Czy istnieją procedury, jak postępować z agresywnym pacjentem? Jak często personel medyczny ma do czynienia z agresywnym zachowaniem chorych? M.in. o tym z prof. Zbigniewem Gaciongiem, kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Warszawie, rozmawia redaktor naczelna Medexpressu Iwona Schymalla.
Czy w szpitalu obowiązują procedury w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z agresywnym pacjentem? Oczywiście nawiązuję do wydarzenia, które miało niedawno miejsce w szpitalu w Rudzie Śląskiej.
Takie sytuacje są, niestety, na wielu oddziałach codziennością. Od czasu do czasu, mamy problemy z agresywnym chorym, czy pacjentem pobudzonym, który wymaga unieruchomienia. Mamy procedurę związaną z unieruchomieniem pacjenta. Pacjenci tacy, jak w tym nieszczęśliwym przypadku, gdzie agresja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla personelu, powodują pewien problem, ponieważ ochrona zatrudniona w szpitalach nie ma uprawnień ani nie wyraża ochoty, by w takiej sytuacji interweniować. Zwykle od pracownika ochrony słyszymy, że on jest od ochrony mienia, a nie obrony ludzi. Wówczas wzywamy policję, która reaguje dosyć szybko. Ale jeśli ktoś biega z groźnym narzędziem, to nawet szybka czy z kilkuminutowym opóźnieniem interwencja może, niestety, nie zapobiec tragedii.
Czy zdarzają się sytuacje, w których pacjent mógł być pobudzony i jego pobudzenie wynikało z procesu leczenia i operacji, którą przeszedł?
Trudno powiedzieć. Nie znam sprawy, więc mogę tylko podkreślić, że zdarzają się pacjenci agresywni, którzy zachowują się w sposób bandycki. Są pacjenci, których agresja wynika z choroby psychicznej, czy uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Są też pacjenci po prostu splątani, którzy mogą zachowywać się chaotycznie, między innymi jednym z ich nieświadomych zachowań jest agresja w stronę personelu. Z tymi można poradzić sobie najłatwiej. Gorzej jeśli jest to ktoś, kto chce świadomie zrobić komuś krzywdę. Z tym mamy, rzeczywiście, duży problem.
Jest coś niezwykle poruszającego w tym, że w szpitalu, do którego pacjent przychodzi po pomoc, policja zabiła pacjenta.
Nie jestem oczywiście ekspertem od interwencji policyjnych. Tak naprawdę jestem bardzo zdziwiony, że nie ma możliwości obezwładnienia groźnego przestępcy - bo ktoś kto biega z nożem, nim jest - w sposób który nie wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem życia. Słyszymy o paralizatorach, gazie itp. i uważam, że policja sama już powinna wyjaśnić tę sprawę.
Czytaj także: Minister zdrowia apeluje do konsultantów