– Ubiegłoroczna nowelizacja ustawy doprowadziła do sytuacji degradowania pielęgniarek, a rosnące kominy płacowe – do ich dyskryminacji. To było ogromne rozczarowanie, zwłaszcza że w czerwcu ubiegłego roku byłyśmy pod Sejmem, a w rozmowach z ministrem zdrowia wielokrotnie mówiłyśmy o nieprawidłowościach w konstrukcji tej ustawy – powiedziała w rozmowie z Medexpressem Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Jak podkreśla przewodnicząca OZZPiP, propozycja ustawy opracowana przez związkowców zawiera zapisy niwelujące zbyt wysokie w ich ocenie różnice w płacach, z korzyścią dla pielęgniarek o dużym doświadczeniu zawodowym. Chodzi zwłaszcza o pielęgniarki, które uprawnienia zawodowe zdobywały dawniej, kiedy funkcjonowały jeszcze licea pielęgniarskie.
Kością niezgody są też ustawowe zapisy o kwalifikacjach „wymaganych”. Protestujący chcą, by zapis ten zmieniono na „posiadane”. Chodzi o to, że obecnie dochodzi do sytuacji, w których dyrekcja szpitali w kształtowaniu wynagrodzeń nie bierze pod uwagę niektórych kwalifikacji pielęgniarek, twierdząc, że nie są one na danym stanowisku wymagane.
– Niektórzy dyrektorzy wręcz wysyłali na kursy i płacili za nie lub wyrażali zgodę na kończenie specjalizacji. Dyrektor uprawnienia nadawane podczas specjalizacji może wykorzystywać w realizowaniu świadczeń. To również punkt wyjścia do rozmowy o jakości w opiece zdrowotnej. To, że w ustawie jest zapis o kwalifikacjach wymaganych, prowadzi do sytuacji, w której dyrektor decyduje, czy pielęgniarka powinna pracować jako magister pielęgniarstwa bądź specjalistka, lub nie. To dla nas duże rozczarowanie – komentuje Mariola Łodzińska, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Na protest przyjechały pielęgniarki z całej Polski. Iwona Golon ze Szpitala Powiatowego w Radziejowie w województwie kujawsko-pomorskim podkreśla, że choć protestują przedstawiciele zawodu z różnych województw, to postulaty, z jakimi idą, są wspólne.
– Chodzi nam o unormowanie wprowadzonej w zeszłym roku ustawy. Jej efekt to duże kominy płacowe i degradacja naszego zawodu. Jedna pielęgniarka ma do drugiej pretensje o to, że za tę samą pracę niektórzy dostają dużo więcej. Nie wszyscy dyrektorzy uznają też nasze kwalifikacje. Nie opłaca im się zatrudniać wykształconego personelu, bo to generuje koszty – podkreśla Iwona Golon.