Wiemy już o śmierci pięciorga dzieci, które zginęły na skutek zatrucia trutką na szczury, trutką na gryzonie. Jak to się stało? Do tej pory nie słyszeliśmy o takich przypadkach.
Rzeczywiście, dotychczas udzielaliśmy informacji o tych środkach sporadycznie. W ciągu kilku-kilkunastu lat może były dwie takie informacje. Teraz zadziała się jakaś naprawdę kuriozalna rzecz. Być może to, co się stało wynika z marketingu szeptanego, może ktoś komuś podpowiedział, że ten środek jest skuteczny… Te środki na rynku już były od dawna, ale używano ich niezwykle rzadko, stąd też i zatrucia nie były częste. Trend, który obserwujemy teraz jest bardzo niebezpieczny, bo te środki są niezwykle toksyczne. Być może zagrożenie jest niedoceniane. Ktoś mógł pomyśleć, że skoro środek działa na gryzonie, to na ludzi nie. Być może te okropne i tragiczne skutki są wypadkową niewiedzy, braku wyobraźni i braku informacji.
W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że to gaz bojowy. To mocne określenie, ale czy to znaczy, że gaz bojowy jest powszechnie dostępny w internecie?
Można takiego określenia używać jako pewnej figury retorycznej, w sensie odnoszenia się do szkodliwości tego gazu, bo jest ona olbrzymia. Wynika to również z drogi, w jakiej on wnika do naszego organizmu, czyli poprzez inhalację. Gazy bojowe w większości podaje się właśnie tą drogą. Rozpyla się je po to, żeby zatruły jak największą liczbę osób i jak najszybciej dostały się do organizmu. Droga oddechowa, czyli przez płuca jest bardzo szybka i niestety też bardzo skuteczna. Powierzchnia płuc jest duża, oplecione są one siecią naczyń krwionośnych. Wszystkie substancje, które tam dostają się, bardzo szybko przenikają do naczyń krwionośnych, a stamtąd do każdej komórki naszego ciała, a żadna z nich nie jest odporna na działanie kwasu fosforowodorowego. Widzę więc pewne analogie, choć w spisie środków o takim działaniu kwasu fosforowodorowego prawdopodobnie nie ma.
Co się dzieje się z człowiekiem który zatruł się tym gazem? Czy można powiedzieć, że te dzieci zmarły na skutek uduszenia?
Tak, można tak powiedzieć, aczkolwiek my uduszenie traktujemy przede wszystkim jako brak dostępu do tlenu, taki, który wiąże się z zablokowaniem górnych dróg oddechowych na poziomie gardła czy krtani. Uduszenie może jednak mieć też miejsce na poziomie komórkowym, kiedy to tlen nie może zostać przyswojony przez komórkę, czyli podstawowy element, który buduje nasz organizm. Żadna komórka nie jest odporna na działanie tego środka, ale najbardziej wrażliwe w organizmie są komórki centralnego układu nerwowego, czyli naszego mózgu, oraz serca. Te dwa narządy jako pierwsze dają objawy w przypadku niedotlenienia czy niedożywienia. Do zgonu w przypadku gazu, o którym rozmawiamy, dochodzi bardzo szybko, bo w większości przypadków w ciągu 12 godzin.
W tych tragicznych przypadkach było tak, że w jednym ta trutka została rozrzucona w piwnicy domu, w innym była właściwie zamurowana w ścianach. Jak długo utrzymuje się toksyczność tego typu preparatów?
Trudno powiedzieć, ponieważ w charakterystyce produktu powinien być określony okres karencji, czyli po jakim czasie można wejść do takiego domu – czy to jest kilka dni, czy kilkanaście. W tych przypadkach środka używano w środka w sposób niezgodny z przeznaczeniem. Niestety, muszę to tak ocenić, bo umieszczanie go gdzieś w elewacji budynku i zamykanie przy pomocy pianki montażowej tworzyło z tego domu komorę gazową. Muszę przeprosić za dosadność tego porównania, ale tak właśnie było. Tam non-stop wydzielał się ten gaz, przenikał przez ściany, a one nie są barierą, nie stanowią izolacji. Osoby będące w środku cały czas były poddawane działaniu tego gazu i prawdopodobnie objawy pojawiły się u nich wcześniej. Spodziewałbym się objawów ze strony właśnie układu nerwowego, takich jak bóle i zawroty głowy, nudności, wymioty, bóle w klatce piersiowej. Wiem też, że strażacy, którzy demontowali ten preparat, sądząc, że już jest po zagrożeniu wrócili na drugi czy trzeci dzień. Gdy zbadali stężenie, okazało się, że nadal jest wysokie, że póki co ten dom się nie nadaje w ogóle do zamieszkania.
Powiedział pan o objawach, które mogłyby i powinny zaniepokoić. W przypadku pięciorga dzieci one nie zaniepokoiły Czy można było te dzieci uratować?
Zawsze trzeba brać pod uwagę czas ingerencji. Niestety często ten czas odsuwamy. Słyszę często od pacjentów, czy to w szpitalu, czy pracując do niedawna w pogotowiu, że myśleli, że im przejdzie. Im później przychodzi pomoc, tym ta spirala patologii jest bardziej rozkręcona i trudniej potem to wszystko z powrotem przywrócić do normy. Jeśli ten czas był tutaj odroczony, bo czekano że może jednak nastąpi jakaś tutaj poprawa i objawy ustąpią, to niestety działa to na niekorzyść. A trzeba pamiętać jeszcze jedną istotną rzecz. To masa ciała. Im mniejsza, tym dawka substancji niebezpiecznej, toksycznej jest analogicznie mniejsza i dlatego te objawy mogą być i są bardziej zamanifestowane, cięższe, dłużej trwające. Nie odkładajmy takich decyzji, tym bardziej, że wiemy, że mamy do czynienia z czymś absolutnie toksycznym.
Co zrobić, żeby uniknąć takich dramatów?
Myślę, że powinniśmy zachować dużą dozę zdrowego rozsądku i ostrożności, używać środków, które są sprawdzone, które nie są tylko z polecenia naszych sąsiadów, rodziny czy bliskich znajomych. Środków trzeba używać zgodnie z tym, jak zaleca to producent a jeżeli chcemy używać środków specjalnego przeznaczenia, to poprośmy o to fachowców, którzy wiedzą z czym się mierzą, wiedzą jak postępować, a także znają źródła i zagrożenia płynące z używania tego rodzaju środków. Wszystko po to, żebyśmy nie cierpieli i nie ponosili negatywnych, a niestety również tragicznych konsekwencji.