O depresji, anhedonii i leku na alkoholizm, z dr. hab. n. med. Marcinem Olajossym, przewodniczącym lubelskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego po 44. Zjeździe Psychiatrów Polskich, który odbył się w Lublinie rozmawia Marek Derkacz.
Właśnie zakończył się trzydniowy 44. Zjazd Psychiatrów Polskich zorganizowany w Lublinie. Ilu psychiatrów uczestniczyło w zjeździe i jak Pan ocenia to wydarzenie?
Zjazd Psychiatrów Polskich odbywa się co trzy lata, tyle też trwa kadencja Zarządu Głównego Towarzystwa. Wybór Lublina na miejsce kolejnego Zjazdu nie był przypadkowy. Poprzedni Zjazd odbył się w 1963 roku, a wiec przed 50-cioma laty. Dorobek ośrodka lubelskiego w zakresie psychiatrii jest znaczny. Ponadto, co podkreślał przewodniczący komitetu organizacyjnego, prof. dr hab. Andrzej Czernikiewicz, Lublin jest miastem inspiracji, w swojej historii łączy dorobek różnych kultur, jest miastem młodzieży. Dlatego nie dziwi fakt, że na Zjazd przybyło około 1500 psychiatrów z Polski i nie tylko z Polski. Zorganizowanie takiego Zjazdu w czasie kryzysu nie było przedsięwzięciem łatwym, ale mam wrażenie, że wszystko udało się bardzo dobrze, zebraliśmy, jako organizatorzy sporo gratulacji.
Jakie tematy były poruszane podczas zjazdu?
Formuła Zjazdu była szeroka i różnorodna, bowiem psychiatria jest dyscypliną kliniczną, ale łączy w ramach holistycznego podejścia do człowieka, różne kierunki badawcze i terapeutyczne. Odzwierciedla to tytuł przewodni Zjazdu „Między neurobiologią a środowiskiem”. Zorganizowano równo 100 sesji tematycznych, nie licząc sesji plakatowych, wykładów czy sesji sponsorowanych. Tematyka sesji była wbudowana w poszczególne ścieżki, czy szlaki tematyczne jak: „Między Wschodem i Zachodem”, „ Między historią a wyzwaniami przyszłości”, „ Miedzy psychozą a zaburzeniami niepsychotycznymi”, Między psychiatrią a naukami humanistycznymi”, Między psychoterapią a psychofarmakoterapią”. Takich szlaków tematycznych było 10 i trwały 3 dni.
Czy któraś ze „ścieżek tematycznych” zjazdu cieszyła się wyjątkową popularnością?
Jeżeli liczyć liczbą uczestników to zapewne sesja poświęcona anhedonii. Chcemy żyć szczęśliwie, nie doświadczać traumy, umieć sobie z nią radzić. Nie chcemy być wypaleni zawodowo. Ciekawi jesteśmy, czy nauka i doświadczenie specjalistów w tym zakresie może pomóc nam, czy możemy się potem tym dzielić w pracy z pacjentami. Temat przyciąga. Na Zjeździe nie można być wszędzie. Równocześnie toczą się obrady w kilku ścieżkach tematycznych. Ale przyciągają też nazwiska. Sesje z udziałem profesora Vetulaniego cieszyły się ogromnym zainteresowaniem z uwagi na osobę wykładowcy, wybitnego naukowca, świetnego wykładowcy, a ostatnio tak cenionego popularyzatora nauki. Można powiedzieć, że Vetulani jest jak wino.
Jak Pan powiedział na zjeździe poruszano bardzo różne tematy. Czy np. metody stosowane w psychiatrii europejskiej odbiegają od tych stosowanych w Stanach Zjednoczonych?
Myślę, że nie. Mamy pacjentów ze Stanów Zjednoczonych. Sytuacja jest zróżnicowania. W publicznych szpitalach stanowych standard opieki nie jest wysoki. Łatwo o system „drzwi obrotowych” to znaczy przyjąć w zaostrzeniu zaburzeń, poprawić stan psychiczny i wypisać, często po 14 dniach (średnia długość hospitalizacji). U nas to jest 2 lub 3 razy dłużej, ale myślę, że z korzyścią dla pacjenta, ujmowanego całościowo, kiedy dążymy nie tylko do uzyskania remisji objawowej, ale staramy się poprawić sytuację pacjenta poprzez oddziaływania środowiskowe, system przepustek itp. W szpitalach uniwersyteckich, czy prywatnych sytuacja jest w USA inna, istnieje dostęp do terapii eksperymentalnych, w skrajnych przypadkach jak np. głęboka stymulacja mózgu.
Podczas zjazdu mówiono także m.in. o znaczeniu depresji w niewydolności krążenia. Ten temat interesuje również kardiologów, internistów i lekarzy rodzinnych. Czy depresja jest częstym następstwem chorób układu krążenia i czy powinno się ją leczyć inaczej, niż wśród osób bez obciążeń kardiologicznych?
