W XIX wieku medycyna i weterynaria ściśle ze sobą współdziałały. Potem drogi lekarzy i weterynarzy zaczęły się rozchodzić. Dzisiaj na nowo próbuje się integrować nauki medyczne i weterynaryjne.
Jak się nazywa weterynarz, który potrafi leczyć tylko jeden gatunek? – Lekarz. To jeden z obiegowych żartów krążących w środowisku weterynarzy, dla których tworzenie sztucznych barier pomiędzy lekarzami i weterynarzami wydaje się być w obecnych czasach działaniem pozbawionym sensu. Zdrowie ludzi oraz zwierząt jest przecież nierozłącznie powiązane z warunkami wspólnie zamieszkiwanego ekosystemu. Okazuje się, że pod względem zachorowań i narażenia na czynniki chorobotwórcze świat ludzi nie różni się znacząco od królestwa zwierząt – wiele chorób uważanych dotąd za występujące wyłącznie u ludzi dotyka w równym stopniu także naszych „braci mniejszych”. W wyniku prowadzonych badań i obserwacji wiemy dziś na przykład, że choroby nowotworowe są tak stare jak dinozaury, o czym świadczyć mogą wyniki szczegółowych analiz ich skamieniałych szczątków. Zwierząt nie omijają również typowo „ludzkie” dolegliwości, takie jak np. choroby weneryczne, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zaburzenia łaknienia czy nerwice lękowe. Pomimo tak wielu podobieństw łączących nasze gatunki, na co dzień raczej rzadko uświadamiamy sobie, jak wiele medycyna zawdzięcza weterynarii. Wiele leków w ramach badań przedklinicznych oraz większość urządzeń medycznych (szczególnie implantowanych) przechodzi szczegółowe testy na zwierzętach przed ich zastosowaniem u ludzi.
Dzięki badaniom na zwierzęcych modelach chorób (głównie wykorzystujących gryzonie) mamy możliwość oceny skuteczności m.in. nowych leków przeciwnowotworowych, a także lepszego zrozumienia coraz groźniejszego zagrożenia, jakim jest antybiotykooporność. Niemniej jednak są sytuacje, w których badania na gryzoniach nie są wystarczająco miarodajne i dlatego nie mogą być podstawą bezpośredniego odniesienia do działania badanego czynnika u ludzi. W takich przypadkach uwaga badaczy skupia się na modelach chorób u psów, koni, owiec czy świń, których fizjologia i anatomia są bardziej zbliżone do anatomii i fizjologii człowieka. Szczególnie ważnym wydarzeniem dla naukowców zajmujących się badaniem chorób z wykorzystaniem modeli zwierzęcych był rok 2005 – po raz pierwszy zaprezentowano wówczas kompletną mapę genomu psa, co zapoczątkowało eksplozję nowych projektów badań podstawowych nad chorobami u ludzi. I chociaż powyższe osiągnięcie nie było tak hucznie celebrowane jak ogłoszenie wyników słynnego „Human Genome Project”, to dzięki mapie psiego genomu badacze otrzymali szczegółowy plan dalszych badań nad jego ludzkim odpowiednikiem.
Czasami zdarza się, że problemy zdrowotne występujące u zwierząt, a znane weterynarzom od dziesięcioleci, stają się zaskakującym odkryciem naukowym dla współczesnych lekarzy. Przykładem obrazującym, w jaki sposób weterynaria niekiedy wyprzedza medycynę, może być tzw. zespół takotsubo – odkryta przez japońskich specjalistów rzadka kardiomiopatia indukowana stresem, manifestująca się objawami niewydolności serca bez podłoża miażdżycowego. U ekstremalnie przestraszonego zwierzęcia, na które działa silny bodziec stresogenny, może dojść do miopatii wstrząsowej, w rezultacie której część lewej komory serca balotuje (tj. rozciąga się), co zakłóca prawidłowe skurcze mięśnia sercowego, prowadząc niekiedy do katastrofalnych skutków. Jak się stosunkowo niedawno okazało, choroba ta może dotyczyć również ludzi.
Współzależności zdrowotne pomiędzy ludźmi a zwierzętami stają się coraz bardziej widoczne i doceniane przez liczące się gremia naukowe. Pojawiają się inicjatywy na rzecz zjednoczenia sił oraz wspólnego zaangażowania lekarzy i weterynarzy w walkę z nowymi zagrożeniami ze strony np. chorób odzwierzęcych czy międzygatunkowych mutacji czynników chorobotwórczych. O tym, że taka konieczność jest dostrzegana zarówno przez środowisko lekarzy, jak i weterynarzy świadczą wysiłki podejmowane na rzecz rozszerzenia współpracy pomiędzy tymi dwiema profesjami w celu promocji, poprawy i ochrony zdrowia wszystkich gatunków. W ubiegłym roku Światowe Stowarzyszenie Lekarzy (WMA) oraz Światowe Stowarzyszenie Weterynarzy (WVA) podpisały w Bangkoku tzw. Memorandum Porozumienia w celu m.in. zacieśnienia współpracy pomiędzy uczelniami medycznymi i weterynaryjnymi, wymiany doświadczeń w zakresie transmisji chorób międzygatunkowych i prewencji chorób odzwierzęcych oraz odpowiedzialnego korzystania ze środków antydrobnoustrojowych z poszanowaniem ich wpływu na zdrowie ludzi i zwierząt. – Jeszcze nigdy potrzeba rozwijania ścisłej współpracy pomiędzy lekarzami i weterynarzami nie była tak pilną koniecznością, jaką jest dzisiaj. Przemawia za tym m.in. zjawisko narastającej antybiotykooporności oraz fakt, że aż 60 proc. spośród ok. 1500 chorób rozpoznawanych u ludzi związanych jest z patogenami wywołującymi choroby także u wielu gatunków zwierząt – przekonuje dr Cecil Wilson, Prezydent Światowego Stowarzyszenia Lekarzy. Szacuje się, że na każde cztery pojawiające się nowe choroby zakaźne u ludzi aż trzy mają związek ze zwierzętami, czego przykładem mogą być tak niebezpieczne wirusy, jak Lassa, Ebola, Nipah, Hendra czy Marburg.
Można powiedzieć, że ludzie i zwierzęta są na siebie skazani. Ale to od nas zależy, na ile chcemy i potrafimy radzić sobie z tym podstawowym faktem, wyprowadzając z niego obopólne korzyści.