Mimo że zaufanie społeczne do lekarzy od kilku lat stale spada, wyobrażenia o wysokim moralnym i zawodowym standardzie ciągle funkcjonują. Pewnie dlatego lekarz, mimo wielu wad, wciąż pozostaje wymarzonym członkiem rodziny.
Spośród ośmiu badanych zawodów: lekarze, przedsiębiorcy, prawnicy, żołnierze, nauczyciele, urzędnicy, związkowcy i politycy, grupą o zdecydowanie najlepszym wizerunku wśród polskich kobiet są lekarze. 89 proc. Polek uważa, że jest to bardzo pożyteczny zawód, a osoby go wykonujące zasługują na szacunek – wynika z przeprowadzonego na przełomie września i października 2013 r. na zlecenie Pracodawców RP oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców badania mającego pokazać postrzeganie tych grup zawodowych. Nieco mniejszym szacunkiem panie darzą żołnierzy, nauczycieli i przedsiębiorców, urzędników, związkowców i polityków. Jednak zaufanie społeczne do lekarzy w Polsce od kilku lat stale spada. W tegorocznej edycji badania European Trusted Brands 2013 r. tylko 57 proc. ankietowanych zadeklarowało, że ufa medykom. W 2011 r. i 2012 r. wyniki te wynosiły odpowiednio 73 proc. oraz 64 proc. Jak podkreśla prof. Janusz Czapliński, psycholog społeczny, współautor „Diagnozy społecznej”, spadek zaufania to efekt negatywnej oceny całego systemu ochrony zdrowia.
Zawód z perspektywą
Dla kobiet zawód ten jest synonimem solidnego wykształcenia i szerokich perspektyw zawodowych. Taki zięć na pewno przyda prestiżu całej rodzinie. Z „Diagnozy społecznej 2013” wynika, że lekarze z pewnością są najlepiej wyedukowaną grupą zawodową. Kształcą się ponad 18 lat, podobnie jak prawnicy, czy nauczyciele akademiccy. Niejednokrotnie jednak trudne i przeładowane programem studia medyczne nie pozostawiają czasu na poznawanie muzyki, literatury, kina czy teatru. Przez to lekarze chociaż wyedukowani w kwestiach medycznych niejednokrotnie odstają od swoich rówieśników w znajomości szeroko pojętej kultury. Jednak w porównaniu z innymi zawodami doktorzy widzą przed sobą najlepsze perspektywy zawodowe. Odsetek takich osób wynosi 32 proc. Wyprzedzają ich tylko prawnicy, wśród których taki optymizm deklaruje 43 proc. i nieznacznie dyrektorzy – 33 proc. Znacznie mniej architektów, artystów i dziennikarzy patrzy tak optymistycznie w przyszłość – 25 proc., co ciekawe, również informatyków – 20 proc. Także zarobki lekarzy napawają optymizmem. Według danych z Ministerstwa Zdrowia średnie miesięczne zarobki ordynatorów (brutto) w zależności od województwa wahają się od 12 677 zł do 8973 zł, średnie miesięczne zarobki lekarzy z II stopniem specjalizacji (brutto) od 8675 zł do 5951 zł, wśród specjalistów anestezjolog miesięcznie zarabia od 14 do 20 tys. zł, chirurg naczyniowy – od ok. 30 tys. zł miesięcznie. Dlatego perspektywicznie oceniają ten zawód również banki, które przygotowują dla tej grupy specjalne oferty. Podobnie traktują policjantów i prawników. Mogą oni np. przez rok mieć w banku konto za darmo i za każdym razem tańszy kredyt. Na takie profity nie mogą liczyć np. nauczyciele.
Zapracowany mąż
Wszystko wskazuje na to, że lekarze lubią swój zawód, bo choć spędzają w pracy najwięcej godzin, są w większości z niej zadowoleni. Takich medyków jest aż 64 proc. To, co prawda, nieco mniej niż wśród przedstawicieli władz i dyrektorów, gdzie zadowolonych jest aż 73 proc oraz fryzjerów 67 proc., ale więcej niż wśród prawników, specjalistów od marketingu, architektów, artystów, dziennikarzy i informatyków. Lekarz więc chociaż usatysfakcjonowany z pracy, w domu jest raczej nieobecny, ponieważ obok kierowcy ciężarówek pracuje najwięcej godzin w tygodniu – średnio około 46 godz. Są i tacy, którzy robią to przez 100 godzin tygodniowo. Serwis Konsylium24.pl. sprawdzał niegdyś liczbę przepracowywanych godzin. Spośród 616 respondentów aż 10 proc. pracowało ponad 92 godziny tygodniowo, a 4 proc. spędzało przy pacjentach ponad 126 godzin tygodniowo. To sprawia, że lekarzom brakuje czasu na podtrzymywanie domowego ogniska, kontakty towarzyskie, sport czy hobby. Poza pracą dochodzi jeszcze konieczność ciągłego dokształcania się. To wszystko odbija się na ich zdrowiu.
Optymiści lubiący nadużywać
Lekarz jest zawodem, którego przedstawiciele najrzadziej mają myśli samobójcze – zaledwie 4 proc. Najczęściej nachodzą one fryzjerów i kosmetyczki oraz robotników ponad –15 proc. Prawie tak samo często dotyczy to artystów i dziennikarzy. Nieco rzadziej nauczycieli akademickich – 11 proc. i prawników – 10 proc. Jednak medycy znacznie częściej od średniej we wszystkich zawodach przyznają się do nadużywania alkoholu. Taki problem ma aż 11 proc. Co ciekawe, najmniejszy odsetek nadużywających alkohol jest wśród pielęgniarek i innych specjalistów ochrony zdrowia, z wyjątkiem lekarzy. Również łamać prawo zdarza się medykom ponad dwa razy częściej niż pielęgniarkom. Odsetek medyków, którzy są na bakier z prawem, wynosi 7 proc., prawników 8 proc., architektów 4 proc., a informatyków tylko 2 proc. Najrzadziej łamią prawo twórcy, nauczyciele akademiccy, urzędnicy państwowi i hutnicy – mniej niż 2 proc.
Skąd tylu samotnych
Obecnie lekarze nie należą do grupy zawodowej, w której jest dużo rozwodników – 5 proc., ale jeszcze pięć lat temu był on dwa razy większy, co sytuowało tę grupę zawodową w czołówce. Dziś rozwodników wśród doktorów jest o połowę mniej niż wśród pielęgniarek i położnych. Również częściej rozwodzą się przedstawiciele władz i wyższej kadry kierowniczej 11 proc., prawnicy – 8 proc. Najwyższy wskaźnik rozwodów i separacji jest wśród pracowników usług osobistych i pracowników obsługi biurowej.
Mało towarzyscy i nieufni
Lekarze są raczej nieufni, ale w Polsce poziom uogólnionego zaufania do ludzi należy do najniższych w Europie. Podobnie niski jest tylko w Bułgarii. Na tym tle pozytywnie wyróżniają się jedynie twórcy, artyści, literaci i dziennikarze, wśród których jest aż 46 proc. ufających innym oraz nauczyciele akademiccy – 29 proc. Nieco mniej jest ich wśród informatyków, przedstawicieli władz i dyrektorów – ponad 20 proc. Tymczasem tylko 18 proc. lekarzy deklaruje, że ufa ludziom. Zresztą tyle samo prawników. Najbardziej nieufni są kelnerzy, barmani i stewardzi – 6 proc.
Pełen tekst artykułu można przeczytać w styczniowej Służbie Zdrowia