24 lutego diagności planują spotkać się z ministrem zdrowia, aby porozmawiać o wynagrodzeniu. Jakie są Pani oczekiwania ?
Oczekuję, że MZ w końcu poważnie nas potraktuje. Największym problemem w polskim systemie opieki zdrowotnej jest odpływ kadr medycznych. Jeśli nie podejmiemy działań w tej kwestii, to problem będzie narastał zarówno w grupie pielęgniarek, lekarzy, diagnostów laboratoryjnych, fizjoterapeutów. Nikt nie będzie pracować dla idei. Każdy chce dostać godne wynagrodzenie
Obecnie trwa globalna epidemia koronawirusa z Wuhan. Diagności laboratoryjni wykonują badania ws. niebezpiecznego patogenu…
Bez diagnostów laboratoryjnych polski system miałby duży problem. Choć są oni niezauważalni dla systemu, to wykonują duża pracę. Diagności rozpoznają zakażenia wirusów u pacjentów. Oznaczają lekowrażliwość drobnoustrojów, bakterii i superbakterii, o których jest przecież tak głośno. Rola diagnosty w systemie jest nie do podważenia. Nie może dochodzić do takich sytuacji, które miały ostatnio miejsce w rejonie Wielkopolski…
Jaka to sytuacja?
Diagnosta, po podniesieniu płacy minimalnej i wynagrodzeń w całym szpitalu, dostał wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 2550 zł brutto. To skandal. Zgodnie z ustawą minimalne wynagrodzenie wynosi 2600 zł brutto. Minister zdrowia powinien zaproponować realne rozwiązania ws. wynagrodzeń.
Młodzi pracownicy mają coraz większe wymagania…
Nie chcą brać dyżurów. Chcą realizować swoje pasje i godnie zarabiać. Młode osoby nie chcą wykonywać zawodu. Jeśli MZ nie zaproponuje konkretnych rozwiązań, to problemy nigdy się nie rozwiążą. Niedługo będzie u nas taka sama sytuacja jak u pielęgniarek, których jest za mało. Niedługo nie będzie miał się, kto opiekować pacjentami.
Jeśli MZ nie pójdzie na ustępstwa, to co dalej?
Środowisko jest zdeterminowane. Chcemy, aby nastąpiły pozytywne zmiany. MZ gra na zwłokę ponad rok czasu. Możemy zrobić próbę sił. Będziemy protestować. MZ będzie nas bagatelizować. Ale to nie rozwiąże problemu.