Piotr Wójcik: Czego najbardziej nie lubią przedsiębiorcy?
Szymon Ostrowski: Wśród trzech największych bolączek małych przedsiębiorców zdecydowanie na pierwszym miejscu jest konieczność płacenia składek ZUS. Mam na myśli wszystkie typy składek ZUS – zarówno emerytalno-rentowe, chorobowe, jak też składkę zdrowotną (uznajemy je za jedno, chociaż oczywiście są to różne składki, idące na różne cele).
Piotr Wójcik: O składce zdrowotnej mówi się ostatnio bardzo dużo w kontekście proponowanych przez koalicję rządzącą zmian. Przypomnijmy. Przed wprowadzeniem Polskiego Ładu składkę zdrowotną można było odliczać od podatku, więc przedsiębiorcy tak bardzo nie odczuwali tego, że ją płacą. Gdy wszedł Polski Ład, taka możliwość została zlikwidowana. Składka zdrowotna nie miała dobrej prasy, teraz padła propozycja, żeby tę składkę zryczałtować i obniżyć. Mówię w dużym uproszczeniu, ale ogólna idea jest właśnie taka. To dobrze, czy źle?
Szymon Ostrowski: Składki ZUS zawsze były bolączką, dlatego że trzeba je było płacić niezależnie od tego, czy się zarabia, czy nie. Jeżeli przedsiębiorca miał stratę w danym miesiącu to i tak składki ZUS musiał zapłacić. W przypadku, kiedy mieliśmy do czynienia ze zmianami związanym ze składką ZUS, liczoną już w tym momencie od naszych dochodów (stała stawka od dochodów) to tutaj w pewien sposób można byłoby teoretycznie powiedzieć, że jest to lepsze rozwiązanie, bo jeżeli zarobimy mniej to składka będzie niższa. Jednak w sytuacji, kiedy mieliśmy wysokie dochody to i tak oddawaliśmy 9 procent jako składkę zdrowotną. W związku z tym, każda próba obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, z perspektywy osób prowadzących firmę – będzie dobra. Bo większość przedsiębiorców uważa, że wszelkiego rodzaju obciążenia publiczne, niezależnie od tego czym one są, najlepiej żeby były jak najmniejsze. Oczywiście nie jest tak, że przedsiębiorcy chcą unikać płacenia takich składek, ale chcą mieć zasady jasne, jak to rozliczać, ile płacić itd., aby byli w stanie przystosować biznes do tego typu kosztów. W przypadku składki zdrowotnej, która jeszcze na razie obowiązuje, było sporo zamieszania, jak ją rozliczać, ile tak naprawdę trzeba płacić. Tam jeszcze była kwestia konieczności płacenia składki zdrowotnej przy na przykład sprzedaży środków trwałych, chociażby samochodu itd. Planowane obecnie zmiany być może będą dla przedsiębiorców korzystniejsze.
Piotr Wójcik: Te planowane zmiany to w praktyce bardzo dużej grupy przedsiębiorców ulga rzędu 100 zł miesięcznie. To już jest, wydaje mi się, sporo. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że tak naprawdę składka zdrowotna to kolejny podatek, tylko nieco inaczej nazwany.
Szymon Ostrowski: No tak. Ja nie bałbym się określenia, że faktycznie jest to podatek. Nie ukrywam, że jak rozmawiam z wieloma przedsiębiorcami, szczególnie tymi mikro, to oni uważają, że w ogóle składki ZUS-owskie to jest podatek i należy je tak traktować. W takim sensie, że płacimy, ale nie zawsze wiemy, co za nie otrzymamy. W ten sposób się do tego podchodzi. Tak, każde 100 zł miesięcznego zysku to jest jakaś korzyści.
Piotr Wójcik: Ale w tym miejscu pojawia się oburzenie ze strony etatowców. Bo osoby, które są na etacie, załóżmy na najniższej krajowej, mówią, że jeżeli z ich pensji tyle idzie na składkę zdrowotną, a przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą będzie płacił dużo mniej, to gdzie tu sprawiedliwość?
