Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Czemu pacjent traci wiarę w lekarza?

MedExpress Team

Bernadeta Waszkielewicz

Opublikowano 18 lutego 2014 07:00

Czemu pacjent traci wiarę w lekarza? - Obrazek nagłówka
Thinkstock/GettyImages
Z roku na rok Polacy tracą zaufanie do lekarzy, bo na medyków spada odpowiedzialność za źle działający system ochrony zdrowia, ale też za błędy medyczne, które w sposób sensacyjny opisują media.
[caption id="attachment_34587" align="alignnone" width="620"]Fot. Thinkstock/FPM Fot. Thinkstock/FPM[/caption]

Z roku na rok Polacy tracą zaufanie do lekarzy, bo na medyków spada odpowiedzialność za źle działający system ochrony zdrowia, ale też za błędy medyczne, które w sposób sensacyjny opisują media.

W ciągu trzech ostatnich lat wiara Polaków w swoich lekarzy spadła aż o 16 punktów procentowych – wynika z badania European Trusted Brands 2013 przeprowadzonego przez Reader’s Digest. To jedno z największych badań konsumenckich w Europie, prowadzone już 13. raz, pokazuje: w 2011 r. medykom ufało u nas 72 proc. respondentów, rok temu 64 proc., a dziś już tylko 57 proc. Tymczasem średnia w Europie jest o wiele wyższa – 76 proc. Mniejszym niż w Polsce zaufaniem lekarze darzeni są jedynie w Rosji (47 proc.). A poniżej europejskiej średniej są jeszcze dwa badane kraje: Rumunia (63 proc.) i Portugalia (75 proc.).

O wiele lepiej oceniane są w Polsce pielęgniarki: zaufanie do nich deklaruje 76 proc. pytanych przy średniej europejskiej 82 proc. Ostatnio poważanie pielęgniarek w naszym kraju nawet wzrosło o 2 punkty procentowe. Gorzej są odbierane w Rumunii (51 proc.) i Rosji (55 proc.), a poniżej średniej – w Portugalii (77 proc.). Co ciekawe, Polacy znacznie bardziej niż lekarzom ufają... farmaceutom: 78 proc. badanych. To blisko przeciętnej w Europie (80 proc.), zaś lepiej niż w Rosji (57 proc.), Portugalii (75 proc.) czy w Czechach (72 proc.). Zaufanie do farmaceutów w Polsce spadło przez trzy lata o 6 punktów procentowych, zatem o wiele mniej niż do medyków, którzy – inaczej niż u nas – są bardzo mocno poważani choćby w Finlandii (tu ufa im aż 89 proc. badanych), Holandii (87 proc.), Szwajcarii (86 proc.), Belgii (84 proc.) czy Słowenii (84 proc.). Co więc się takiego dzieje w Polsce, że ludzie nie ufają tym, którzy ratują ich życie i zdrowie?

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, jest przekonany, że w ostatnich kilku latach to właśnie rządzący mają największy wpływ na zmniejszenie zaufania do lekarzy. I to niezależnie od tego, z jakiej partii pochodzili. – Robią wszystko, aby zohydzić lekarzy społeczeństwu. Nieprzypadkowe są wypowiedzi polityków sugerujące, że lekarze to niemal mafia ludzi niezwykle chciwych, nieliczących się ze zdrowiem, a nawet życiem pacjentów, ludzi leniwych, nieuków itd. – stwierdza szef OZZL. Jego zdaniem rządzący chcą nie tylko „zdjąć z siebie gniew ludzi za niesprawny system publicznej ochrony zdrowia i przekierować go na lekarzy”. Usiłują także zmniejszyć pozycję negocjacyjną medyków w sporach z rządem dotyczących wynagrodzeń i warunków pracy. A po trzecie – zmniejszyć wiarygodność lekarzy na wypadek, gdyby krytykowali różne posunięcia rządu, np. zbyt niskie finansowanie publicznej służby zdrowia, rozwiązania organizacyjne itp.

