jest w pewnym sensie "profilaktyką nawrotu” – mówiła. W raku luminalnym zaczyna pojawiać się leczenie celowane - wchodzi jeden lek z grupy inhibitorów CDK4/6, czyli z grupy leków, które odniosły ogromny sukces w leczeniu zaawansowanego raka piersi. Potwierdzają to wyniki badań klinicznych, które pokazują, że cząsteczka abemacyklibu w połączeniu z hormonoterapią, może dać bardzo dobre rezultaty. - Dla abemacyklibu udało się wykazać poprawę skuteczności mierzoną obniżeniem ryzyka wystąpienia nawrotu - zarówno nawrotu inwazyjnego jak i przerzutów odległych. Teraz czekamy na wyniki przeżyć całkowitych - dodała dr Senkus-Konefka i przyznała, że są to cegiełki, które sprawiają, że wyniki leczenia raka piersi są coraz lepsze.
To wydłużanie życia w przypadku nowotworów zależy, również – a może przede wszystkim – od dostępności do nowoczesnych terapii. Z tym, jak przypominał dr hab. Maciej Niewiada, farmakoekonomista, mamy problem, który zobrazował prezentowany w maju przez ekspertów INFARMA raport GAP Access. Ekspert przypomniał, że w tej chwili średni czas dochodzenia do decyzji o refundacji w UE wynosi nieco powyżej 500 dni. – Są kraje, w których jest to około stu dni i takie, w których proces trwa powyżej ośmiuset. My należymy niestety do tej drugiej grupy, choć sam proces jest bardzo dobrze opisany od strony prawnej – podkreślił.
Ekspert zwrócił też uwagę, że decyzja o refundacji czy też finansowaniu leku ze środków publicznych nie oznacza automatycznie dostępności. – Jeśli włączamy specjalne tryby dostępu, na przykład w postaci programów lekowych, ograniczamy refundację do tych pacjentów, którzy w największym stopniu skorzystają z terapii. Dlatego, na przykład, w przypadku Polski onkoindex, obrazujący dostępność do nowoczesnych terapii onkologicznych to jedynie 34 punkty na sto. Przestrzeń do poprawy jest znaczna – powiedział.