„Zbyt duże braki wśród kadry medycznej nie zaspokajały potrzeb podmiotów leczniczych i pacjentów. Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że Minister Zdrowia działał doraźnie i nie zapewnił właściwego planowania i rozwoju kadr medycznych. Nie było długookresowej strategii określającej m.in. liczbę potrzebnych lekarzy i pielęgniarek, nie stworzono odpowiedniego narzędzia analitycznego do szacowania potrzeb kadrowych, nie zadbano o pełne dane dotyczące osób wykonujących zawody medyczne, a także przewlekle prowadzono prace legislacyjne w Ministerstwie Zdrowia”, czytamy w komunikacie NIK.
Już w 2016 roku Izba przestrzegała, że próby nadrobienia wieloletnich zaległości poprzez przyspieszanie cyklu kształcenia lekarzy niosą ryzyko spadku jakości kształcenia. Od tego czasu zwiększano limity przyjęć na kierunek lekarski, wprowadzono zmiany w procesie naboru na szkolenie specjalizacyjne i regulacje, które przewidują wsparcie, ze środków budżetu państwa, osób odbywających odpłatne studia na kierunku lekarskim z obowiązkiem ich późniejszego odpracowania w publicznej ochronie zdrowia. W ocenie NIK wszystko działo się jednak bez długookresowej strategii. W przypadku jednej czwartej skontrolowanych uczelni prowadzących kształcenie na kierunku lekarskim stwierdzono nieprawidłowości związane z procesem rekrutacji.
„Problemem były też braki kadrowe wśród wykładowców, szczególnie na nowo utworzonych kierunkach przez uczelnie, które nie miały wcześniej doświadczenia w kształceniu kadr medycznych. Stwarzało to realne zagrożenie dla prawidłowego poziomu nauczania”, wskazuje NIK.
– Na dokumencie czarno na białym jest napisane, że niektóre ze skontrolowanych uczelni nie mają wystarczającej kadry akademickiej i zaplecza – skomentował dla Onet Rano Łukasz Jankowski.
– Mam déjà vu z 2017 roku, kiedy w proteście rezydentów na sztandarach mieliśmy zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia. Dziś GUS mówi, że nie wynoszą one nawet 5 proc. PKB, a gdzie mowa o 6 czy 7 proc. Chcieliśmy wtedy też walczyć o jakość. Dziś ministerstwo edukacji i nauki oraz ministerstwo zdrowia tę walkę skutecznie nam utrudniają, pozwalając na otwieranie kierunku lekarskiego na uczelniach, na których nie ma anatomicum i do prosektorium studenci mają jeździć kilkaset kilometrów. Są już głosy studentów, które mówią, że nie ma zgody na granie marzeniami – powiedział prezes NIL.