Kolejną przyczyną mniejszej wiary w lekarzy jest bowiem także według Hamankiewicza „łatwość wyłuskiwania przez media sensacyjnych wiadomości dotyczących służby zdrowia”. Sądzi tak większość środowiska. – Rozumiemy, że społeczeństwo ma prawo dowiadywać się o wszystkim i nikt nie może uciec od konsekwencji. Jednak prasa tabloidowa podchwytuje każdy przypadek sytuacji niebezpiecznych oraz wynikających z nich zdarzeń niepożądanych i często pochopnie, bez oczekiwania na decyzje sądów, przypisuje winę konkretnemu lekarzowi – ubolewa prezes NIL. – Pamiętajmy, że często wynikiem procesu jest uniewinnienie lekarza, ale tego już media nie podają, bo to już nie jest tak sensacyjne. Emocjonalnie przedstawiony przypadek, najlepiej z winą lekarza, to dla nich łatwy „łup” – uważa. Opisy trafiają na podatny grunt. Ludzie są przecież w większości przekonani, że jeśli np. kobieta zachodzi w ciążę, to dziecko się urodzi. A tymczasem każdy poród jest ryzykownym zdarzeniem dla matki, położnika i niemowlęcia. Jeśli coś pójdzie źle, jest ostatnio szeroko komentowane. – Nie chodzi o to, żeby o takich rzeczach nie mówić. Trzeba mówić, żeby uniknąć w przyszłości różnych zdarzeń czy powikłań, ale o szczegółach należy informować dopiero po zbadaniu sprawy, na spokojnie. To nie powinna być emanacja agresji – apeluje Hamankiewicz.

Badania sobie, życie sobie. – Eksponowanie od lat w środkach tzw. masowego przekazu wyłącznie nośnych medialne negatywów, a jakiś czas temu także pokazowe zatrzymania i aresztowania lekarzy mocno podkopały zaufanie do naszej profesji – przyznaje Marek Wojtowicz, wieloletni prezes Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej – STOMOZ, obecnie dyrektor AMG Centrum Medyczne Szpital Powiatowy w Rykach sp. z o.o. Prawdziwe relacje medyków z pacjentami ocenia jednak zupełnie inaczej. – Ależ ludzie nadal lekarzom ufają i zauważam to w codziennej pracy. Na pewno mamy do czynienia z ogólnym spadkiem zaufania do tzw. autorytetów, nie tylko w branży medycznej – zauważa. Tegoroczne badanie Reader’s Digest przeprowadzono na próbie 1049 ankiet, którą Wójtowicz uznaje za mało reprezentatywną przy tak złożonym problemie. – I niestety ankietowano tylko on-line. Wykluczyło to dużą grupę opiniotwórczą, na przykład pacjentów ubezpieczonych w starszym wieku, dla których lekarz nadal jest wielkim autorytetem. Dlatego nie widzę podstaw do głębszej analizy czegoś, co wcale nie musi być odzwierciedleniem stanu faktycznego, a jedynie „wakacyjnym ogórkiem” – dodaje.

Adam Sandauer ze stowarzyszenia pacjentów Primum Non Nocere sądzi, że lekarze po części sami są sobie winni obecnej sytuacji. – Lekarz jest zawodem zaufania społecznego, tylko nie wystarczy, że taki jest zapis prawa. O zaufanie ludzi trzeba dbać, walczyć o nie. A jeśli błędy i różne inne sprawy są zamiatane pod dywan, to nie buduje wiary w lekarzy – uważa. Jego zdaniem medycy często stawiają się ponad pacjentem, traktują go trochę z góry zamiast po partnersku. Nie chcą tłumaczyć diagnoz, terapii, zawiłości. – Dlatego dobrze, że ludzie weryfikują ich oceny, bo sam nawet wielokrotnie doświadczyłem błędnych diagnoz – dodaje.

Prof. Krzysztof Warzocha, dyrektor Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie uważa, że spadek zaufania zaczyna się w lekarskich gabinetach. Ci sami lekarze spotykani są bowiem przez tych samych pacjentów w różnych placówkach i w żadnej nie mają dla nich wystarczająco dużo czasu. Zaś pieniądze za wizyty otrzymują przy każdej okazji. Tymczasem pacjent jest przekonywany przez decydentów, że służba zdrowia jest bezpłatna. – Dlatego skołowany pacjent ma poczucie, że ktoś go robi w konia i że tym kimś jest m.in. lekarz. I po części ma rację, bo chaos w służbie zdrowia, rozdrobnienie podmiotów udzielających świadczenia pozwalają na niej zupełnie dobrze zarabiać, ale jednocześnie przysporzyć pacjentowi niepotrzebnych trudności, czasami upokorzeń, a już na pewno wydrenowania z kasy – stwierdza prof. Warzocha. – Na naszych oczach upada etos godnego reprezentowania firmy, w której pracujemy i z którą się identyfikujemy. Dominuje pogoń za pieniędzmi kosztem jakości i w tych kategoriach jesteśmy oceniani. Jeden z „ekspertów” ds. etyki stwierdził nawet, że to pożądany kierunek zmian, bo od tego czasu skończyła się w Polsce korupcja w służbie zdrowia – zauważa. Owemu „ekspertowi” chodziło o to, że teraz pacjent przynosi legalnie do prywatnej placówki to, co chciał przynieść lekarzowi do publicznej, ale wtedy popełniałby przestępstwo.

Pełen tekst artykułu można przeczytać w najnowszej lutowej Służbie Zdrowia

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.