Tak, depresja staje się bardzo ważnym problemem społecznym dotyczącym zdrowia psychicznego i zdrowia w ogóle na całym świecie. Przyjmuje się, że w USA co 5–ty człowiek doświadcza współcześnie objawów spełniających kryteria zaburzenia depresyjnego. W naszym kraju statystyki są, lub stają się podobne. To oczywiście obniża jakość życia, powoduje marginalizację, trudności z przystosowaniem społecznym, pracą, utrzymaniem związków. Zatem depresja nasila stres. Ten z kolei sprzyja rozwojowi procesów miażdżycowych. Szacuje się, że 50% osób z zawałem serca doświadcza objawów depresyjnych. Starsze leki przeciwdepresyjne, tzw. trójcykliczne nie są wskazane u osób z chorobami krążenia, z uwagi na kardiotoksyczność. Są leki przeciwdepresyjne o niskim ryzyku zastosowania w chorobach krążenia. Ale spotykamy się niestety z tym, że leki uspokajające z grupy benzodwuazepin są długotrwale stosowane u chorych w celu uspokajania, czy leczenia zaburzeń snu u osób z zaburzeniami krążenia i to stanowi poważny problem, w związku z uzależnieniami tych osób.
W trakcie zjazdu dyskutowaliście Państwo również o chorobie alkoholowej. Czy w terapii leczenia tej choroby pojawiły się jakieś nowe, a zarazem przełomowe metody leczenia?
Zainteresowanie terapią uzależnienia od alkoholu jest duże na całym świecie, ze względu na następstwa osobnicze i skutki społeczne choroby alkoholowej. W maju tego roku, a więc przed miesiącem, ukazała się 5-ta wersja podręcznika amerykańskiego dotyczącego klasyfikacji – DSM V. Ciekawym jest to, że do kryteriów diagnostycznych włączono pojęcie „głodu”’ a więc istotny biologiczny element uzależnienia. Natomiast zniknęły, lub uległy rozmyciu niektóre dotychczasowe kryteria, stworzono system płynny pozwalający na ocenę ryzyka i stopnia ciężkości problemów, jakie dana osoba ma w związku ze spożywaniem alkoholu, określono ewentualnie dopuszczalne, czy bezpieczne ilości spożywanego alkoholu w wymiarze tygodniowym. Zapewniam, że nie są to ilości wielkie, alkohol nadal, w ujęciu medycznym, pozostaje substancja niebezpieczną, a w zakresie terapii osób uzależnionych abstynencja całkowita pozostaje idealnym i zalecanym celem. Wiadomo jednak, że ten cel dla wielu osób uzależnionych, podejmujących leczenie, pozostaje trudny do osiągnięcia. Zatem, jeżeli chodzi o nowości terapeutyczne, w zakresie ograniczenia szkodliwych następstw spożywania alkoholu, warto wspomnieć o lekach przyjmowanych niejako na żądanie, w sytuacji spodziewanego spożycia większej ilości alkoholu. Te preparaty zostały zarejestrowane, również ostatnio u nas w kraju i mają sporą podbudowę teoretyczną są też dowody w praktyce, przemawiające za celowością ich stosowania.
Co to za leki i jaka jest ich skuteczność?
Ja chcę uniknąć podejrzenia o promocję niektórych preparatów. Nie chcę popadać w konflikt interesów podczas takiej przygody, jaką jest dzielenie się z osobami zainteresowanymi tym, co działo się na udanym Zjeździe. Według badań skuteczność jest znaczna wobec tak wybranego celu, tj. ograniczenia szkód.
W czasie jednej z sesji poruszany był również temat seksualności w tym seksualności osób w podeszłym wieku. Proszę powiedzieć kilka słów na ten temat.
Tak, temat ten pojawiał się na Zjeździe, tak jak wcześniej wspomniałem, była też sesja poświęcona anhedonii, a jedno z wystąpień nosiło tytuł : „ Sex, Love, Rock N’Roll”. Nie wszystkie osoby akceptują ograniczenia w zakresie zachowań seksualnych i nie przyjmują z godnością tego, co niosą lata. Dla tych osób współczesna medycyna oferuje pomoc terapeutyczną. Ale ważnym jest by u osób w podeszłym wieku, którzy zwracają się po pomoc w tym zakresie, analizować zakres i rodzaj stosowanych leków pod kątem następstw i objawów ubocznych o obrębie zachowań seksualnych. Zapewne utrzymywanie udanych związków w podeszłym wieku jest receptą na przedłużenie życia i poprawę jego jakości.
Dyskutowaliście Państwo również o leczeniu zaburzeń osobowości. Czy zaburzenia osobowości da się skutecznie leczyć?