Szymon Ostrowski: Nie ma sprawiedliwości w życiu, niestety. Ale z drugiej strony, zadałbym pytanie, ilu pracowników tak naprawdę dokładnie śledzi swoje paski wynagrodzeń, na których te wszystkie składki są umieszczone? Bo tak naprawdę dla pracowników liczy się w dużej mierze to, co realnie dostają na konto. To jest raczej kłopot dla przedsiębiorców, którzy muszą te wszystkie pieniądze rozliczać, płacić je w imieniu pracowników do skarbu państwa, do różnych przegródek budżetowych. Pojawiały się już nawet kiedyś takie zabawne propozycje, żeby wypłacać pracownikom pensje brutto i niech oni sobie sami rozliczają ZUS. Wtedy będą wiedzieli, ile tych pieniędzy idzie do budżetu. W mojej opinii, to jest odwieczny konflikt pracodawca – przedsiębiorca, więc zawsze pracownik będzie uważał, że jest pokrzywdzony, niezależnie od tego, czy będzie bezpośrednio te pieniądze płacił z własnej kieszeni, czy też one będą odliczane z jego pensji brutto i przekazywał je będzie przedsiębiorca do kasy państwa.
Piotr Wójcik: Czy przedsiębiorcy bardziej nie lubią płacić swoich składek ZUS czy bardziej nie lubią płacić tych, które generują jeszcze wyższy koszt zatrudnienia pracownika?
Szymon Ostrowski: Składki pracownika wpływają realnie na koszty pracy. Koszty pracy już dziś są coraz wyższe. To pokazuje, że coraz więcej nawet większych firm, zaczyna z Polski wychodzić, bo zaczynają im przeszkadzać rosnące koszty pracy. One są również związane z podnoszoną pensją minimalną, od której liczy się wiele innych składek. Ale w dużej mierze, cały ogrom tych kosztów związanych z zatrudnieniem pracownika sprawia, że właśnie te firmy zaczynają już wychodzić powoli z Polski. I co w związku z tym ma powiedzieć najmniejszy przedsiębiorca, który zatrudnia 10-12 pracowników? On też musi na to wszystko zarobić, tak samo jak duża firma.
Piotr Wójcik: Nie bez kozery składki ZUS podzielone są na dwie zasadnicze kategorie, czyli składki społeczne i składka zdrowotna. Składka zdrowotna jest tym „podatkiem zdrowotnym”, bo z niej finansowany system ochrony zdrowia. Gdzieś pojawiło się wyliczenie, że to pokryje około 5 miliardów złotych przychodów sektora ochrony zdrowia. Z drugiej strony są głosy, że te 3 miliardy zabraliśmy z telewizji i przełożyliśmy na zdrowie, na onkologię między innymi dziecięcą, ale ciągle jeszcze 2 miliardy są pod znakiem zapytania. Jeżeli za wyższą kwotę mieliśmy system, który nie do końca spełniał oczekiwania społeczne, to czy za mniejszą będziemy go mieć?
Szymon Ostrowski: Boję się powiedzieć, że niezależnie od tego, ile byśmy tych pieniędzy do publicznej służby zdrowia wrzucili, to ona może i tak nie funkcjonować tak, jakbyśmy sobie wszyscy tego życzyli. Służba zdrowia jest nietypowym biznesem ze względu na bardzo duży aspekt emocjonalny. Bo to jest jednak kwestia naszego zdrowia. Nie chcemy go wyceniać. Rzadko kto zdaje sobie sprawę z tego, że każdą procedurę medyczną da się wycenić. Nawet w tych najbardziej skomplikowanych operacjach, zabiegach, wszystko zawsze ma swój konkretny koszt, na który można wystawić fakturę. To wszystko da się wyliczyć. Podobnie jak ubezpieczyciele np. ubezpieczający nam samochody. Oni też są w stanie wyliczyć wszystko. Podobnie jest też ze zdrowiem. Nawet życie da się w pewien sposób wycenić. ZUS ma swoje stawki, wycenił, ile kosztuje życie człowieka w przypadku świadczeń chociażby związanych ze śmiercią. Niezależnie więc od tego, ile byśmy pieniędzy wrzucili do systemu, zawsze będzie ich za mało. Tutaj warto zastanowić się nad tym, co się da jeszcze poprawić, żeby to działało efektywniej. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, no dobrze, przecież można sprywatyzować służbę zdrowia. Jest wiele osób, które boją się słowa „komercjalizacja”, bo wydaje się od razu, że trzeba będzie za wszystko płacić. Mamy jednak przykłady szpitali czy organizacji publicznych zajmujących się zdrowiem, które są bardzo dobrze zorganizowane, często też dużo lepiej niż firmy bazujące wyłącznie na prywatnych abonamentach medycznych i obsługujące tych klientów, przede wszystkim w dużych miastach.