Minister Bartosz Arłukowicz poinformował, że umowy z NFZ na 2015 r. podpisało już 79 proc. przychodni i 85 proc. lekarzy. Skąd takie decyzje? Z racjonalnego punktu widzenia trudno to wytłumaczyć.
Jak pisze w swoim stanowisku Naczelna Rada Lekarska: "wszystkich, którzy obawiając się pogorszenia sytuacji swoich placówek, wahali się, czy podpisać kontrakty z monopolistycznym płatnikiem, poddaje się presji politycznej, nieuzasadnionej nagonce medialnej i różnym formom zastraszenia (np. poprzez zapowiedzi zmasowanych kontroli z Narodowego Funduszu Zdrowia)".
Potwierdza to w rozmowie z Medexpressem lekarz z podwarszawskiej placówki POZ, który podpisał umowę i otworzył swój gabinet:
- Bojowy nastrój ministra Arłukowicza mnie przeraża. Przecież to jeden z nas, też lekarz, powinien rozumieć nasze problemy jak nikt inny. Podpisałem umowę z Funduszem, bo jestem obciążony kredytem, na koniec miesiąca będę musiał wypłacić pensje personelowi, a nie jestem w stanie zrobić tego z prywatnych oszczędności. Z drugiej strony, kiedy patrzę na nałożone nowe obowiązki i obiecane przez ministra poszczególne kwoty, to obawiam się, że to się nie da zbilansować. Taka mała praktyka jak moja może po prostu przestać istnieć.
- Może trzeba było więc podjąć próbę negocjacji, nie podejmować takiego ryzyka i nie podpisywać umowy na proponowanych warunkach?
- Podpisałem, choć z racjonalnego punktu widzenia trudno to wytłumaczyć.