Rośnie agresja pacjentów wobec personelu medycznego. Policja odnotowała wzrost takich przestępstw z 321 w 2011 r. do 395 w 2013 r. Do tego dochodzą jeszcze znieważenia. Jak reagują sądy?
Jeden z lekarzy pracujących na SOR-ze usłyszał, że "jest doktorem Mengele, a polecenia to może wydawać żonie". Poszedł do sądu. Przegrał, bo zdaniem sędziego była to „niska szkodliwość społeczna”. Jak sam mówi do słowa „k…a” już się przyzwyczaił.
Prof. Zbigniew Gaciong z Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie o agresji pacjentów mówi:
Takie sytuacje są, niestety, na wielu oddziałach codziennością. Od czasu do czasu, mamy problemy z agresywnym chorym, czy pacjentem pobudzonym, który wymaga unieruchomienia. Mamy procedurę związaną z unieruchomieniem pacjenta. Pacjenci tacy, jak w tym nieszczęśliwym przypadku (przyp. red. śmierć pacjenta w Rudzie Śląśkiej), gdzie agresja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla personelu, powodują pewien problem, ponieważ ochrona zatrudniona w szpitalach nie ma uprawnień ani nie wyraża ochoty, by w takiej sytuacji interweniować. Zwykle od pracownika ochrony słyszymy, że on jest od ochrony mienia, a nie obrony ludzi. Wówczas wzywamy policję, która reaguje dosyć szybko. Ale jeśli ktoś biega z groźnym narzędziem, to nawet szybka czy z kilkuminutowym opóźnieniem interwencja może, niestety, nie zapobiec tragedii. (…) Są pacjenci, których agresja wynika z choroby psychicznej, czy uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Są też pacjenci po prostu splątani, którzy mogą zachowywać się chaotycznie, między innymi jednym z ich nieświadomych zachowań jest agresja w stronę personelu. Z tymi można poradzić sobie najłatwiej. Gorzej jeśli jest to ktoś, kto chce świadomie zrobić komuś krzywdę. Z tym mamy, rzeczywiście, duży problem.
O agresji pacjentów wobec lekarzy i pielęgniarek mówi Krzysztof Kordel, były rzecznik praw lekarza z Naczelnej Izby Lekarskiej:
Do mnie docierają przede wszystkim sprawy związane z agresją, która jest wszechogarniająca nie tylko w medycynie. Ludzie się zachowują strasznie. Pacjent ma problem, żeby dotrzeć do lekarza i to powoduje zdenerwowanie. Z drugiej strony nie dopuszcza się do świadomości tego, że nas lekarzy jest w Polsce zwyczajnie zbyt mało. Przecież te przejścia na kontrakty to jest nic innego, jak próba ratowania sytuacji wydłużeniem czasu pracy do granic rozsądku. Taka jest prawda.Źródło: Radio Tok Fm
Czytaj także: Pielęgniarki mówią "dość" i zapowiadają strajk