Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Kardiolodzy chcieliby wykonywać więcej przezcewnikowych zabiegów. Ministerstwo nie pozostawia złudzeń

MedExpress Team

Alicja Dusza

Opublikowano 6 kwietnia 2016 11:27

Kardiolodzy chcieliby wykonywać więcej przezcewnikowych zabiegów. Ministerstwo nie pozostawia złudzeń - Obrazek nagłówka
materiały prasowe
Do niedawna chorzy z wadami zastawkowymi serca byli poddawani klasycznym zabiegom kardiochirurgicznym z otwarciem klatki piersiowej i przecięciem mostka, a starsi pacjenci, niekwalifikujący się do takiej operacji, po prostu umierali. Teraz nie musi tak być.

W Warszawie trwają XX Jubileuszowe Warsztaty Kardiologii Interwencji (WCCI) podczas których kardiolodzy omawiają najnowsze osiągnięcia z dziedziny kardiologii interwencyjnej. Jak mówi prof. Robert Gil, kierownik Kliniki Kardiologii Inwazyjnej CSK MSW w Warszawie każdego roku widzimy gigantyczny rozwój kardiologii inwazyjnej. - Kardiologia inwazyjna rozwija się bardzo intensywnie i cieszę się, że możemy pochwalić się osiągnięciami tej dziedziny medycyny - powiedział prof. Robert Gil. Przełomowe są na pewno zabiegi przezcewnikowe leczenia wad serca. 

Wady zastawkowe serca figurują w statystykach jako trzecie, po nadciśnieniu tętniczym i chorobie niedokrwiennej serca, najpopularniejsze schorzenie kardiologiczne w Polsce i Europie. Statystycznie najczęściej występującą nabytą zastawkową chorobą serca jest zwężenie zastawki aortalnej (ang. aortic stenosis, AS) charakterystyczne dla starzejącej się populacji, które dotyka ok. 5 proc. pacjentów powyżej 75. roku życia.

U chorych z ciężkim AS farmakoterapia nie poprawia rokowania, a leczeniem z wyboru jest chirurgiczna implantacja sztucznej, mechanicznej lub biologicznej zastawki. Niestety śmiertelność okołooperacyjna w grupie starszych pacjentów z licznymi chorobami współistniejącymi sprawia, że prawie 1/3 chorych - w Polsce prawdopodobnie to około 2 tys. pacjentów – nie jest kwalifikowana do postępowania chirurgicznego. Rozwiązaniem dla takich pacjentów może być właśnie przezcewnikowe leczenie wad serca. Niestety w Polsce takie operacje to nadal rzadkość. - Takich zabiegów wykonujemy ok. 16 na 1 milion mieszkańców. Tymczasem średnia europejska to 60. Czyli 3-4 razy więcej. Chcielibyśmy dorównywać do tej średniej. Nie spodziewamy się gigantycznego skoku z dnia na dzień, ale liczymy, że w ciągu 5 lat dorównamy do krajów UE. Tym bardziej, że już w ubiegłym roku wykonywaliśmy o 200 więcej takich zabiegów - powiedział prof. Adam Witkowski kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Instytutu Kardiologii w Warszawie.

Problemem jest finansowanie. Do 2014 r. była wysokospecjalistyczna procedura, finansowana przez Ministerstwo Zdrowia, od 2015 roku za zabiegi płaci NFZ. Jak powiedział prof. Robert Gil, taki zabieg NFZ wycenia na 80 tys. zł. - Nie są to procedury tanie - podkreślił.

I właśnie to jest największy problem. Zdaniem Jarosława Pinkasa, wiceministra zdrowia w tej chwili nie stać nas na to, żebyśmy mogli wykonywać więcej tych zabiegów. - Te procedury są drogie. I jeżeli są wskazania, to Narodowy Fundusz Zdrowia je refunduje. Ale nas nie stać na to, żeby wszyscy pacjenci w Polsce mieli zastosowane nowe metody leczenia. One są dedykowane głównie osobom starszym i tam gdzie są wskazania. Wtedy Narodowy Fundusz Zdrowia je refunduje. Jest stała progresja, jeżeli chodzi o wykonywanie tych procedur i myślę, że stopniowo będziemy zbliżać się do średniej europejskiej. Pewnie nie dogonimy Niemiec, bo nie mamy tyle pieniędzy. Ale musimy zdawać sobie sprawę, że nie każdy pacjent musi mieć zastosowaną tę metodę - powiedział Pinkas.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także