– To 72 godziny seminariów, wykładów, a przede wszystkim ćwiczeń praktycznych (52 godziny) – wyjaśnia Tomasz Lemm, kierownik Centrum, który jest głównym twórcą tego wyjątkowego w skali uczelni medycznych w Polsce, przedmiotu. Sam zdobywał doświadczenie praktyczne przebywając m.in. na misji w Afganistanie, czy niosąc pomoc w Ukrainie podczas wydarzeń na kijowskim Majdanie.
- Przedmiot został wprowadzony do programu nauczania w roku akademickim 2019/2020. Nie przypuszczaliśmy wtedy, że pole prawdziwej walki znajdzie się za naszą wschodnią granicą – mówi prof. dr hab. n. med. Alicja Grzanka, dziekan WNM w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Przedmiot należy do ulubionych przez studentów i jest naprawdę wymagający. Przyszli ratownicy uczą się m.in. zasad ewakuacji, udzielania pomocy w przypadku najczęściej występujących najczęściej występujących w walkach obrażeń tj. masywne krwotoki, czy rany klatki piersiowej , opieki nad rannym pod ostrzałem, a także zasad zapewnienia sobie bezpieczeństwa, by móc pomagać innym.
Mottem medycyny pola walki są słowa: Los rannego spoczywa w rękach tego, kto założy mu pierwszy opatrunek. – Dla studentów kupiliśmy hełmy, atrapy broni, nosze, opaski uciskowe, specjalistyczne opatrunki, a także liczne manekiny i trenażery . Naszym „polem walki” są tereny zielone na kampusie w Zabrzu – Rokitnicy. To „leje się” sztuczna krew i mnóstwo potu, bo ćwiczenia wymagają bardzo dużego wysiłku, sprawności fizycznej m.in. czołgania się w pełnym rynsztunku, zadań przeprowadzonych w warunkach nocnych, przenoszenia „rannych” – mówi Tomasz Lemm.
Źródło: Śląski Uniwersytet Medyczny