Wielu pacjentów zgłasza się do lekarzy z powodu trudnych do wytrzymania warunków w pracy. Trwające przez dłuższy czas upały sprawiały, że w niektórych miejscach trudno było przebywać wiele godzin, nie mówiąc o wykonywaniu jakiejkolwiek pracy.
– Jedna z moich pacjentek skarżyła się, że w jej zakładzie temperatura w hali, w której pracuje, przekracza 45°C, dochodząc nawet do 48°C – mówi lek. Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego. - Pracodawca dostarcza wprawdzie pracownikom wodę do picia, ale w pomieszczeniu nie ma klimatyzacji, a uruchomienie w tych warunkach wentylatorów niewiele daje. To jeden z wielu przykładów, z jakim mamy do czynienia w tym roku, gdy rzeczywiście upały są niespotykane od dawna, a dni z temperaturą powyżej 30-35°C mieliśmy wyjątkowo dużo. Zjawisko jest nowe: wcześniej w swojej praktyce nie obserwowałam aż tylu podobnych przypadków. Pacjenci skażą się przede wszystkim na osłabienie i proszą o zwolnienie. Dotyczy to różnych zakładów pracy, nie tylko produkcyjnych.
Zdaniem lekarki, jeśli tegoroczne lato nie jest wyjątkiem i kolejne będą podobne, problem się nasili. Najwyraźniej nie nadążamy za zmianami klimatycznymi. W wielu miejscach pracy nie ma klimatyzacji, a przepisy prawa pracy, według których przy wysokich temperaturach można skrócić „dniówkę” i trzeba zapewnić pracownikom wodę pitną, to stanowczo za mało.
– Samo picie wody w pomieszczeniach, w których panuje tak wysoka temperatura, nie pomoże – wyjaśnia Joanna Zabielska-Cieciuch. – Gdy człowiek się intensywnie poci, traci sól, która odpowiada za napięcie mięśniowe. Stąd poczucie osłabienia. Organizm potrzebuje uzupełnienia elektrolitów, nie tylko płynów. Nie powinno się też przebywać zbyt długo w nagrzanych pomieszczeniach.
Większość zakładów pracy w Polsce jest przystosowanych do umiarkowanego klimatu. Być może to już czas, by przestawić się na nowe warunki, i to w wielu aspektach życia.
Źródło: Federacja Porozumienie Zielonogórskie