Znowu wrócę do DSM V. Niektóre kategorie zaburzeń osobowości zniknęły w z tej klasyfikacji pozostawiając w kłopocie klinicystów nastawionych na diagnozowanie. Ale problemy zaburzeń osobowości, nieprzystosowania, uzależnień się łączą. Sesja poświęcona biologicznym podłożom zła i moralności była fascynująca i cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem. Być może neuronauka wejdzie kiedyś do sal sądowych.. Niektóre zaburzenia osobowości odpowiadają na leki stabilizujące nastrój lub poprawiające kontrolę impulsów. Ale wiodącą metodą terapii pozostaje psychoterapia.
Biologiczne podłoże zła i moralności? Czy to, że człowiek jest zły i niemoralny jest głównie wynikiem zaburzeń funkcji mózgu?
To pytanie jest, jak się to mówi „na Nobla”. Niewątpliwie istnieją dysfunkcje mózgu, głównie organiczne, które zmieniają osobowość człowieka, czynią go złym, nieprzystosowanym. Na to trzeba zwracać uwagę, gdy człowiek prawidłowo funkcjonował, miał rozwiniętą uczuciowość wyższą, a po urazie, czy w czasie rozwoju guza mózgu z zajęciem płatów czołowych w okolicy nadoczodołowej stał się przestępcą. Ale stwierdza się też w badaniach neuroobrazowych /np. PET/, że ciężcy psychopaci antysocjalni nie używają tych okolic mózgu, które są odpowiedzialne za moralność i uczucia wyższe. A ci, którzy medytują i są głęboko religijni pracują tymi ośrodkami silnie. Widocznie umysł zaprzęga te ośrodki do pracy? Ale to już wchodzimy w obszar filozofii i rozważań pomiędzy mózgiem a umysłem.
Wspomniał Pan również wcześniej o zastosowaniu neuronauki w sądzie?
Prof. Vetulani uważa, że neuronauka wejdzie do sal sądowych. Powoli to robi w wybranych przypadkach w USA. Tam system prawny opiera się w znacznym stopniu na rozstrzygnięciach kazuistycznych. Może kiedyś to się upowszechni. Ale to ma wyraźny kontekst polityczny. Czy chcemy leczyć i rehabilitować, czy karać i izolować. Najczęściej długo. Z lęku, dla poczucia bezpieczeństwa.
Uczestnicy zjazdu dyskutowali również o chorobie Alzheimera, czy w ostatnim czasie dokonał się jakiś przełom w jej leczeniu, a może obserwuje się wzrost zapadalności na tę chorobę?
Przełomu w terapii choroby Alzheimera nie ma. Ale trwają intensywne poszukiwania badawcze nad mechanizmami uruchamiającymi procesy zwyrodnieniowe. Teorie zapalne, badania związków białkowych podobnych do prionów są intensywnie rozwijane. Czy jesteśmy genetycznie zaprogramowani, by przeminąć? Liczba blaszek starczych i struktur zwyrodnieniowych typowych dla choroby Alzheimera wrasta wraz z wiekiem, również wzrasta odsetek ludzi z objawami klinicznymi tej choroby wraz z wiekiem. Zawód opiekuna osób starszych jest coraz bardziej atrakcyjny i daje pewne miejsca pracy. Poszukuje się metod w zakresie farmakoterapii, bada się wpływ diety, szuka się sposobów jak ten proces opóźnić czy spowolnić osuwanie się w „ciemną dziurę”.
Podczas zjazdu, tak jak powiedział Pan wcześniej mówiono także o problemach i przyszłości psychoterapii. Jakie są jej główne problemy i czy psychoterapia ma przed sobą „świetlaną” przyszłość? W jakich chorobach i zaburzeniach psychicznych można stosować psychoterapię?
Profesor Jerzy Aleksandrowicz, wybitny polski psychoterapeuta, miał wykład inauguracyjny poświęcony tym tematom. On uważa, że psychoterapia ma przyszłość, ale widzi potrzebę rozgraniczania pomagania psychologicznego od kwalifikowanej psychoterapii opartej na szkołach i określonych teoriach. Uprawianie takiej psychoterapii wymaga szkoleń, odpowiedniego przygotowania. Wśród kierunków i metod psychoterapii ugruntowaną pozycje w zakresie terapii zaburzeń psychicznych i psychoz ma psychoterapia behawioralno- kognitywna.
Na zakończenie pragnę powiedzieć, nawiązując do symboliki „44”, że liczba ta ma swoją mistykę, jak twierdzą badacze twórczości Mickiewicza. Również w teorii liczb w obrębie matematyki uchodzi ona za niezwykłą. Dopełnia to fakt, że zjazd zakończył kwartet smyczkowy muzyką Wieniawskiego. Lublinianina. Może i dlatego nasz Zjazd nie był zwykły.