Posłowie dyskutowali na temat funkcjonowania kierunków lekarskich, uruchomionych w latach 2015-2023, ale uwaga skupiała się głównie na latach 2022-2023, gdy pozwolenia – często wbrew negatywnej opinii PKA – otrzymało aż siedemnaście szkół. By było to możliwe, kilka razy obniżano kryteria, nowelizując ustawę Prawo o szkolnictwie wyższym, mimo głośnych protestów samorządu lekarskiego i lekarskich organizacji związkowych. Ministrowie zdrowia i nauki w rządzie Mateusza Morawieckiego, komentując te protesty twierdzili, że lekarze bronią swoich „korporacyjnych interesów”. Lekarze ripostowali, że bronią bezpieczeństwa pacjentów, któremu zagraża degradacja systemu kształcenia.
- Z analizy przygotowanej przez Departament Analiz i Strategii MZ wynika, że globalna liczba lekarzy nie jest największym problemem. Problemem jest ich rozmieszczenie oraz specjalizacje, jakie wykonują. Problemem jest także luka pokoleniowa. Przeważają medycy w starszym wieku, w średnim wieku jest ich mało, dopiero teraz przybywa lekarzy młodego pokolenia. Z tego powodu debata na temat przyszłości szkół wyższych, czy otwierać nowe kierunki, czy nie, powinna być prowadzona wokół tego wątku, ilu lekarzy tak naprawdę potrzebujemy – mówiła podczas posiedzenia Komisji Zdrowia wiceminister Urszula Demkow.
Demkow dodała, że problemem jest zarówno poddawana w wątpliwość jakość kształcenia, jaką oferują nowe kierunki lekarskie, jak i obniżanie kryteriów dla kandydatów. Mimo to, że na studia lekarskie dostać się w tym roku nie było trudno, nieobsadzonych miejsc pozostało niemal 450.
Uprawnienia do prowadzenia kierunków medycznych posiada aktualnie 39 uczelni wyższych z czego 29 to uczelnie publiczne, a 10 uczelnie prywatne. 7 uczelni ma status szkół wyższych zawodowych, 32 to uczelnie akademickie. Trzy kolejne uczelnie znajdują się w procesie weryfikacji – otrzymały negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) i negatywną opinię ministra edukacji i nauki (obecnie ministra nauki i szkolnictwa wyższego), wszystkie wystąpiły o ponowne rozpatrzenie sprawy.
Obecnie 11 uczelni nie posiada akredytacji PKA. - Gdyby wszystkie 11 uczelni bez akredytacji zostało zamkniętych, należałoby znaleźć miejsce dla siedmiuset studentów. Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych jest chętna, żeby zagospodarować tych, którzy mają już za sobą co najmniej jeden rok studiów. Sprawę trzeba jak najszybciej rozwiązać. Audyt powinien się zakończyć za mniej więcej dwa miesiące – zapowiedziała wiceminister zdrowia.
Marcelina Zawisza (Lewica) zwracała uwagę, że zarówno samorząd lekarski jak i rezydenci punktują słabe punkty uczelni, które prowadzą kształcenie przyszłych lekarzy. - Porozumienie Rezydentów jest szczególnie aktywne w zgłaszaniu tych nieprawidłowości. Musimy dokładnie sprawdzić, czy absolwenci nowych uczelni, którzy już niedługo zaczną się pojawiać na rynku, będą dobrze wykształconymi lekarzami - mówiła. - Powstał ogromny bałagan w systemie kształcenia lekarzy. Na pewno odbije się to negatywnie na środowisku. Obawiam się, że niedługo powstanie sformułowanie „neolekarz” – dodał Krzysztof Bojarski (KO).
– Chciałabym się dowiedzieć od pani minister, jakie wyniki LEK uzyskują absolwenci np. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Uniwersytetu Reszowskiego, w których kształcenie lekarzy zostało uruchomione w 2015 r. Jak wypadają na tle dłużej działających uczelni. Teraz z góry przesądzacie, że te uczelnie źle kształcą, nie mają odpowiedniej kadry, odpowiedniego zaplecza klinicznego, wyposażenia. Żeby można to definitywnie stwierdzić, potrzebne są kontrolne wizyty akredytacyjne. Wiem, że ministerstwo nauki dopiero planuje przeprowadzić takie wizyty. Czy mamy już dowody na to, że te uczelnie, które uzyskały zgodę na kształcenie od ubiegłego roku, rzeczywiście nie spełniają standardów? – pytała natomiast była wiceminister zdrowia Józefa-Szczurek-Żelazko (PiS). Krystyna Skowrońska (KO), posłanka z Podkarpacia przypomniała jednak, że gdy w 2015 roku Uniwersytet Rzeszowski został dopuszczony do grona uczelni prowadzących kierunek lekarski, spełniał wszystkie stawiane prawem wymogi.
Przewodniczący komisji Bartosz Arłukowicz (KO) pytał obecnego na posiedzeniu przewodniczącego Polskiej Komisji Akredytacyjnej prof. Janusza Uriasza o przyczyny nieprzyznania akredytacji uczelniom, które mimo to mogły, na podstawie ówczesnego ministra nauki Przemysława Czarnka, rozpocząć kształcenie lekarzy. - To jest całe spektrum konkretnych zarzutów. Od niezgodności propozycji utworzenia kierunku lekarskiego z misją uczelni poprzez brak jej strategii, brak doświadczenia. Ten kierunek, musi być powiązany z badaniami naukowymi, a uczelnie nie miały żadnego doświadczenia w tym zakresie. Do tego istotne braki w infrastrukturze – wyliczał. Prof. Uriasz zwrócił też uwagę na systemowe konsekwencje tego, co działo się w ostatnich dwóch latach. - Została w jasny sposób podważona niezależność Polskiej Komisji Akredytacyjnej. PKA jest członkiem wielu ciał europejskich, m.in. rejestru instytucji akredytujących European Quality Assurance Register (EQAR), dzięki któremu należące do niego państwa uznają wzajemnie wydane akredytacje. W związku z tym dyplomy wszystkich polskich uczelni, nie tylko kierunków medycznych, są uznawane automatycznie w Unii Europejskiej. Podważenie niezależności PKA powoduje, że możemy być usunięci z EQUAR. W związku z tym wszystkie polskie dyplomy mogą być podważane – powiedział.
Jak mówiła wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Maria Mrówczyńska, audyt, który właśnie się rozpoczyna w uczelniach prowadzących kształcenie lekarza, ma się zakończyć w maju. Do maja resort nauki nie będzie prowadzić rozmów na temat limitu miejsc na uczelniach medycznych, bo ważnym elementem tych decyzji będą wyniki kontroli.