– Pacjenci potrzebują obudowania stosownym ekosystemem (np. wspomagającymi terapię asystentami zdrowienia, dedykowanymi rejestratorami, sekretarkami medycznymi) odpowiadającym na zmieniające się potrzeby społeczeństwa – chodzi tu o innych profesjonalistów medycznych oraz odpowiednie rozwiązania technologiczne – podkreśla Łukasz Jankowski.
W ocenie ekspertów NRL, utrzymanie aktualnie proponowanych limitów kształcenia (ok. 7800 miejsc na studiach w języku polskim) w kolejnych latach spowoduje marnotrawstwo w okresie prognozy nawet 15 mld zł ( około 1 mld rocznie, poczynając częściowo już od 2026 roku, kiedy studia rozpoczną pierwsi „nadpopytowi” lekarze).
– Środki te zostaną wydane na kształcenie lekarzy „na eksport” lub do wykonywania pracy brakujących pielęgniarek, opiekunów, asystentów i sekretarzy równocześnie. Jest to tym bardziej szokujące, że model podażowy Ministerstwa Zdrowia pokazuje zbieżne wnioski co do liczby lekarzy w przyszłości, jednak w żaden sposób liczby te nie zostały skonfrontowane z estymacją zapotrzebowania, której Ministerstwo Zdrowia wydaje się po prostu nie posiadać – mówi Krzysztof Zdobylak, ekspert NRL ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia w Polsce.
Działający od niemal pół roku zespół ds. transformacji NIL opracował model kadrowy lekarzy do 2048 roku (perspektywa 25-letnia). Publikowane już wcześniej analizy (benchmark do 10 efektywnych systemów ochrony zdrowia) wskazują, że potrzebujemy aktualnie ok. 4,1 lekarza na 1000 mieszkańców. Tymczasem poziom ten wynosi (szacunki za 2023 rok) 3,4-3,6 (zależnie od przyjętej liczby osób zamieszkujących Polskę, w tym uchodźców) – luka sięga zatem około 15 proc.
Najnowsze analizy pokazują jednak, że do osiągnięcia tego poziomu wystarczy, aby studia na kierunku lekarskim ukończyli wyłącznie studenci, którzy już są na studiach.
Więcej na stronie NIL.
Źródło: oprac. na podst.: NIL