Patrycja Strupińska: Parę dni temu z powodu braków kadrowych oraz problemów finansowych zamknięto, aż 9 sal operacyjnych w Szpitalu Klinicznym na Banacha. Wobec takich informacji, co się później dzieje z taką placówką oraz pacjentami, wymagającymi natychmiastowej opieki?
Dyrektor Szpitala Bielańskiego, dr Dorota Gałczyńska-Zych: Warszawa jest specyficzna. W naszym mieście jest bardzo dużo szpitali, które przejmą działania Szpitala Klinicznego na Banacha. Odrobinę niepokoi mnie fakt, że szpital na Banacha jest wysoko specjalistyczny. Mam nadzieję, że zapewnimy pacjentom odpowiednią opiekę.
P.S.: Szacuje się, że miesięcznie w Polsce likwidowanych jest prawie 20 oddziałów szpitalnych. Jak rozwiązać ten poważny problem?
D.G-Z.: Przede wszystkim należy budować dobrą opiekę przedszpitalną oraz poszpitalną. To jest najważniejsze. Pacjent w ostateczności chce się leczyć w szpitalu, ponieważ w rzeczywistości chciałaby być w domu. Szpitalne łóżka powinno się likwidować, zwłaszcza z powodu niewystarczającej liczby specjalistów. Likwidować, ale mądrze. Zdecydowanie lepiej mieć jeden szpital w 100 proc. zabezpieczony w specjalistyczną kadrę niż dwa wybrakowane. Mówię to jako dyrektor, ale także jako pacjent. Chciałabym czuć się zaopiekowana przez całą dobę przez wykwalifikowany personel, nawet kosztem dojazdów do placówki. Pomimo tego, że mamy najwięcej łóżek szpitalnych w Europie, nie ma potrzeby, aby pacjenci kładli się do szpitala z często błahych powodów. Powinni mieć szansę na znalezienie pomocy u swojego lekarza rodzinnego, który obejmie ich 24 h opieką. Istotne, aby mogli liczyć na leczenie poszpitalne, a zwłaszcza starsi pacjenci wymagający zaopiekowania – pod kątem sprawdzenia ilości tych samych leków, danych godzin, nabywania medykamentów czy leczenia wg. zaleceń wydanych przez szpitalnego lekarza. To jest najważniejsze, to jest dobry kierunek.
P.S.: Jakich specjalistów najbardziej w Polsce brakuje?
D.G-Z.: Od zawsze brakuje pediatrów, internistów czy neonatologów. Coraz częściej wspominamy, również o ginekologach, położnikach, a nawet ortopedach. Również od zawsze brakowało anestezjologów. Zasadniczo o wielu specjalnościach możemy powiedzieć, że wchodzą w deficyt. W dużych miastach nie ma takiego problemy z personelem lekarskim, jak z pielęgniarskim. Natomiast, w miasteczkach mamy odwrotną sytuację – nadmiar personelu pielęgniarskiego, za to ogromne luki w specjalistach. Wówczas należy sobie zadać pytanie: Co w takim razie dla przeciętnego pacjenta jest ważniejsze?
P.S.: Spoglądając na kondycję polskiej służby zdrowia, coraz więcej Polaków decyduje się na leczenie transgraniczne. Czy ten trend jest zauważalny w polskich szpitalach, odczuwalny pod względem liczby pacjentów?
D.G-Z.: Trudno to nazwać trendem. W pierwszej kolejności trzeba zainwestować własne pieniądze poza krajem, a dopiero później ubiegać się o ich zwrot. Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić będą takiej pomocy szukali gdzie indziej. Pacjent, który szuka alternatyw, najczęściej wybierze prywatną opiekę zdrowotną lub zdecyduje się właśnie na leczenie zagranicą. Im większy będzie chaos w służbie zdrowia, tym intensywniejsze będzie poszukiwanie alternatyw przez pacjentów.