Od 2 stycznia gabinety lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego będą zamknięte. Czy jest jeszcze szansa na kompromis z MZ? Zapytaliśmy Jacka Krajewskiego prezesa Porozumienia Zielonogórskiego.
Panie Doktorze, będzie strajk?
Ja bym powiedział: nieotwarcie przychodni od 2 stycznia. Wczoraj negocjacje zerwał pan minister, bez porozumienia. Skutkuje to brakiem umów. Nie możemy podjąć pracy od 2 stycznia 2015 r.
Minister powiedział, że szantażujecie pacjentów. Co Pan na to?
To minister szantażuje, bo tak naprawdę to on odpowiada za opiekę zdrowotną w tym kraju. My przyjechaliśmy na spotkanie z nim po raz 9 w tym roku, wykazując w ten sposób maksimum dobrej woli, bo zostawiliśmy swoich pacjentów dla ministra, z którym chcieliśmy się dogadać, tak po prostu i zwyczajnie. Spotkanie miało taki przebieg jakby minister założył, że ma się zakończyć brakiem porozumienia.
To znaczy, że nie ma już szansy na porozumienie?
Jeśli minister zerwał spotkanie, po czym poszedł do mediów i powiedział o rzeczach, które nie miały miejsca, a o nas wypowiedział się w sposób co najmniej kontrowersyjny, to uznaliśmy, że pan minister nie chce spotkania z nami i uzgadniać szczegółów funkcjonowania systemu po 1 stycznia. Wyzwania są poważne, które wszyscy nazwaliśmy pakietem onkologicznym i kolejkowym tj. wprowadzenie nowych obowiązków dla opieki zdrowotnej, AOS, szpitalnictwa. To wszystko jest robione bez budżetu, wcześniejszego przygotowania i pilotażu. My chcieliśmy wcześniej poważnie o tym porozmawiać jako ci, którzy te zadania będą wykonywać. Zaczęliśmy proponować pewne rozwiązania, ale to było jak groch o ścianę.
Ilu lekarzy, podobnie jak Pan, nie otworzy gabinetów?
Według naszych danych ponad 30 proc. świadczeniodawców. Najwięcej protestujących jest w woj: lubelskim, podkarpackim, lubuskim, podlaskim. To są województwa, w których powyżej 50 proc. świadczeniodawców nie podpisało umów i będą protestować. W województwie lubuskim aż 90 proc. lekarzy będzie protestować. Więc, to są sytuacje, w których pacjenci będą mieli problem z ciągłą pomocą, bo pomoc doraźną, z tego co słyszymy od ministra Arłukowicza, będzie zapewniona.
Minister zarzucił, że najpierw zgadzaliście się na jego warunki finansowe, a potem chcieliście dodatkowych 2 miliardów złotych. Skąd takie rozbieżności?
Pan minister zapytał jak to jest, że pomiędzy 17 a 29 grudnia coś się zmieniło? Zmieniło się, bo minister skłonił pana prezesa do opublikowania zarządzenia, w którym p. prezes zobowiązał się, że zapłaci SOR-om, izbom przyjęć i całodobówce za każdego pacjenta 45 zł w przypadku kiedy nasze gabinety będą nieczynne. Policzyliśmy: 45 zł razy 160 milionów (tyle wyszło nam dodatkowych wizyt w POZ), to ponad 7 miliardów, a do tej pory było 5 miliardów, stąd mamy sumę 2 miliardy zł.